Finał 17. Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2024
W dniach 26-28 września w Teatrze Miejskim w Gdyni odbędzie się finał 17. Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. W tym roku pod hasłem RELACJE, KONSTELACJE, WIĘZI.
W tej żabie mały Franz widzi swoje przyszłe losy. „Rozedrze mnie jak żabę” – przywołuje drżącym głosem postać Ojca (Grzegorz Wolf), który mocuje tożsamość syna w pułapce niezbywalnego statusu „zwierzęcia ofiarnego”, nadmuchanego w sadystycznej zabawie płaza. Statusu, którego dotkliwość nie pozwala wyjść w kontaktach z innymi ludźmi poza granice własnego „ja”. Stojący przed obliczem Ojca dorosły Franz (Piotr Michalski) nie jest w stanie wyszeptać już nic ponad ów obciążony wielością powinności i oczekiwań zaimek.
Gdyńska Pułapka jest kolejną pracą Krzysztofa Babickiego z dramatem Różewicza (pierwsze przedstawienie reżyser zrealizował blisko czterdzieści lat temu w Teatrze Wybrzeże), tekstem będącym jednym z najznakomitszych w dwudziestowiecznej dramaturgii polskiej, a u swych fundamentów stawiającym postać i twórczość Franza Kafki. Tym razem (i na szczęście!) reżyser odszedł niemal zupełnie od próby (prze)czytania Pułapki w porządku realistycznym – gdyńska adaptacja wydobywa niepokojącą, a zarazem skrajnie bolesną podwójność dramatu, w którym biografia zapowiada historię i na odwrót, w którym nieustannie jest „coś/ktoś” obok, który wreszcie, jak napisał przed laty Janusz Majcherek, „zmierza do ściany śmierci”. U Babickiego dwuwarstwowość całej opowieści przenika niemal każdy poziom scenicznego świata: od kostiumów (stylizowane na stroje z epoki, świetne projekty Hanny Szymczak) po swoistą dwubiegunowość poszczególnych aktorskich kreacji. Podwójność ta widoczna jest już od pierwszych scen, w których widzimy mieszczańską rodzinę Franza Kafki: demonstracyjnie obrażonego Ojca, małomówną i bierną Matkę (Beata Buczek-Żarnecka) oraz trzy siostry, milczące i w bliźniaczych sukienkach (Martyna Matoliniec, Marta Kadłub, Weronika Nawieśniak). Bohater jest zakleszczony w tym bolesnym, wrogim świecie, a jednocześnie przygląda mu się z zewnątrz. Tyle tylko, że to „z zewnątrz” wcale mnie ma dla niego statusu przestrzeni bezpiecznej, przewidywalnej. To kolejna pułapka – nakręcana przymusem tworzenia, wypowiadania siebie przy jednoczesnym poczuciu niewystarczalności i nieadekwatności słowa. Tę chybotliwość i niespójność Franza doskonale wyczuwa Ojciec. W znakomitej interpretacji Grzegorza Wolfa raz przywodzi on na myśl drapieżcę, który wywęszy ofiarę po pojedynczej kropli krwi, a innym razem przywołuje postać upierdliwego, zgnuśniałego mieszczucha. Oba oblicza Ojca najchętniej zwracają się w kierunku Franza – nieprzystającego, niewystarczającego, niepotrafiącego opowiedzieć siebie, a zarazem tak irytująco konsekwentnego w podejmowanych nieustannie próbach mówienia. Skazanego na kolejne ciosy, które Ojciec zadaje ostrymi niczym noże z sennego koszmaru słowami.
Sceniczna przestrzeń w scenografii Marka Brauna jest ponura, ciemna i skromna – stanowią ją pojedyncze meble (rodzinny stół, łóżko, szafa), z których część ma mobilny charakter. W tej ciemności, surowości miejsca i przedmiotów dzieją się losy bohaterów i bohaterek Pułapki, z których każdy i każda jest swego rodzaju egzemplifikacją losów Franza, ale też i personifikacją jego lęków. Od narzeczonej Felicji (Agnieszka Bała) począwszy, jej „wilgotną otwartą jamę ustną, szereg zębów i ruchliwy język” Franz widzi bowiem jako potworną pułapkę – cielesność, która go odstręcza, brzydzi, a bez obecności której obyć się nie może. Ciało, cielesność jest u Babickiego istotnym tematem – potraktowane jako potrzask, jako źródło cierpienia, bólu, brzydoty. Jako natarczywy, żarłoczny obiekt. Jak brzemienne ciało Szewcowej (Elżbieta Mrozińska); zwaliste, obleczone w biedę ciało Józka (Szymon Sędrowski) czy unieruchomione, posadzone w inwalidzkim wózku ciało syna Grety (Krzysztof Berendt). Nie mniej przerażające są ciała doskonałe w swoich kształtach – podskakujące na brzegu łóżka niczym pastelowa piłeczka, nonszalanckie ciało Felicji (Agnieszka Bała) czy zapraszające do bliskości ciało Grety (Monika Babicka). Piękne czy szpetne, wszystkie niosą bezwzględnie poniżenie i lęk.
