NEURASTENIK EGOCENTRYK. KTÓŻBY POMYŚLAŁ, PANIE ANDERSEN?

Słynna aktorka Johanne Luise Heiberg, jej mąż krytyk i dramatopisarz Johann Ludvig Heiberg i znany na całym świecie za pośrednictwem swych baśni Hans Christian Andersen – to postaci wiodące prym w życiu kulturalnym i artystycznym XIX-wiecznej Danii. Autor Godzin kota, sięgając po nie, nie tworzy w swej sztuce panoramy życia określonego środowiska, lecz obnaża indywidualne dramaty egzystencjalne skrywane pod maską ról publicznych weryfikowanych zwierciadłem społecznym. Tę konfesyjno-intymną aurę dramatu Babicki świetnie wyzyskuje w niewielkiej przestrzeni sceny kameralnej, zamykając bohaterów w nieco przytłaczającym, mrocznym pokoju, scenograficznie ograniczonym do kilku mebli i terrarium z wężem.
Odtwórcy głównych ról przez cały czas trwania przedstawienia trzymają rękę na pulsie, konsekwentnie i z wielkim wyczuciem prowadzą przyjęty meandryczny profil granych przez siebie postaci. Niezależna, świadoma siły swego temperamentu Johanne, w polemikach słownych z goszczącym w jej domu Andersenem, epatuje cynizmem, by po chwili rozgoryczona, na mocy traumatycznych reminiscencji z dzieciństwa i młodości, zamienić się w bezbronną kobietę szukającą zrozumienia u swego rozmówcy. Babicka zatem z naładowanej erotyzmem femme fatale, wyśmiewającej naiwność i infantylność baśniopisarza, zgrabnie przechodzi w niepokojący monolog osoby boleśnie doświadczonej przez życie, którą zaznane krzywdy ukuły w posąg chłodnej, wyniosłej i zdystansowanej wobec opinii innych. Partnerujący jej Szymon Sędrowski, jako Andersen, w tej kreacji przechodzi samego siebie. Jego bohater – żądny sławy, zaszczytów, uwielbienia ze strony czytelników – jak gąbka chłonie każdy pozytywny przejaw zainteresowania swoją osobą. W zetknięciu z sarkazmem Johanne na światło dzienne wychodzi jego naiwność, nadwrażliwość, także prostackość i paniczny strach przed odrzuceniem, popadnięciem w niełaskę opinii publicznej. Andersen Enquista to kosmopolita, neurastenik podszyty lękiem wypływającym z kompleksu nuworysza. W wykonaniu Sędrowskiego postać ta jest skończona, dopracowana w każdym charakterologicznym calu, począwszy od wysublimowanej mimiki, na osobliwej modulacji głosu skończywszy. Strategia gry aktora doskonale ukazuje poliwalentne oblicze bohatera. Andersen Sędrowskiego budzi na wskroś ambiwalentne emocje: jednocześnie irytuje, bawi, ale i wywołuje współczucie, kiedy opowiada m.in. o upokorzeniach doznanych w czasach wczesnej młodości.
Katalizatorem działań protagonistów jest postać Johanna Heiberga, męża aktorki, w rolę którego wciela się Eugeniusz Krzysztof Kujawski. Początkowo postać ta pozostaje jakby w scenicznym uśpieniu, tajemniczo nieprzezroczysta, wszystkiemu przyglądająca się z dystansu z pozycji milczącego demiurga. Dopiero gdy argumentacyjna potyczka między jego żoną a nowo przybyłym gościem nabiera tempa Kujawski-Heiberg obnaża swoją prawdziwą twarz, nie szczędząc żonie słów krytyki, upokarzających gestów, traktując ją jak andersenowskiego słowika – piękne i utalentowane cacko w klatce. Czwarta postać spektaklu – unieruchomiona wózkiem inwalidzkim i starczą indolencją Łysa (w tej roli Dorota Lulka), swoją obecność na scenie akcentuje dopiero w epilogu, tuż przed śmiercią, gdy obnaża blizny po poparzeniu, co rozwikłuje zagadkę jej tożsamości. Dowiadujemy się bowiem, że znieważona i okaleczona publicznie podczas pogromu żydowskiego w Kopenhadze straganiarka jest matką Johanne.
Babicki ulokował kapitał sztuki w aktorskiej intuicji i się nie zawiódł. W budowaniu poszczególnych kreacji wyczuwa się lekkość, swobodę interpretacji, ale i wspomnianą konsekwencję, która owocuje tutaj niezwykle równym pod względem artystycznym wykonaniem. Z życia glist to elektryzujące emocjami studium ludzkiego dramatu i cierpienia rozpisanego na cztery głosy. Warto wsłuchać się w każdy z nich.

Najnowsze aktualności