By żądz moc móc wzmóc

W świecie „Niebezpiecznych związków” liczy się tylko chuć i wyrachowanie, dla prawdziwych związków miejsca nie ma.

Mam dużo uznania dla twórców piątkowej premiery „Niebezpiecznych związków” Christophera Hamptona w gdyńskim Teatrze Miejskim im. W. Gombrowicza. Zespół pod kierunkiem reżysera Jacka Bunscha przygotował spektakl, który wart jest pochwały za kulturę inscenizacji i oszczędność formy. Tę ostatnią cenię najbardziej – opowiedzieć zawiłą historię salonowych intryg, rozgrywających się w tonącym w przepychu świecie barokowej arystokracji, i nie dać widzowi zagubić się w szczegółach – to duża sztuka. Dla osiągnięcia wymaganej przejrzystości twórcom potrzebna jest umiejętność selekcji – w tym przypadku jej nie zabrakło. Oszczędność inscenizacyjna zaczyna się od minimalistycznej scenografii (w zamyśle Tadeusza Smolickiego tworzą ją jedynie lustra, stylowe kandelabry i parę sprzętów) i muzyki (w kompozycji Janusza Grzywacza jak echo pobrzmiewa osiemnastowieczny klawesyn), a kończy na przejrzystości fabuły, której nie zakłócają akcenty nie wnoszące do akcji nic nowego.

W tak zorganizowanym świecie „Niebezpiecznych związków” widz ma dużą przyjemność koncentrowania się na psychologii postaci i smakowaniu aktorstwa. Numerem jeden wśród odtwórców głównych ról jest z pewnością Elżbieta Mrozińska, która stworzyła nietuzinkową kreację demonicznej markizy de Merteuil – motoru przedstawianych zdarzeń, ich obserwatora, komentatora, ale także… ofiary. W jej interpretacji markiza de Merteuil to kobieta – modliszka („Nie wolno poddawać się miłości! Trzeba jej używać jak narzędzia, inaczej ona pochłania”), która nawet nie podejrzewa siebie o ludzkie odruchy, i której resztki człowieczeństwa boleśnie uświadamiają w finale, że poza innymi skrzywdziła także siebie.

Mrozińskiej partneruje Piotr Michalski – cyniczny libertyn hrabia de Valmont, który w zamyśle Elżbiety Terlikowskiej, autorki kostiumów, ma przypominać obsesyjnie myślącego o swoich zdobyczach księcia Draculę. Ostatnią ofiarą Valmonta jest piękna prezydentowa de Tourvel (gościnnie występująca Ewa Andruszkiewicz-Guzińska) – wzór cnót i bastion niedostępności, którego zdobycie ma przynieść dandysowi laur zwycięstwa. Tylko że w tym świecie nikt nie zwycięża. Przegrywa każdy, kto choć na moment wejdzie do gry. Liczą się tylko zmysły i wyrachowanie, bo w „Niebezpiecznych związkach” dla prawdziwych związków miejsca nie ma.

Najnowsze aktualności