Musicalowy Dyzma w Teatrze Miejskim

Miłość, głupota, szczęście i chorobliwa żądza władzy w wersji musicalowej. To wszystko pokazuje Jan Szurmiej w spektaklu „Dyzma” na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, który miał premierą 5 października 2007 roku w Teatrze Miejskim im. W. Gombrowicza w Gdyni.

Libretto do musicalu na podstawie „Kariery Nikodema Dyzmy”, popularnego czytadła międzywojnia autorstwa Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, powstało już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Autorami byli Henryka Królikowska i Wojciech Młynarski, a muzykę napisał Włodzimierz Korcz. Gdyński reżyser, Jan Szurmiej postanowił jeszcze raz przywołać na scenie historię prostaczka-szczęściarza w swoim „Dyzmie”.
W tytułowej roli wystąpił gościnnie zaproszony Andrzej Chudy, aktor znany głownie z podkładów dubbingowych. Choć zagrał poprawnie i stworzył przekonująca kreację, jego rola została zdecydowanie przyćmiona przez zachwycającą grę Doroty Lulki. Aktorka, która już w zeszłorocznym spektaklu „Piaf” udowodniła, że ma niebanalne umiejętności wokalne i tym razem pokazała prawdziwą klasę. Grając postać ulicznego śpiewaka-narratora i komentatora kolejnych scen, tak naprawdę ona była główną bohaterką i gwiazdą spektaklu. Wielkie brawa należą się również występującej gościnnie Beacie Oldze Kowalskiej, która świetnie potrafiła stworzyć postać zaczepnej ulicznicy Mańki. Mroczne i melancholijne pieśni – najpierw samotnej, a potem porzuconej – prostytutki były zdecydowanie najwrażliwszymi elementami przedstawienia. (…) Tadeusz Dołęga-Mostowicz nie krył, że swą powieść napisał w celu skompromitowania ówczesnej władzy. Miał to być pamflet na układy polityczno-towarzyskie i głupotę elit. U Szurmieja jest podobnie, trudno w tej adaptacji aktualnego wydźwięku politycznego nie zauważyć. Przysłowiowe mruganie do publiczności widać na każdym kolejnym – dosłownie – kroku pnącego się po szczeblach kariery i fartu Nikodema. I choć wyładowanie ze wszelkich frustracji następuje dopiero na końcu, zgrabnie ubrane w kostium szalonego Żorża Ponimirskiego (bezbłędny Rafał Kowal), widzowie nie mogą mieć wątpliwości: „Dyzma” jest sztuką polityczną. Sztuką, która naśmiewa się z prywaty, kombinowanie i egoistycznej megalomanii polityków. Szczególni tych, którzy jak główny bohater, prezentują zaściankowo-narodową mentalność. Zbliżająca się data wyborów tylko podsyca ten śmiech.

Najnowsze aktualności