Teatr na żaglowcu

– Po raz pierwszy zaadaptowaliśmy zacumowany przy Nabrzeżu Pomorskim jacht na potrzeby teatru siedem lat temu – mówi Krzysztof Babicki, reżyser, a zarazem dyrektor artystyczny Teatru Miejskiego. – Wystawiliśmy wówczas adaptację powieści Guntera Grassa „Idąc rakiem”, która opowiada o zniszczeniu przez rosyjski okręt podwodny niemieckiego MS „Wilhelm Gustloff” w styczniu 1945 roku. Tekst ten to także historyczna i współczesna refleksja nad źródłami nazizmu. Na decyzję o wystawieniu akurat tego spektaklu na wyjątkowej scenie pod pokładem „Daru Pomorza” wpłynął klimat tej przestrzeni, a także świadomość, że obie jednostki (płynący w swój ostatni rejs „Gustloff” oraz „Dar Pomorza”) wyprodukowane zostały w tej samej hamburskiej stoczni Blohm und Voss.

Wybudowany w 1909 r. „Dar Pomorza” jest zabytkiem i pełni na co dzień funkcję muzeum. Do zaadaptowania go na potrzeby teatru potrzebna była w związku z tym zgoda dyrekcji Narodowego Muzeum Morskiego. Przestrzeń pod pokładem jest także bardzo wymagająca, więc ekipa techniczna miała bardzo trudne warunki pracy.

– Każdy spektakl to kilka godzin przygotowań. Najważniejsze jednak, że udało nam się osiągnąć zamierzony efekt i sukces frekwencyjny – przyznaje Krzysztof Babicki.

 

Za ciosem – pod wodę i w tango!

Po sukcesie „Idąc rakiem” (spektakl otrzymał m.in. nagrodę teatralną Marszałka Województwa Pomorskiego za spektakl roku) stało się oczywiste, że magia „Daru Pomorza” działa. Kolejny wybór Krzysztofa Babickiego i Pawła Huellego zaskoczył jednak zmianą tematu i nastroju. „Żółta łódź podwodna” (grana od 2015 roku) to zabawna historia opowiedziana z perspektywy dwóch fanek zespołu The Beatles, które po latach mieszkają w domu opieki społecznej. Warto też wspomnieć, że dla pokolenia żyjącego w latach 60. Gdynia i rock’n’roll mają także wyjątkowy związek. To dzięki marynarzom pojawiły się przecież w Polsce pierwsze płyty wielkiej czwórki i stąd rozchodziły się na całą Polskę.

W 2017 roku widzów przyciągnęła na „Dar Pomorza” kolejna podwodna prapremiera. Był to „Kursk” – historia rosyjskiego okrętu podwodnego z napędem atomowym, na którym w 2000 roku (podczas rejsu po Morzu Barentsa) doszło do wybuchu. Dopiero dwa lata po tragedii przyznano, że doprowadził do niej wybuch torpedy znajdującej się na okręcie. Spektakl prezentował historię tej katastrofy, był opowieścią o ostatnich godzinach życia marynarzy czekających na ratunek oraz prezentował mechanizmy medialnej manipulacji Kremla.

Kolejną propozycją graną w tej wyjątkowej przestrzeni był kultowy dramat Sławomira Mrożka „Tango”, wzbogacony jednoaktówką „Na pełnym morzu”. To opowieść o wszechwładnej dyktaturze niekontrolowanego chamstwa. Trzeba przyznać, że świat bohaterów umieszczonych w klaustrofobicznej przestrzeni zyskał też dodatkowy, metaforyczny wymiar.

Ciemność

Ostatnia tegoroczna propozycja Teatru Miejskiego grana pod pokładem majestatycznego żaglowca to adaptacja „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Przenosimy się w czasy kolonialne. Główny bohater historii – Marlow – wyrusza w górę rzeki Kongo, by odnaleźć tajemniczego Kurtza, który niespodziewanie przestał wysyłać ogromne transporty kości słoniowej. Pogłoski krążące o tym charyzmatycznym zarządcy są niepokojące. Podróż w nieznane staje się też pretekstem do eksploracji mrocznych zakątków ludzkiej psychiki. Ciekawym zabiegiem teatralnym jest tu wprowadzenie postaci nie z tego świata (antycznych Prządek Losu) oraz dodatkowe podkreślenie wątku antycznego podboju Brytanii przez Rzymian, gdy to właśnie nad Tamizą żyły „dzikie plemiona”. Choć twórcy nie pogłębili współczesnej refleksji nad kolonializmem, warto tego lata przypomnieć sobie tekst Conrada w wyjątkowej teatralnej scenerii.

Najnowsze aktualności