Plakat Dziady

Adam Mickiewicz

Premiera

Dziady

„Dziady” to ponadczasowa opowieść o szalonej miłości i niespełnieniu.
O bohaterach, którzy zmagają się ze swoją tożsamością narodową. O nienawiści i zemście, które, niestety, są przekleństwem jednostek i narodów.
Wykorzystując wszystkie części dramatu: część II, IV, III łącznie z fragmentami Ustępu oraz część I Widowisko staramy się znaleźć odpowiedź, na przyprawiające o dreszcz pytanie, które Mickiewicz zadawał w swoich tekstach: „A wiesz ty, co to będzie z Polską za lat dwieście?” – czyli dzisiaj…

  • 19:00 duża scena
  • 19:00 duża scena

Realizacja

Scenariusz i reżyseria: Krzysztof Babicki
Muzyka: Marek Kuczyński
Scenografia: Marek Braun
Kostiumy: Hanna Wójcikowska-Szymczak
współpraca kostiumograficzna: Zuzanna Kubicz
Choreografia: Katarzyna Maria Migała
Światło: Marek Perkowski
Przygotowanie wokalne: Barbara Czarkowska
Konsultacje językowe: Katarzyna Styp – Rekowska

Asystent reżysera: Maciej Wizner
Suflerka: Ewa Gawron
Inspicjent: Krzysztof Dąbek
Producentka: Ewa Szulist


Czas trwania: 1h 30 min – przerwa – 50 min [przerwa trwa 20 minut]

Występują

Recenzje

„Dziady” Mickiewicza na jubileusz Teatru Miejskiego

Mickiewiczowskie „Dziady” w reżyserii Krzysztofa Babickiego, najnowsza propozycja Teatru Miejskiego w Gdyni, to całkiem udane i klarowne w przekazie przedstawienie w ciekawej oprawie muzycznej i scenograficznej.

Czytaj więcej

„Dziady” Mickiewicza na jubileusz Teatru Miejskiego

Kto nie ryzykuje, nie wygrywa. Zespół Teatru Miejskiego pod wodzą reżysera Krzysztofa Babickiego (dyrektora artystycznego tej sceny) udowodnił, że z tego trudnego zadania jest w stanie wyjść zwycięsko.

Świeża krew działa mobilizująco.

Na scenie zobaczyliśmy nową energię w wykonaniu artystów znanych nam od lat, a także interesujący powiew świeżości w wykonaniu trzech nowych twarzy, które wzbogaciły zespół aktorski Miejskiego: w kilku wyrazistych epizodach zabłysnął dobrze zapowiadający się Krzysztof Berendt (dzięki czemu partnerujący mu Maciej Wizner miał podniesioną poprzeczkę), bardzo dobrze wokalnie i aktorsko zaprezentowała się Weronika Nawieśniak (zeszłoroczna absolwentka studium wokalno-aktorskiego w Gdyni) jako Zosia i Anioł. Po raz pierwszy w aktorskim zadaniu mógł sprawdzić się w Gdyni reżyser Jacek Bała (który w Miejskim wystawił „Amadeusza”, „Mistrza i Małgorzatę” oraz „Balladynę”).
Trudno nie odnieść wrażenia, że skonfrontowany ze zdolną młodzieżą doświadczony zespół Miejskiego tylko na tym zyskał – świeża krew podziałała na niego moblilizująco.

„Dziady” w tradycyjnej odsłonie.

Gdyńska inscenizacja wszystkich czterech części „Dziadów” jest wystawiona tradycyjnie, z naciskiem na wagę słowa i aktorską robotę. Reżyser Krzysztof Babicki (twórca m.in. głośnego uwspółcześnionego przedstawienia „Dziadów” w katowickim Teatrze im. Wyspiańskiego w 2011 r.) tym razem zrezygnował z prób reinterpretacji Mickiewicza, którego nawet nie próbuje ugryźć w sposób innowacyjny. Jakby założył, że tak ważny dla naszej kultury tekst musi obronić się sam. I na tym wygrał.
Główną rolę Gustawa-Konrada powierzył Piotrowi Michalskiemu, który wyjątkowo oszczędnymi środkami, bez śladów aktorskiej szarży, potrafi stworzyć charyzmatyczną postać i przykuć uwagę widza, niemal nieruchomo podając tekst Wielkiej Improwizacji.
Ciekawe postaci stworzyli także Grzegorz Wolf jako Guślarz i Ksiądz Piotr, a przede wszystkim Monika Babicka w scenie hiobowego cierpienia matki – pani Rollison. W dwóch ciekawych epizodach zabłysnęła Beata Buczek-Żarnecka jako Sowa podczas obrzędu Dziadów i Gubernatorowa w scenie balu u senatora Nowosilcowa (Szymon Sędrowski).
Gdyńskie „Dziady” mają też udaną oprawę inscenizacyjną – intrygujące kompozycje muzyczne stworzył Marek Kuczyński (od dekad współpracujący z Babickim), a o minimalistyczną nowoczesną scenografię zadbał Marek Braun.

