Kłótnie małżeńskie, czyli co się wydarzy gdy zapanuje „Bóg mordu”

Spektakl rozpoczyna się od przybycia małżeństwa Reille do domu państwa Houillé, w celu wyjaśnienia przyczyn sprzeczki, do której doszło pomiędzy ich jedenastoletnimi synami. Spotkanie, mające doprowadzić do zgody pomiędzy chłopcami i ich rodzicami staje się przyczyną kłótni i wzajemnych oszczerstw.
Obie rodziny dzieli duży dystans – nie tylko ten, wynikający z zaistniałej sytuacji, ale także klasowy i materialny. Państwo Reille to typowi, nieco sztywni, eleganccy i mający poczucie wyższości przedstawiciele wysokich sfer. Alain (Szymon Sędrowski) jest pochłoniętym pracą adwokatem, nieustannie nękanym służbowymi telefonami. Annette (Monika Babicka) zajmuje się doradztwem podatkowym, a z woli męża także wszystkimi sprawami domowymi, które jak później wyzna doprowadzają ją do szaleństwa. Państwo Houille to z kolei niezbyt zamożni reprezentanci klasy średniej. Michel (Bogdan Smagacki) handluje sprzętami gospodarstwa domowego, a nerwowa Véronique (Elżbieta Mrozińska) pasjonuje się sztuką oraz historią Afryki, której poświęca swoje książki. Na co dzień pracuje w księgarni. Jest nieco zdziwaczałą intelektualistką, o czym świadczy stosowane przez nią górnolotne i metaforyczne słownictwo.
Początkowo każdemu z bohaterów tej sztuki brakuje autentyzmu. Podczas spotkania wszyscy przyjmują określone pozy, oficjalny ton, konwencjonalne zachowania. Veronique specjalnie na tę okazję piecze ciasto. Kupuje też żółte tulipany, których kolor współgra z kanapami i stolikiem tej samej barwy, składającymi się na całość scenografii przygotowanej przez Anettę Piekarską-Man. Kwiaty, które są oznaką radości i szczęścia, w sztuce symbolizują pozór i zakłamanie. Pozorne jest zaangażowanie państwa Reille w sprawę ich syna i chęć załagodzenia konfliktu. Pozorne są spokój i opanowanie Veronique, prawość Michela czy uczciwość Alaina, który choć powinien stać na straży sprawiedliwości dopuszcza się oszustw w prowadzonych sprawach. Sztuczną atmosferę potęgują ciągłe odejścia od tematu, rozmowy na temat sztuki czy przepisów na ciasta, które tak naprawdę nikogo nie interesują.
Dystans z czasem maleje, zmieniają się strony konfliktu, kiedy do głosu dochodzi męska i kobieca solidarność. Oficjalny ton opada, a powód spotkania staje się coraz mniej istotny, gdy atmosfera gęstnieje, a dla jej rozluźnienia na stole pojawia się dobrej jakości rum. Wtedy okazuje się, że urastające do rangi poważnego problemu wybite zęby Daniela stają się błahą sprawą w porównaniu z długo skrywanymi rodzinnymi nieporozumieniami. Bohaterowie ze zdziwieniem stwierdzają, że kłótnia synów wiąże się z ich pożyciem małżeńskim, które po obu stronach, nie rysuje się tak różowo, jak mogło się początkowo wydawać. Do głosu dochodzi tytułowy „bóg mordu”.
W całym tym zamieszaniu więcej jednak komedii niż dramatu. Ciekawy, zabawny tekst w połączeniu z doskonałą grą aktorską serwuje widzom niemałą dawkę śmiechu. I choć od samego początku domyślamy się, że będziemy mieli do czynienia z elementami humoru, na co wskazuje chociażby towarzysząca pierwszej scenie skoczna, dynamiczna melodia znana z filmów komediowych, dopiero w dalszej części spektaklu pojawia się komizm sytuacyjny i słowny. Śmieszy absurdalność problemów, takich jak chociażby pozbycie się przez Michela chomika, które w konsekwencji doprowadzają do małżeńskich kłótni i wzajemnego oskarżania się. Bawią pijackie wywody bohaterów, histeria Véronique czy miłe rozmowy Michela z matką. Szczególną uwagę przyciąga rola Sędrowskiego, który wciela się w bodaj najzabawniejszą z postaci. Dla podkreślenia humorystycznego charakteru swojej roli wykorzystuje grę mimiką, co sprawia, że widza rozbawiają nawet detale, takie jak pełne apetytu spojrzenie na butelkę rumu. Nie sposób pominąć też roli Mrozińskiej, której histeryczny śmiech, wybuchy graniczącej z szaleństwem wściekłości dynamizują akcję, a także tworzą wątek komiczny sztuki. Czasem jednak trudno jej, podobnie jak Smagackiemu, zachować dobrą dykcję, przez co ich wypowiedzi stają w niektórych momentach nie w pełni niezrozumiałe. Ten ostatni jest postacią, która początkowo mało ekspresyjna, cyniczna, pesymistyczna, z czasem staje się coraz bardziej wyrazista, ujawnia swój choleryczny, nerwowy charakter. Na tle tych trzech postaci nieco w cieniu sytuuje się rola Babickiej, pozostającej przez cały spektakl postacią najbardziej powściągliwą, zakłamaną, która nie pozbywa się płaszcza ułudy niemal do samego końca.
Żartobliwość wielu scen tej sztuki jest jedynie pozorna, ponieważ odsłania gorzką prawdę o bohaterach. Ujawnia przywiązanie do pieniądza i zobojętnienie na sprawy rodzinne Alaina, bezduszność Michela, rozpacz Annette, paranoję i szaleństwo Véronique. Maski opadają, każdy wyrzuca z siebie pretensje, żale i rodzinne brudy. Ta sztuka pokazuje co się może wydarzyć, gdy fałsz i skrywane nieszczęście staną się na tyle nieznośne, że będą musiały ustąpić miejsca gorzkiej prawdzie.
Bóg mordu to spektakl, dla tych którzy cenią sobie inteligentny humor, niosący jednocześnie głębszą, nie zawsze pozytywną refleksję.

Najnowsze aktualności