Plakat HISTORIA FILOZOFII PO GÓRALSKU

Józef Tischner

Premiera

HISTORIA FILOZOFII PO GÓRALSKU

Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero pote porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi »filozofami«. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole. Bestsellerowa pozycja książkowa z sukcesem przełożona na język teatru. Niezwykle błyskotliwa, inteligentna i skrząca się charakterystycznym dowcipem opowieść o filozofii, filozofach, a co najważniejsze – o życiu po prostu. Ubarwiona piosenkami i próbami odpowiedzi na odwieczne pytania ludzkości: co było na początku? Jak powstał świat? Czym jest człowiek? A czym dusza?
Góralska muzyka na żywo, zabawa i wzruszenie gwarantowane.

 

Realizacja

Adaptacja i reżyseria: Bogdan Ciosek
Scenografia i kostiumy: Andrzej Witkowski
Muzyka: Paweł Moszumański
Przygotowanie wokalne: Barbara Czarkowska
Asystent reżysera: Bogdan Smagacki
Inspicjent: Krzysztof Dąbek


Czas trwania: 65 minut bez przerwy

Występują

Recenzje

Bacówka Platona

Apokryficzne opowieści o podhalańskich „mędrolach” składają się na dowcipną narrację, w obrębie której filozoficzna myśl ujęta została w anegdotyczny nawias. Tej narracji nie potrzebne są inscenizacyjne fajerwerki. Wystarczy wyraziste aktorstwo, dobrze pomyślany ruch sceniczny. Do tego skoczna, grana na żywo...

Czytaj więcej

Bacówka Platona

teatralny.pl
Przepis Bogdana Cioska na „Historię filozofii po góralsku” jest prosty – sceniczną rzeczywistość buduje tu przede wszystkim słowo. Apokryficzne opowieści o podhalańskich „mędrolach” składają się na dowcipną narrację, w obrębie której filozoficzna myśl ujęta została w anegdotyczny nawias. Tej narracji nie potrzebne są inscenizacyjne fajerwerki. Wystarczy wyraziste aktorstwo, dobrze pomyślany ruch sceniczny. Do tego skoczna, grana na żywo muzyka i barwne, inspirowane góralszczyzną kostiumy.

Wydana w 1997 roku „Historia filozofii po góralsku” jest humorystyczno-sentymentalnym przystankiem na drodze, którą biegnie filozoficzna myśl Józefa Tischnera. W Tischnerowskiej „filozofii człowieka” odnotowujemy nie tylko zwroty perspektywy ustawiającej myślenie o człowieku, ale i zmiany dotyczące samego sposobu „wyjaśniania człowieka” – nieustanne poszukiwania odpowiedniego języka, którym można człowieka wyrazić. Język, którym posłużył się Tischner w „Historii filozofii po góralsku” również wyrasta z potrzeby tych poszukiwań. Prosty, gawędziarski i pełen ciepłego humoru, krążący wokół człowieka i jego relacji z rzeczywistością, a przy tym głęboko dialogiczny. Nic dziwnego, że teatr upomniał się po ten język dość szybko.

O tym, jak dobrze brzmi on na scenie, wie doskonale Bogdan Ciosek, reżyser ostatniej premiery w gdyńskim Teatrze Miejskim – „Historii filozofii po góralsku” właśnie. Ciosek już raz zaadaptował dzieło Tischnera na potrzeby teatru – przedstawienie w chorzowskim Teatrze Rozrywki pokazano premierowo w listopadzie 2011 roku. Widzowie przyjęli spektakl bardzo ciepło, stąd zapewne decyzja o przeniesieniu go i zaprezentowaniu trójmiejskiej publiczności.

Na scenie widzimy trzy, zastygłe w ruchu postaci, w których rozpoznajemy modelowych przedstawicieli Podhala – Górola (Bogdan Smagacki), Gaździnę (Elżbieta Mrozińska) i Dziewkę (Beata Buczek-Żarnecka). Takie rozpoczęcie spektaklu zaznacza jego literacką proweniencję – zastygłe postaci przywodzą na myśl książkową ilustrację. Z drugiej strony obraz ten przypomina typową scenę rodzajową. To chyba całkiem słuszne skojarzenie, bo przedstawienie w swoisty sposób odmalowuje góralską codzienność – pracę, rozrywkę, zwyczaje. Jednak charakterystyczna dla malarstwa rodzajowego anonimowość postaci pojawia się tu tylko w inicjalnej scenie. Gdy tylko Górol, Gaździna i Dziewka ożywają, z ich rozmów wyłania się galeria bardzo konkretnych postaci – nazwanych i barwnie, dowcipnie opisanych.

