Plakat CZARNE WDOWY

Anna Burzyńska

Premiera

CZARNE WDOWY

Po śmierci mężów władzę przejmują one – kobiety mafiosów. O wiele bardziej okrutne, nieustępliwe, wyrachowane i cyniczne niż mężczyźni. Gotowe poświęcić wszystko dla honoru rodziny. Często wydają wyroki śmierci robiąc pizzę, siedząc u fryzjera albo bawiąc się z dziećmi. I ostro walczą między sobą o władzę. Dramatyczne i komiczne sploty wydarzeń, dużo świetnej muzyki i tańca – między innymi utwory kultowej włoskiej śpiewaczki Rosy Balistrerii, najsłynniejsze tarantelle i inne słynne pieśni włoskie z polskimi tekstami autorki scenariusza. A w tle opowieść o miłości pary młodych ludzi – „Romea” i „Julii” uwikłanych w mafijne rozgrywki swoich bezwzględnych matek.

Realizacja

Reżyseria: Józef Opalski
Kierownictwo muzyczne i aranżacje: Piotr Salaber
Scenografia: Marek Braun
Kostiumy: Jolanta Łagowska-Braun
Projekcje: Wojciech Kapela
Choreografia: Katarzyna Anna Małachowska
Przygotowanie wokalne: Barbara Czarkowska

Asystent reżysera: Olga Barbara Długońska
Sufler: Ewa Gawron
Inspicjent: Maciej Sykała
Producent: Ewa Szulist

Nagrań muzycznych dokonano w Studio 124 w Warszawie pod dyrekcją Piotra Salabera

Mariusz “Fazi” Mielczarek – saksofony
Krzysztof Barcik – gitary
Chris Aiken – instrumenty perkusyjne
Piotr Salaber – fortepian, czelesta

Realizacja nagrań – Chris Aiken


Czas trwania: 100 minut (z przerwą)

Występują

Recenzje

Zemsta jest rozkoszą bogiń. Mafia na scenie

W Teatrze Miejskim w Gdyni udana premiera sztuki Anny Burzyńskiej „Czarne wdowy”, w reżyserii Józefa Opalskiego. Ta piękna muzyczna opowieść o zakazanej miłości jest jakby żywcem wzięta z szekspirowskiej tragedii „Romeo i Julia”.

Czytaj więcej

Zemsta jest rozkoszą bogiń. Mafia na scenie

Młodzi ludzie Maruzella Fabbri (w tej roli Martyna Matoliniec) i Paolo Conti (Maciej Wizner) pochodzący z dwóch skłóconych mafijnych rodów są w sobie szaleńczo zakochani. Ich matki, które po śmierci mężów przejęły władzę gorąco się nienawidzą.
Bruna Fabbri (Elżbieta Mrozińska) i Rita Conti (Dorota Lulka) – to pełne temperamentu, ogniste Włoszki walczące ze sobą o wpływy, pieniądze i władzę w miasteczku.

Gasną światła na widowni, na ciemnej scenie na obrotowych krzesłach, tyłem do widzów siedzą: Bruna, Rita, Titta, Lola i Pietra. Każda z nich ma maskę żałobnicy nałożoną na tył głowy, więc widzom wydaję się, że kobiety siedzą przodem. To wdowy po mafijnych bosach, bezwzględne, okrutne, twarde jak stal.
– Wbrew temu, co ludzie gadają – to nie ja wpakowałam mężowi cztery kule w głowę – zapewnia Bruna.
– Angelo był wyjątkowym sukinsynem. Na szczęście przed śmiercią zdążyłam go totalnie oskubać. Jeśli płakać, to tylko w najnowszym modelu Porsche – mówi Rita.
Kobiety mafii znają życie, więc wzięły sprawy w swoje ręce, bo teraz nadszedł ich czas.
Płać i płacz
Tę historię poznajemy dzięki włoskim piosenkom w zachwycających aranżacjach Piotra Salabera. Chętnie posłuchałabym ich, gdyby zostały nagrane. Wspaniała jest piosenka „Jestem wdową”, którą słyszymy na początku przedstawienia, czy ta, wykonana przez cały zespół, „Płacz i płać!”.
Cóż, fryzjer Rocco (gra go świetnie, jak zwykle, Dariusz Szymaniak) płaci haracz zarówno pani Conti, jak i pani Fabbri.

Widzowie zapewne spierać się będą, która z mafijnych matek stworzyła ciekawszą rolę i piękniej zaśpiewała, czy Elżbieta Mrozińska, jako szorstka, bezwzględna matka, gotowa poświęcić córkę dla dobra mafijnej rodziny i wydać ją za gamonia Giuseppe Gotti, czy Dorota Lulka jako Rita Conti, mniej ekspresyjna, która przejmująco zaśpiewała „Lament”.
Dla mnie obie aktorki były znakomite. Bruna Fabbri bezwzględna i okrutna w pewnym momencie odsłania inną twarz, przyznając: „Samotna jestem i serce moje opustoszało. Nie ma przy mnie nikogo lecz jedno tylko wiem na pewno gorsza od śmierci jest jedynie obojętność”.
Pojawiają się też inne postacie, np. handlarz zwłok Maciej Sykała, czy Bogdan Smagacki – kapitalny jako lokalny mafijny boss.

Gdyńscy teatromani znający możliwości wokalne zespołu Teatru Miejskiego uśmiechają się, gdy Rafał Kowal grający gamonia Giuseppe Gottiego śpiewa, okrutnie fałszując, znaną piosenkę „Gigi L’amoroso”, bo jak wiadomo, aktor jest wyjątkowo muzykalny.
Pojawia się cyngielka Rity Lola – wdowa po gangsterze Angelo, gra ją Beata Buczek-Żarnecka. Jest Tita, wdowa po Alberto i Pietra, księgowa zakochana we fryzjerze Rocco, zabiła dla niego męża – gra ją Monika Babicka. Każda z „czarnych wdów” jest interesująca, choć te postacie zostały zaledwie naszkicowane.
Pomysłową scenografię zaprojektował Marek Braun. Przyznaję, nie przepadam za wyświetlanymi na scenie obrazami. Tym razem byłam zachwycona wizualizacjami, które uzupełniały scenografię, a pod powiekami pozostanie obraz włoskiego krajobrazu, gór i przybliżających się ku widowni domów małego, włoskiego miasteczka. Przedstawienie precyzyjnie wyreżyserował Józef Opalski, który z dramatopisarką Anną Burzyńską w Gdyni zrealizował na Scenie Letniej „W kręgu namiętności – „Tango Piazzolla” oraz na Małej Scenie – graną do dziś „Cafe Luna”.
Życie jest piękne
Podobnie jak w szekspirowskiej tragedii miłość młodych kończy się śmiercią. A w finałowej piosence aktorzy śpiewają: „Życie jest piękne. Czemu tak krótko trwa?”.»