Plakat GRACZ

Fiodor Dostojewski

Premiera

GRACZ

Obezwładniająca siła i dreszcz emocji. Bezwzględny, niszczycielski nałóg, który nie pozwala odejść od stołu…gry.
Ruletka, poker, pieniądze, namiętność! „Gracz”, to w teorii gier – uczestnik gry, to człowiek, który opanowany żądzą wygranej nie wie, kiedy przestać; ktoś, kto zawsze zaryzykuje ostatnie pieniądze i dobre imię, bo… musi.
To także nowy spektakl na podstawie prozy Fiodora Dostojewskiego, który doskonale portretował ludzkie słabości i namiętności, a „Gracza” napisał, aby spłacić własne długi karciane. Tytułowy bohater zawieszony w próżni między niebezpieczną miłością do bezwzględnej kobiety a nieustającą obsesją gry, naiwnie wierzy, że „jutro wszystko się skończy”…
Czy na pewno?

Realizacja

Adaptacja: Andrzej Bubień
Scenografia: Witold Chmielewski
Muzyka: Bogdan Hołownia
Ruch sceniczny: Olga Wąchała


Czas trwania: 1 godzina 40 minute, bez przerwy

Występują

Recenzje

Gra o wszystko

Czytaj więcej

Gra o wszystko

Tytułowy bohater to gracz wplątany w niszczącą i obezwładniającą siłę ruletki, której pionkiem staje się na żądanie ukochanej kobiety. O co więc naprawdę toczy się gra? Czy stawką w niej jest miłość, pieniądze, czy własne życie? Czy żądanie Poliny, by Aleksy wygrał dla niej fortunę, jest też rodzajem igraszki, czy świadomym, determinującym działanie bohatera pragnieniem? Akcja rozgrywa się więc w cieniu największych ludzkich namiętności, bo mechanizmy i zasady hazardu obezwładniają wszystkie dziedziny życia. Kocha się z taką samą pasją i szaleństwem jak gra – gra i kocha się z taką samą werwą i bezwzględnością z jaką żyje. To błędne koło toruje bohaterowi drogę do szaleństwa, obłędu, zachwiania własnej świadomości i poczucia swojej tożsamości. Filip Frątczak doskonale oddaje wszystkie te stany. Z pokornego i uniżonego kochanka przemienia się raz w żądnego wrażeń uczestnika ruletki, który z dziecinną radością i dogłębną satysfakcję upaja się zwycięstwem albo ostatkiem sił, będąc wręcz na skraju psychicznego wyczerpania, nie godzi się z porażką, innym razem zaś w bezwzględnego i niewzruszonego narratora swojej własnej historii życia. Nie bez przyczyny uhonorowano Frątczaka kilkoma nagrodami, wszak udało mu się stworzyć niezwykłą kreację, na dodatek pierwszą przed gdyńską publicznością.
I ona zresztą staje się niejako uczestnikiem gry, próbując rozszyfrować mechanizmy sterujące słyszaną opowieścią. Hazard dotyka więc każdego, nawet wówczas, gdy nie stoi przed kołem ruletki i obstawia jej bieg. Niepotrzebnie serwuje mu się wprawdzie ogórki kiszone i szklankę z gorącą herbatą, bo to zbędne i niezbyt wytworne próby czynnego zaangażowania widza w spektakl. W tym przypadku pasja aktora wystarczy, by poczuć się wzruszonym opowiadaną historią.
Nad całym tym światem owładniętym niszczycielską manią hazardu czuwa tajemniczy obraz, który Aleksy od pierwszych chwil tuli do piersi. Modli się do niego, błogosławi go, ustawia na widocznym miejscu, budując ołtarzyk, wpatruje jak w wyrocznię, której zwierza się z trudnych do rozszyfrowania zagadnień, licząc na wskazówki. Czy jest to konterfekt Poliny czy Matki Bożej? Wizerunek kobiety tłumaczy desperackie pragnienie nieustannej gry, bo jeśli Polina to świętość, boski pierwiastek miłości, trzeba go strzec i walczyć o niego, jak o najwyższą wartość. Znamiona sakralne przybiera też miejsce wydarzeń. Witold Chmielewski w projekcie swojej ascetycznej scenografii stawia w centrum sceny łóżko, które po odwróceniu stanie się stołem hazardowym. Dwa symbole – miłości i gry, jak dwie wartości, ukrzyżują w końcu głównego bohatera, który do końca chce wierzyć w zmartwychwstanie.

