„Dziady” Mickiewicza na jubileusz Teatru Miejskiego

Kto nie ryzykuje, nie wygrywa. Zespół Teatru Miejskiego pod wodzą reżysera Krzysztofa Babickiego (dyrektora artystycznego tej sceny) udowodnił, że z tego trudnego zadania jest w stanie wyjść zwycięsko.

Świeża krew działa mobilizująco.

Na scenie zobaczyliśmy nową energię w wykonaniu artystów znanych nam od lat, a także interesujący powiew świeżości w wykonaniu trzech nowych twarzy, które wzbogaciły zespół aktorski Miejskiego: w kilku wyrazistych epizodach zabłysnął dobrze zapowiadający się Krzysztof Berendt (dzięki czemu partnerujący mu Maciej Wizner miał podniesioną poprzeczkę), bardzo dobrze wokalnie i aktorsko zaprezentowała się Weronika Nawieśniak (zeszłoroczna absolwentka studium wokalno-aktorskiego w Gdyni) jako Zosia i Anioł. Po raz pierwszy w aktorskim zadaniu mógł sprawdzić się w Gdyni reżyser Jacek Bała (który w Miejskim wystawił „Amadeusza”, „Mistrza i Małgorzatę” oraz „Balladynę”).
Trudno nie odnieść wrażenia, że skonfrontowany ze zdolną młodzieżą doświadczony zespół Miejskiego tylko na tym zyskał – świeża krew podziałała na niego moblilizująco.

„Dziady” w tradycyjnej odsłonie.

Gdyńska inscenizacja wszystkich czterech części „Dziadów” jest wystawiona tradycyjnie, z naciskiem na wagę słowa i aktorską robotę. Reżyser Krzysztof Babicki (twórca m.in. głośnego uwspółcześnionego przedstawienia „Dziadów” w katowickim Teatrze im. Wyspiańskiego w 2011 r.) tym razem zrezygnował z prób reinterpretacji Mickiewicza, którego nawet nie próbuje ugryźć w sposób innowacyjny. Jakby założył, że tak ważny dla naszej kultury tekst musi obronić się sam. I na tym wygrał.
Główną rolę Gustawa-Konrada powierzył Piotrowi Michalskiemu, który wyjątkowo oszczędnymi środkami, bez śladów aktorskiej szarży, potrafi stworzyć charyzmatyczną postać i przykuć uwagę widza, niemal nieruchomo podając tekst Wielkiej Improwizacji.
Ciekawe postaci stworzyli także Grzegorz Wolf jako Guślarz i Ksiądz Piotr, a przede wszystkim Monika Babicka w scenie hiobowego cierpienia matki – pani Rollison. W dwóch ciekawych epizodach zabłysnęła Beata Buczek-Żarnecka jako Sowa podczas obrzędu Dziadów i Gubernatorowa w scenie balu u senatora Nowosilcowa (Szymon Sędrowski).
Gdyńskie „Dziady” mają też udaną oprawę inscenizacyjną – intrygujące kompozycje muzyczne stworzył Marek Kuczyński (od dekad współpracujący z Babickim), a o minimalistyczną nowoczesną scenografię zadbał Marek Braun.

Najnowsze aktualności