Szymon Jachimek dramaturgiem Miejskiego
Z ogromną przyjemnością informujemy, że od 1 lutego 2025 dramaturgiem naszego Teatru będzie Szymon Jachimek.
„Amadeusza” Petera Shaffera przeszło 30 lat temu rozsławił w swoim Oscarowym filmie Miloš Forman. I chociaż słynny konflikt Antonio Salieriego i Wolfganga Amadeusza Mozarta (a raczej chorobliwa zawiść i zazdrość tego pierwszego, ukryte pod maską życzliwego pomocnika Mozarta), to najpewniej czysta fantazja literacka, relacje obu muzyków, pokazane w sztuce Shaffera w potężnym kontraście, utrwaliły obraz Salieriego jako przebiegłego i bezwzględnego wroga Mozarta. Historia rywalizacji cesarskiego kapelmistrza z lekkomyślnym, nierozważnym geniuszem jest jednak wspaniałym materiałem nie tylko dla filmu, ale też dla teatru, o czym przekonuje spektakl przygotowany przez Jacka Bałę w Teatrze Miejskim w Gdyni.
Imponuje już pierwsza scena, gdy w półcieniu oglądamy osobliwą nieruchomą postać w białej peruce zasłaniającej twarz. Na pierwszy rzut oka wygląda jak manekin, choć co jakiś czas przez jej ciało przechodzą skurcze. To Salieri w swojej ostatniej godzinie życia, który decyduje się wyjawić nam, widzom, sekret śmierci Wolfganga Amadeusza Mozarta – swojego śmiertelnego wroga, który już pierwszymi dźwiękami swoich melodii udowodnił rojącemu o nieśmiertelnej sławie kompozytorowi, że nigdy nie zbliży się do niezrównanego mistrzostwa kompozycji Mozarta, a tym samym nie zapisze się w historii muzyki. Salieri (w swoim starczym wcieleniu trzymający w ręce perukę niczym czaszkę Mozarta) jest naszym przewodnikiem po dworze, na którym nad twórczością Wolfganga Amadeusza Mozarta zastanawiają się najbardziej wpływowi ludzie ówczesnego Wiednia.
Sam Mozart nie ma nic wspólnego z nobliwością i dostojeństwem swoich protektorów. To sprośny i wulgarny, nienawykły do dworskich manier dzieciak, obdarzony równie wybitnym, jak muzyczny, talentem do popełniania gaf, formułowania niefortunnych wypowiedzi i obrażania swoich dobroczyńców. Z porażającą naiwnością wierzy też w dobre intencje nerwowo zajadającego czekoladki Salieriego i zachowuje się jak do bólu szczere i rozkapryszone dziecko na placu zabaw. Wszystko rozgrywa się w przestrzeni upozowanej na dworski salon ze stylowym fortepianem z epoki i klasycystycznymi meblami (bardzo dobra scenografia Karoliny Mazur), co jakiś czas urozmaicona dworskimi tańcami (choreografia Katarzyny Kostrzewy). Choć cała opowieść jest przedstawiana w sposób bardzo prosty, nieraz z przesadną wręcz dbałością o to, by widz się w niej nie pogubił, spektakl składa się z samych dobrze wymyślonych komponentów. Okrojono nieco sztukę z mniej znaczących postaci drugoplanowych, więc cały dwór królewski, wraz z „dwiema wietrznymi damami dworu” (informatorkami Salieriego) składa się z ośmiu postaci, gdzie niemal każda czymś się wyróżnia. Muzyka do spektaklu, podobnie jak w filmie, zbudowana jest utworów Mozarta i Salieriego. Zgrabnie wymyślono też, by aktorzy zastygali podczas granych przez siebie utworów lub „dyrygowali ich wykonaniem”. Jednak wszystko to pozostaje w cieniu popisu aktorskiego Piotra Michalskiego, którą rolą Salieriego wraca do swojej najwyższej formy. Chłód i opanowanie bohatera Michalskiego, każda jego emocja i reakcja na wygłupy Mozarta zaskakuje niespotykaną precyzją. To postać wielokrotnie przez Michalskiego złożona, w swojej bezduszności i bezwzględności na tyle szczera i ujmująca, że budzi więcej sympatii niż sam Mozart. Natomiast grający geniusza z Salzburga Maciej Wizner bardzo dobrze radzi sobie z trudną rolą lekkoducha i dużego dziecka, przekraczającego granice konwenansu i dobrego wychowania, groteskowo wyolbrzymiającego swoje reakcje i chichoczącego w sytuacjach, gdy wypada zachować powagę. Wszystkie sceny z udziałem Michalskiego i Wiznera są udane, nieprzesadzone i pełne napięcia. Dobrze prezentują się również wszyscy panowie z dworu, z cesarzem Józefem II (Mariusz Żarnecki) na czele. Bardzo dobrą, wyrazistą i zarazem zabawną rolę jego szambelana – Hrabiego von Stracka – przygotował Bogdan Smagacki. Niewiele ustępuje im schowany za piramidką ułożoną z rąk Hrabia Rosenberg czyli dyrektor opery (Rafał Kowal) – kwintesencja sztuczności i kumoterstwa. (…) Choć to spektakl wybitnie nakierowany na męskich bohaterów, przynajmniej o jednej aktorce warto napisać. Agnieszka Bała, grająca w spektaklu gościnnie ukochaną Mozarta, Konstancję Weber, w dworskim stroju przyciąga uwagę (najlepiej podczas rozmowy z Salierim w sprawie posady męża) (…) Jacek Bała bardzo sprawnie poustawiał cały zespół Miejskiego, sprawiający w „Amadeuszu” wrażenie dobrze funkcjonującej maszyny. Przez dwie godziny spektakl zachowuje swoją dynamikę, jest doskonale oświetlony (sam reżyser podjął się także reżyserii świateł) i bardzo precyzyjnie skonstruowany (…)
Z ogromną przyjemnością informujemy, że od 1 lutego 2025 dramaturgiem naszego Teatru będzie Szymon Jachimek.
W ostatni weekend odbyły się fantastyczne warsztaty pod hasłem „Jak zostać aktorem”!
15 stycznia rusza kolejna, już XII edycja konkursu im. Andrzeja Żurowskiego.