Józef K. jest bez winy

Stefan Iżyłowski należy do tych aktorów, którzy gdy wychodzą na scenę, robi się wręcz ciasno. W roli Józefa K. jest śmieszny i bezradny, a przecież… niezabawny. Gra mimiką. Zdziwiona twarz nagle się ożywia, unoszą się brwi. Duże ciężkie powieki. Powoli przychodzi zmęczenie, śmiertelne zmęczenie. Ze sceny na scenę Józef K. się kurczy, maleje. Przestaje walczyć, poddaje się. Zmęczenie widać w ruchu ręki, obrocie głowy, wolnym otwieraniu powiek – to ktoś kto już wie, że nie wygra. Znakomita rola – nie tylko aktorsko trudna, ale też wyczerpująca fizycznie, bo Stefan Iżyłowski praktycznie przez prawie dwie godziny nie schodzi ze sceny. Piękne ukoronowanie 50-lecia pracy scenicznej. Atutem spektaklu jest znakomite, najwyższej próby aktorstwo wszystkich! Każdy tu stworzył wyrazistą i ciekawą postać.

Najnowsze aktualności