A wiesz ty, co to będzie z Polską za lat dwieście?

W Teatrze Miejskim w Gdyni w sobotę odbyła się premiera „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Krzysztofa Babickiego. W Konrada Gustawa wcielił się Piotr Michalski. Ten arcydramat mickiewiczowski nie należał do moich ulubionych utworów literackich aż do tej niezwykłej premiery. Okazało...

Czytaj więcej

A wiesz ty, co to będzie z Polską za lat dwieście?

Pojawiają się duchy
Przez widownię biegnie podest do sceny. Gasną światła. Kiedy rozjaśniają się ciemności, widzimy pracownię malarza, sztalugi, modelkę. Malarz (Grzegorz Wolf) za chwile staje się Guślarzem. Pojawiają się duchy i zaczyna pogański obrzęd Dziadów na cmentarzu.
Nie będę opisywać akcji, bo zapewne większość widzów zna tekst doskonale ze szkoły, a jednak jestem przekonana, że na nowo go odczyta, a pod powiekami pozostanie wiele scen.
Ot, choćby ta, gdy diabły otaczają śpiącego na czerwonej sofie Senatora Nowosilcowa, dręcząc go koszmarami, snem w którym wypada z łask cara. Szymon Sędrowski, perfekcyjnie wcielił się w postać Nowosilcowa – cynicznego, bezwzględnego okrutnika, który potrafi być czarujący i pełen uroku, a jak wiadomo zło, które ma wdzięk bywa dużo groźniejsze.
Prawdziwa kreacja
Konrada Gustawa grali najwspanialsi polscy aktorzy, to wielkie wyzwanie zmierzyć się z tą rolą. Piotr Michalski stworzył w gdyńskich „Dziadach” kreację. Mówi tekst cudownie, z mocą, ale bez krzyku. To poruszająca rozmowa z Bogiem. Rozmowa człowieka, który jest w niezgodzie ze światem, bo ten świat wart jest niezgody.
Chociaż aktorzy mówią tekstem Mickiewicza, widz słucha tego, co płynie ze sceny jak rozmów współczesnych. Tak jest np. w scenie, kiedy do celi Konrada schodzą się więźniowie. Komentują aresztowania, procesy, piją wino i… żądają pieśni, a kiedy Konrad przejmująco śpiewa: Tak! zemsta, zemsta na wroga, Z Bogiem – i choćby mimo Boga” – widownia zamiera.

Diabły na salonach
Niektóre z postaci na oczach widzów podlegają ewolucji -na przykład diabły ze świata piekielnego, stają się uczestnikami Salonu Warszawskiego, czy Balu u Senatora. W podwójnej roli widzimy Bogdana Smagackiego jako Belzebuba i Bajkowa, a Rafała Kowala jako Widmo i Jenerała.
Wszyscy, ale naprawdę wszyscy są znakomici. Panią Rollison przejmująco zagrała Monika Babicka. Wzrusza także Beata Buczek-Żarnecka, kiedy pojawia się jako widmo kobiety, którą Zły Pan wygnał z dzieciątkiem na mróz. Potem aktorka wciela się w Rajfurę, która zjawia się w pałacu Nowosilcowa, aby zwerbować kolejne kobiety na bale do senatora. Znakomici jak zawsze są: Dariusz Szymaniak, Mariusz Żarnecki, Krzysztof Wizner. W tym przedstawieniu mamy też udany debiut aktorski Krzysztofa Berendy.
Krzysztof Babicki ukazał Mickiewiczowski świat kosmiczny rozpięty między ziemią, piekłem i niebem, między dobrem a złem. Świat pełen magii i tajemnic. To jego autorska opowieść.
Podzieleni zginiemy
Gdyńskie „Dziady” są tekstem, który m.in. mówi o tym, jak niebezpieczne jest dzielenie społeczeństwa. Z ust jednej z postaci padają słowa: „podzieleni zginiemy marnie”.
– Adam Mickiewicz wielokrotnie zadawał w swoich tekstach pytanie: „A wiesz ty, co to będzie z Polską za lat dwieście?”. To pytanie zawsze mrozi – mówił przed premierą reżyser. – Pewnie nie znamy na nie odpowiedzi, ale mam nadzieję, że ten spektakl pozwoli ludziom snuć pewne hipotezy na ten temat.
Spektakl ogląda się i słucha znakomicie, ale jest to też wielka zasługa kompozytora Marka Kuczyńskiego, muzyka bowiem pełni w nim wyjątkowo ważną rolę, buduje napięcie i nastrój. Dzięki pomysłowej scenografii Marka Brauna, Babicki może rozgrywać akcję w kilku planach jednocześnie. Świetne, jak zwykle, są kostiumy Hanny Szymczak.
To znakomite przedstawienie, gorąco polecam. Zapewne wzbudzi gorące dyskusje i spory, a jest o co się spierać.»