Gracz, czyli solówka

„Gracz” w reż. Andrzeja Bubienia w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.
Wybierałem się na najnowszą premierę do Miejskiego z nadziejami. Po pierwsze zdarzenie miało się rozegrać na Małej Scenie, na której działy się najciekawsze rzeczy w poprzednim sezonie ( Bracia K. wg Dostojewskiego i Kompozycja w słońcu Villqista – mój ulubiony spektakl Miejskiego, choć wiem, jak jestem odosobniony „krytycznie” w tymże względzie). Po drugie inscenizacja Bubienia była już nagradzana, między innymi w Rosji (główna nagroda na XI Międzynarodowym Festiwalu Kameralnych Spektakli na podstawie twórczości Fiodora Dostojewskiego). Po kolejne – pełnię swoich możliwości przyszło zaprezentować nowemu aktorowi naszej sceny, Filipowi Frątczakowi, a miał to uczynić 13 grudnia i tak sobie wykombinowałem, że ta data + Dostojewski + Polska to coś może znaczyć. No i PO ostatnie: cuda się dzieją w naszym kraju, więc i na pewno jakiś domniemany zdarzy się na scenie przy Bema.
Śladowa scenografia , kilka rekwizytów: stolik z samowarem , szklankami i słoikiem z, jak się później miało wydać, istotnymi dramaturgicznie i towarzysko ogórkami, łóżko z podświetlaną płaszczyzną, duża, biała firanka zarzucona na ścianę – całość na czarnym tle. W tle muzyka momentami lekko jazzująca, lekko poważna – głównie sola fortepianowe. Zasiadających widzów witał wzrokiem aktor – siedzący na łóżku i owinięty w szary, żołnierski koc.
Rzecz zaczyna się z wolna i spokojnie. Filip Frątczak, interpretuje fragmenty powieści wybrane, jak się dowiedziałem po spektaklu, wspólnie przez interpretatora i reżysera. W rezultacie podczas blisko 80-minutowego przedstawienia uzyskujemy dopracowaną fabularnie opowieść o…. No właśnie.
W dzisiejszych kategoriach rzeklibyśmy o uzależnieniu od hazardu. Ale brzmi to tak sucho i mało romantycznie, że nudno. Lepiej byłoby stwierdzić, że o wielkiej namiętności, obsesji, koszmarze oraz miłości. A na pewno o tym pisał Dostojewski, który mechanizmu uzależnienia, dziś opisanego dokładnie i konkretnie, znać jeszcze naukowo nie mógł.
(…) Monodram to solówka. Frątczak grał czasami niczym Paco de Lucia, ale zdecydowanie częściej jak Kurt Cobain. Przeważała wielka dynamika i ekspresja, z rzadka przerywana chwilami wyciszenia i refleksji. Nie da się jednak ukryć, że aktorowi udaje się skupić uwagę widowni przez cały spektakl, co samo w sobie jest już wartością. (…)

Kameralna opowieść o miłości do ruletki i Poliny

Filip Frątczak, odtwórca głównej roli w monodramie „Gracz” według Dosotjewskiego, bierze się za bary z prozą rosyjskiego klasyka i jako interpretator wychodzi z tej próby zwycięsko. (…)
Czwartkowa premiera „Gracza” w Teatrze Miejskim w Gdyni to absolutny debiut Filipa Frątczaka na deskach gdyńskiej sceny.(…) Spektakl jest ponadgodzinnym popisem możliwości interpretacyjnych Frątczaka, które zresztą za tę rolę zgarnął już parę nagród. (…). Od lat oczarowany pisarstwem Dostojewskiego, którego śladami podążał, podróżując po Rosji i który zapładnia wyobraźnię aktora od czasów szkoły teatralnej, w „Graczu” daje upust tej fascynacji. Jego kameralna opowieść o rosyjskim nauczycielu, owładniętym dwoma namiętnościami: do ruletki i kobiety imieniem Polina, odsłania przed widownią wewnętrzny świat huśtawki uczuć. Emocje spełnienia, radość wygranej, niepewność gorzki smak poniżenia, poczucie katastrofy – oto życie tytułowego „Gracza”.
(…) Filip Frątczak jako interpretator prozy Dostojewskiego i sceniczny mag, za którym podąża uwaga widowni (aktor szybko nawiązuje kontakt z publicznością, ze swobodą zwraca się do niej, częstując herbatą z samowara o kiszonymi ogórkami) radzi sobie świetnie