Na wstępie napiszę, że z wielką radością przyjąłem rok temu informację, że Teatr Miejski w Gdyni, moim rodzinnym mieście, przygotowuje właśnie ten spektakl.
Jaka jest gdyńska odsłona Remusa? Gdybym miał określić jednym celnym stwierdzeniem – powiedziałbym: baśniowa. Na tę cechę składa się wiele czynników: gra aktorska, ciekawe kostiumy, oryginalna multimedialna scenografia. Jeśli chodzi o postacie to moją szczególną uwagę przykuł Czernik/Smętek świetnie zagrany przez Dariusza Szymaniaka. Wszystkie cechy tej postaci zostały ciekawie uwidocznione – uosobienie zła, demoniczność i przenikliwość. Jest to z jednej strony Smętek kaszubski, ale w pewnych momentach spektaklu nawiązujący swymi cechami do Fausta, Johana Wolfganga Goethego, czy też Smętka z Sądu Nieostatecznego autorstwa Lecha Bądkowskiego – pochylającego się nad ludzkim losem.
Na uwagę zasługuję postać głównego bohatera – Remusa, zagrana z dużą ekspresją przez Grzegorza Wolfa. Aktor gdyńskiego Teatru, którego znamy także z dzieł filmowych, został bardzo celnie obsadzony właśnie w tej roli. Sporą dawkę humoru dostarcza widzom gra Rafała Kowala (Trąba), Małgorzaty Talarczyk (Trąbina) i Piotra Michalskiego (Gaba). Jako Królewianka/Sławina olśniewa Olga Barbara Długońska – ciekawy sposób ukazania Królewianki i jej iluzji. Celnie dobrano Klementynę, którą gra Agnieszka Bała. Myślę, że w taki sposób wyobrażało sobie córkę Króla Jeziora, wielu miłośników Remusa.
Mocną stroną jest ciekawa scenografia i projekcje autorstwa Roberto Turło, gdzie wykorzystano bogactwo nowoczesnej techniki. Dzięki tym zabiegom i grze aktorów w wielu momentach widz ma możliwość przeniesienia się w magiczne, remusowe przestrzenie. Zastosowano ciekawy zabieg tradycyjnego ukazania fabuły połączonego z nowoczesnością – dobrym przykładem są postacie: Trud, Strach i Niewarto. W tym miejscu chciałoby się dodać – tak trzeba! Szczególnie dziś, gdzie Remus ma być skierowany do kolejnych pokoleń. Nie zawiodą się także miłośnicy muzyki – wiele scen przedstawiono za pomocą piosenek. To pierwszy tego typu zabieg odnoszący się do dzieła Majkowskiego i trzeba dodać – udany.
W zamierzeniu twórców, spektakl ma być dziełem familijnym. W moim odczuciu, to przedstawienie skierowane jest bardziej do młodzieży i w największym stopniu – widza dorosłego. Wyjątek będą tu stanowić dzieci, które w swych szkołach uczą się języka kaszubskiego i dzieło Majkowskiego jest im znane, choćby w zarysie, a jest ich przecież obecnie około 20 tys. w województwie pomorskim. U dorosłego widza, choćby niewielka wiedza związana z historią Kaszub i dzieła Majkowskiego także dopomoże w dobrym zrozumieniu sensu i znaczenia, niektórych scen.
Czego zabrakło? W moim odczuciu dopracowania kaszubskich kwestii językowych (nielicznych, ale jednak obecnych). Jest to dziedzina do poprawienia i nie wpływa to na ogólną ocenę spektaklu w reżyserii Krzysztofa Babickiego. Najważniejszym jest to, że udało się uchwycić remusową esencję tego dzieła, mamy tutaj ważne przesłanie remusowe – niesienia światła w mrok, wydźwignięcia kaszubszczyzny, walkę dobra ze złem, ale także i piękną miłość (Klementyna i Remus) i przyjaźń (Trąba i Remus). Całość okraszona kaszubskim humorem.
Przygody Remusa to z pewnością pozycja obowiązkowa dla miłośników dzieła Majkowskiego, kaszubszczyzny oraz widza chcącego posmakować tego regionu w ciekawej odsłonie. To także zachęta do udania się w drogę – remusowymi stegnami.