Klasyka bez uwspółcześnień

Akcję dramatu umieszczono w uniwersalnej przestrzeni pracowni malarskiej, inspirowanej fragmentem „Oleszkiewicz” z „Dziadów cz. III, Ustęp”. Reżyser wspólnie ze scenografem Markiem Braunem wywiedli z niej postać malarza, którego zwać się powinno guślarzem, bo „dawno od farb i pędzla odwyknął: Bibliję tylko i kabałę bada”. Właśnie dlatego guślarz trzyma w ręce pędzel – broń, którą opędza się przed marami podczas odprawianych przez niego dziadów. Podczas tyrad bohatera stara się przecież odmalować Polskę taką, jak być powinna i jaka mu się marzy.
Ten pomysł determinuje scenografię spektaklu, zaaranżowaną jako pracownia malarska ze sztalugami, z efektownie podświetloną ścianą z pleksi w tle, stanowiącą konstrukcję, w której oglądać będziemy wiele różnych postaci z ruchomymi drzwiami, przez które wchodzi i wychodzi część bohaterów. By zdynamizować akcję, na widowni Dużej Sceny poprowadzono podest umożliwiający aktorom szybkie dostanie się na scenę, co znajduje swoje uzasadnienie szczególnie w momencie pojawienia się Gustawa (cz. I) oraz w scenie więziennej (cz. III).
Z lekturową dokładnością zaprezentowany zostaje obrzęd dziadów (cz. II). Przywołane zostaje Widmo Złego Pana (Rafał Kowal), duchy dzieci Józia i Rózi oraz marę Zosi (Weronika Nawieśniak), po którym nadjedzie Gustaw.
Grany przez Piotra Michalskiego bohater intryguje i ciekawi. W rozmowie z księdzem (cz. IV) najdobitniej brzmi słynny monolog: „Kobieto, puchy marny…” zbolałego, doświadczonego przez los, odrzuconego kochanka. Właśnie w wymiar relacji międzyludzkich – zarówno Gustawa z niedoszłą ukochaną, z księdzem, którego odwiedza po nocy, jak i z Bogiem podczas najsłynniejszego fragmentu „Dziadów”, czyli Wielkiej Improwizacji – zdaje się interesować reżysera najbardziej. Pewnie dlatego również scena więzienna pełna jest związanego z Bożym Narodzeniem ciepła i optymizmu, pomimo działającego na wyobraźnię stanu jednego z więźniów – Tomasza (Krzysztof Berendt).
Do czego już Krzysztof Babicki przyzwyczaił widzów Miejskiego – akcję uzupełnia oszczędna, czasem przesadnie ilustracyjna, ale ciekawa w brzmieniu muzyka Marka Kuczyńskiego, O kostiumy utrzymane w stonowanych kolorach (wyłączywszy krzykliwe kreacje dam podczas balu u Nowosilcowa) zadbała Hanna Szymczak (prawdziwą perełką jest kontrastująca z pozostałymi bardzo „kusząca” kreacja ducha Zosi). Światłem umiejętnie operuje Marek Perkowski.
Siłą tego spektaklu jest aktorstwo, budowane przede wszystkim z zapadających w pamięć epizodów. Wyróżnia się Beata Buczek-Żarnecka epizodem sowy. Dużo ożywienia wnoszą nowi aktorzy Miejskiego – bardzo dobra w roli Zosi i panny Weronika Nawieśniak oraz bardzo plastyczny w środkach wyrazu Krzysztof Berendt (wyrazisty w praktycznie wszystkich swoich epizodach).
Bardzo wiarygodnie rozpacz Rollisonowej odgrywa Monika Babicka, a senator Nowosilcow Szymona Sędrowskiego przechodzi metamorfozę od żałosnego klauna do zimnego, cynicznego władcy (…) Spektakl Miejskiego sprawdzi się zarówno jako przedstawienie adresowane do szkół, jak i propozycja dla każdego, kto oczekuje klasyki bez natrętnych, zazwyczaj banalnych uwspółcześnień. Reżyser umiejętnie prowadzi akcję i aktorów w rejony, które go interesują – szczególnie te związane z relacjami między bohaterami (…)