Misery i niebezpieczna psychofanka

Teatr Miejski w Gdyni, sobotni wieczór, premiera. Pusta scena, na szpitalnym łóżku leży mężczyzna. Półmrok rozjaśnia ogień w piecyku. Tak zaczyna się „Misery” – znakomity thriller, który napisał William Goldman na podstawie powieści Stephena Kinga. Okazuje się, że wiejskie drogi odcięła burza śnieżna, telefony zdają się nie działać, a znany pisarz Paula Sheldon, autor romansów o Misery, jadąc samochodem ulega wypadkowi.
Budzi się z połamanymi nogami w domu sympatycznej pielęgniarki, jak się okazuje swojej najwierniejszej fanki – Annie Wilkes (w tej roli Dorota Lulka). – Jestem twoją największą fanką, i uwierz mi drugiej takiej nie ma… oświadcza Annie. – Nigdy nie zrozumiesz, jak bardzo ktoś taki jak ja, może bać się stracić kogoś takiego jak ty.
W tym kameralnym przedstawieniu pojawia się jeszcze jedna ciekawa postać – szeryf Buster, którego gra Mariusz Żarnecki
Odzyskać kontrolę
Śledzimy akcję z napięciem. Jednak pomału uświadamiamy sobie, że Annie nie zechce już wypuścić pisarza z domu, ale i Paul zaczyna sobie z tego zdawać sprawę, próbuje więc walczyć, odzyskać kontrolę nad swoim życiem, za wszelką cenę. Kto wyjdzie zwycięsko z tego pojedynku na śmierć i życie? Finał jest zaskakujący. W Paula Sheldona wcielił się Szymon Sędrowski. To trudna rola, bowiem aktor przez cały czas leży na łóżku lub siedzi na wózku inwalidzkim. Bezradny, zależny od swojej opiekunki, miota nim ból, wściekłość, frustracja. Wspaniały jest zwłaszcza w scenie, gdy pełen gniewu mówi Annie jak okropne będzie zakończenie książki, którą pisze pod przymusem.
Aktor przekonywująco wcielił się w tę postać, ale to Dorota Lulka rozdaje karty i to ona bardziej skupia na sobie naszą uwagę. Zadanie miała niełatwe, widzowie, którzy widzieli znakomity film „Misery” porównywać ją będą z filmową Annie, którą genialnie zagrała Kathy Bates (nagrodzona za tę rolę Oskarem).
Pozornie łagodna
Kathy Bates to aktorka o słusznej posturze, Annie Wilkes Doroty Lulki to niewysoka, drobna kobieta. Pozornie łagodna, troskliwa. Szybko zdajemy sobie jednak sprawę, że to niebezpieczna psychofanka, która myli rzeczywistość z fikcją. Niesamowite są jej oczy, raz sprytne, raz czujne lub pełne chorej nienawiści. Aktorka gra całym ciałem, śledzimy przedziwne ruchy jej stóp, jakiś układ fałd sukni dopowiadają postać. Buduje rolę poza tekstem. Skupiona i wyciszona, pełna wewnętrznej siły. Takiej Doroty Lulki nie znałam, pokazała aktorstwo najwyższej klasy. W tym kameralnym przedstawieniu pojawia się jeszcze jedna ciekawa postać – szeryf Buster, gra go Mariusz Żarnecki.
Koronkowa robota
Scenograf Hanna Szymczak perfekcyjnie wykorzystała niewielką przestrzeń. Na Małej Scenie (foyer teatru) stworzyła miejsce akcji, które pomaga aktorom budować mroczną atmosferę zagrożenia. Jak zawsze świetne są kostiumy, szczególnie podobała mi się staroświecka sukienka Annie, która wiele nam mówi o tym kim jest opiekunka Paula.
Spektakl wyreżyserował Krzysztof Babicki, to naprawdę, precyzyjna, jubilerska robota. Przedstawienie jest logiczne, klarowne i konsekwentne, tu żaden ruch, najmniejszy gest nie jest przypadkowy. Tempo akcji, napięcie ani na moment nie słabnie, gdy śledzimy intrygujący pojedynek psychofanki z pisarzem. Warto zobaczyć tę opowieść, o niebezpiecznej fascynacji, chorej miłości i okrutnej próbie zdominowania myśli i uczuć drugiego człowieka. Zawładnięcia nim. Gorące brawa po premierze były jak najbardziej zasłużone.

Najnowsze aktualności