Krzysztof Babicki, zgodnie z literackim oryginałem, luźno plecie ze sobą wyimki z biografii Kafki, przepuszczone przez filtry z twórczości pisarza i z naddatkiem klątwy historii. To wszystko mieli się na scenie, przenika, towarzyszy sobie. Raz niczym w karnawałowej zabawie, za chwilę – jak w najgorszym, najbardziej okrutnym koszmarze. Franz każe najlepszemu przyjacielowi (w roli Maksa Broda Dariusz Szymaniak) palić swoje dzieła, a płomienie tej osobistej tragedii zapowiadają ogień Zagłady. Apokalipsa pojawia się na horyzoncie nagle, ale – co porażające – nikogo nie dziwi i nie napotyka na żaden opór. Zabawa z siostrami w ciuciubabkę kończy się zniknięciem dziewcząt, a przygłupawy pomocnik fryzjera zamiast myć włosy – brutalnie przesłuchuje. Obraz błyszczących zębów roześmianej Felicji transfiguruje się w wizję złotych zębów w koszach. Przez okno szewskiego zakładu widać maszerujące oficerki, a skulone kobiece ciała idą ścieżką bez powrotu. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość spotykają się, dialogują ze sobą, dookreślają siebie. Niewinne z pozoru zdarzenie przepoczwarza się w katastrofę. I na odwrót.
Najnowsza, gdyńska adaptacja Pułapki zbudowana jest na przeświadczeniu, że figura Franza stanowi rodzaj lustra odbijającego inne losy i historyczne sytuacje. To lustro przyjmuje i oddaje, czasem wyostrzając, niekiedy zniekształcając. Reżyser bardzo dobrze oddaje na scenie tę nieregularność (poszczególnych tożsamości, miejsc, czasu), przedstawienie bywa gwałtowne i głośne (napięcie podbija ilustracyjna muzyka Marka Kuczyńskiego), ale jest też czasem z premedytacją spowolnione, jakby zamarznięte, niczym odtwarzana w spowolnieniu filmowa taśma. Babicki chętnie zatrzymuje swoje postaci, zakleszcza je w unieruchomieniu, w pułapkach chwilowego letargu. Ale i pozwala im na moment wybuchać ekspresją – w chromym, konwulsyjnym tańcu ujawnia się Ojciec; w wirującej zabawie zatraca się na chwilę Franz. Reżyser chętnie korzysta z wpisanego w tekst Różewicza humoru – rodzina Szewca (Rafał Kowal) to rodzaj surrealistycznego, zbiorowego alter ego dystyngowanej rodziny Franza; a fragment z Fryzjerem (Bogdan Smagacki) udanie odbija absurdy Procesu czy Zamku.
Krzysztof Babicki po raz kolejny powrócił do Pułapki i jest to powrót udany – przemyślany, weryfikujący wcześniejsze doświadczenia, przesuwający wypracowane akcenty, bardzo dobrze korzystający z potencjału aktorskiego zespołu. Chociaż w interpretacji Babickiego postać Ojca nie jest wiodącą (co w adaptacjach teatralnych dramatu Różewicza zdarzało się nadzwyczaj często), to jednak kreujący ją Grzegorz Wolf niemal całkowicie włada gdyńską sceną – budując skomplikowaną, budzącą podziw i grozę postać, jedną z najlepszych, jakie w ostatnich latach możemy oglądać na trójmiejskich scenach. Bardzo dobrze postać Franza poprowadził Piotr Michalski. Aktor poddał się niejasnej, celowo zaburzonej czasowości tekstu, jego wszystkim „pułapkom”, przeskalowaniom. Stworzył postać głęboko osobną, a zarazem bezpowrotnie spętaną z resztą świata. Bardzo dobrze wypadły drugoplanowe role Elżbiety Mrozińskiej, Szymona Sędrowskiego, Dariusza Szymaniaka czy Macieja Wiznera. Swój przejmujący fragment świetnie zbudowała Monika Babicka w roli oszukanej, przede wszystkim przez los, Grety.
W finałowej scenie obok buzującego ogniem piecyka siada Duszyczka (Nikita Matsiuk). W tym piecu Franz chce spalić swoje dzieła, w tym piecu spłonęły trzy siostry w identycznych sukienkach. W tym piecu płonie świat – chciałoby się rzec, patrząc na siedzące na gdyńskiej scenie ukraińskie dziecko. I znów pamięć wraca do pierwszych fragmentów przedstawienia, w których chłopiec opowiada o nadmuchiwanych brutalnie żabach. Ofiarach, które nic i nikogo nie odkupiły. Zwierzętach ofiarnych, które w ostatnich konwulsjach dziecięca, bezradna wobec zła wyobraźnia przemienia w groźne smoki.
W dniach 26-28 września w Teatrze Miejskim w Gdyni odbędzie się finał 17. Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. W tym roku pod hasłem RELACJE, KONSTELACJE, WIĘZI.
W ubiegły weekend zakończyliśmy kolejny sezon artystyczny, który przyniósł wiele wspaniałych i niezapomnianych chwil.
11 sierpnia przeczytaliśmy wspólnie z Olgą Barbarą Długońską i Rafałem Kowalem książkę Jessiki Martinello i Gregoire’a Mabire’a pt. „Nawet potwory myją zęby”.