Hotel Westmister – czyli jak ukryć skok w bok ministra

Te warunki idealnie spełnia „Hotel Westminster” – typowa komedia małżeńska o niewierności, nie tylko męskiej.
Jak wiadomo, angielska farsa o oszukiwaniu męża lub żony jest instytucją niemal tak samo tradycyjną jak walka byków w Hiszpanii. W sztuce tej także mamy męża zdradzającego żonę (gra go Szymon Sędrowski) – poważnego wiceministra, wyczyniającego najdziksze brewerie, aby ukryć swój skok w bok.
Małżonka, piękna impulsywna Pamela, również marzy o tym, aby przyprawić mu rogi z sekretarzem męża, a ponieważ kłamstwo jest przywilejem pięknych i czarujących kobiet, czyni to z wielką wprawą i wdziękiem.
Chociaż jej urok dostrzega Georg Pigden, sekretarz (Bogdan Smagacki), bohatersko broni się przed pokusą zdrady. Nie powiem, czy poległ w tej nierównej walce.
„Hotel Westminster” nie jest ani komedią obyczajową, ani komedią charakterów, tu komizm jest raczej sytuacyjny. Sztuka wyreżyserowana została w szybkim tempie przez Bogdana Cioska. Choć pierwszy akt toczy się nieco za wolno… Ale cóż, zawiązuje się akcja i trzeba zaprezentować bohaterów. Akt drugi wręcz galopuje.
Jest w tej farsie wiele ról dobrych i dwie bardzo dobre: Bogdana Smagackiego i Beaty Buczek-Żarneckiej – aktorów znakomicie czujących się w rolach komediowych. Na pewno, zapamiętamy Elżbietę Mrozińską jako Lilly Chaterton, radną partii opozycyjnej, która stoi na straży moralności. Łatwo było przerysować tę postać, ale tym razem aktorka powściągnęła swój sceniczny temperament i stworzyła interesującą rolę charakterystyczną.

Wszyscy grają nad wyraz serio jak w dramacie, ale sam Ray Cooney uważał, że farsa ma więcej cech wspólnych z tragedią niż komedią. Bronił jej też przed zarzutami miałkości i głupoty.

„Nie ma żadnej różnicy między mężczyzną zastającym swoją żonę w łóżku z najlepszym przyjacielem w farsie, a mężczyzną zastającym swoją żonę w łóżku z najlepszym przyjacielem w tragedii. Jego reakcja w każdej ze sztuk powinna być taka sama. Różnica miedzy tymi dwoma gatunkami polega na odmiennej reakcji publiczności na to samo zdarzenie” (czytamy w programie sztuki).

Kelner sprytny Chińczyk

Oczywiście, są też w tej sztuce dwie piękne, zgrabne i czarujące młode kobiety – pokojówka Marietta (Marta Kadłub) oraz Jennifer, sekretarka pani premier (Monika Babicka) która sprytnie wysłała męża na narty, więc bez obaw zjawia się w hotelu na randkę z ministrem. Niestety, sytuacja nieoczekiwanie się komplikuje i biedna Jennifer w pewnym momencie ląduje w hotelowym wózku, którym kelner, sprytny Chińczyk (Maciej Wizner) rozwozi szampana i dzbanki z kawą, biorąc podwójne napiwki dla siebie i… swojej mamusi. Oczywiście, aby sytuację jeszcze bardziej zagmatwać, pojawia się kontuzjowany na nartach mąż Jennifer, Edward Bristow, bezrobotny aktor – gra go Piotr Michalski – znakomity jak zawsze.

Cały zespół grał dobrze, żywiołowo, ale bez szarży, z odpowiednim cieniowaniem szczegółów. Ciekawą i oryginalną scenografię do tego przedstawienia zaprojektował Andrzej Witkowski. Wędrujące bezszelestnie elementy dekoracji pozwalają na swobodne zmiany miejsca akcji. Raz jesteśmy w recepcji, za chwilę w jednym z pokoi. Jak wiadomo, Teatr Miejski nie ma sceny obrotowej, więc takie szybkie zmiany stanowią dla każdego reżysera niemały problem.
Andrzej Witkowski zaprojektował też kostiumy, należą mu się duże brawa za to, że potrafi tak pięknie ubrać, a raczej rozebrać aktorki. Warto zauważyć też ruch sceniczny, za który odpowiada Katarzyna Skawińska.

Farsy Cooneya są nieustannym źródłem radości. Jego zmysł obserwacji i akceptacja ludzkich słabości sprawiają, że każda z jego sztuk serdecznie bawi. Kto lubi farsę, niech koniecznie wybierze się na „Hotel Westminster”.»

Najnowsze aktualności