Stasek Nędza z Pardałówki, Wincenty Galica z Biołego Dunajca, Jędrzek Chmura z Pyzówki, Władek Trebunia-Tutka z Białego Dunajca – „na pocątku wsędy byli górole”. A gdy jeden z nich z nudów wynalazł myślenie – powstała filozofia. Bo jak przekonuje góralski traktat filozoficzny Tischnera – to nie starożytna Grecja jest jej kolebką, ale swojskie Podhale. A zamieszkujących je „mędroli” historia obdarzyła obco brzmiącymi imionami jedynie „dla niepoznaki”. Trójka aktorów gdyńskiego przedstawienia wciela się w bohaterów Tischnerowskich gawęd – prostych mieszkańców gór, którzy pracując, bawiąc się, pijąc i kłócąc, mimochodem i często przypadkowo, wyławiają ze swojej codzienności „uniwersalne prawdy”. Filozofowanie przychodzi im naturalnie, jakby od niechcenia. Zdaje się być jakąś charakterystyczną dla tej społeczności, przyrodzoną jej właściwością, która ujawnia się najczęściej w całkiem prozaicznych okolicznościach.

Przedstawienie składa się z ciągu mini-biografii „mędroli” z Podhala. Tales z Miletu, Platon, Hipokrates, Heraklit z Efezu – Bogdan Ciosek, idąc za literackim oryginałem, z dużym humorem portretuje góralskich odpowiedników pierwszych filozofów. A przy okazji też i całą góralską społeczność. Bo w odróżnieniu od greckich myślicieli, którzy w powszechnej świadomości funkcjonują raczej jako oderwani od społeczeństwa indywidualiści, „mędrole” żyją w ścisłym otoczeniu innych. Ci zaś jawią się w spektaklu jako ludzie prości, skupieni na codzienności, pracowici, weseli. Ten sentymentalny, ciepły obraz góralszczyzny nie jest tu jednak bezkrytyczną laurką. Górale bywają chytrzy, interesowni, egoistyczni, lubią „wypić”. Jednak tym, co uderza w pokazanym obrazie najmocniej, jest silna więź, która spaja wewnętrznie barwną charakterologicznie zbiorowość. To dzięki niej „mędrole”, choć inni od reszty, bo obdarzeni rewelatorskim darem, nie noszą znamion odmieńców. A głoszone przez nich prawdy przyjmowane są przez pozostałych ze zdziwieniem, ale i z szacunkiem.

„Historia filozofii po góralsku” to spektakl, który zbudowany jest na komediowym potencjale tekstu Tischnera. Filozoficzność oryginału jest tu raczej zepchnięta na margines. Pojawia się, ale jakby przy okazji. Linia fabularna spektaklu opiera się głównie na anegdotycznych opowieściach o okolicznościach odkrywania filozoficznych prawd i charakterystyce ich odkrywców. Świat, który oglądamy w przedstawieniu, swój kształt zawdzięcza głównie aktorskim umiejętnościom zespołu Bogdana Cioska. Aktorzy nadają kształt opisanym przez Tischnera bohaterom, ale też powołują do życia trójkę zupełnie anonimowych, wzorcowych dla góralszczyzny postaci: Górola, Gaździnę i młodą Dziewkę. Opowieści o „mędrolach” w ich wykonaniu słucha się dobrze i równie dobrze ogląda – skoczny rytm języka podkreśla dobrze opracowany ruch sceniczny, bardzo energiczny, momentami inspirowany ludowym tańcem. Aktorzy czują nasycony góralszczyzną język Tischnera oraz specyficzne poczucie humoru, którym przesiąknięty jest literacki oryginał i uzupełniają go świetnie wykonanymi przyśpiewkami (Elżbieta Mrozińska i Beata Buczek-Żarnecka to jedne z najlepszych głosów w zespole Teatru Miejskiego). Stwarzają na scenie bardzo malowniczy, a przede wszystkim żywy obraz Podhala. Czynią to niejako na przekór przytłaczającej i nieco kiczowatej scenografii Andrzeja Witkowskiego. Wysypana sztucznym śniegiem scena i imitacja okien „z widokiem na Podhale” jest w moim przekonaniu dość toporna i zbyt dosłowna.

Anegdota, taniec i śpiew to składniki dominujące w spektaklu Bogdana Cioska. Ale rozrywkowy ton tego przedstawienia cichnie dość nieoczekiwanie w finale, kiedy głos otrzymuje Władek Trebunia-Tutka z Białego Dunajca, „dla niepoznaki” zwany Platonem. Prosty, emocjonalny język podhalańskiego „mędrola” niespodziewanie gubi humorystyczny ładunek przenikający wcześniejsze opowieści i staje się narracją, która dowcip przekształca w refleksję. Potem znów następuje cisza, a bohaterowie spektaklu zastygają w ruchu. Stają się żywą ilustracją. Do opowieści o góralszczyźnie, która pod powłoką dowcipnej gawędy kryje filozoficzny traktat. A my w to współistnienie nie wątpimy.

Ino wsędy byli górole

Historia filozofii po góralsku” w Teatrze Miejskim to spektakl tryskający radością życia, odświeżający i mądry, a aktorstwo jest tu najwyższej próby.

Czytaj więcej

Ino wsędy byli górole

Historia filozofii po góralsku” w Teatrze Miejskim to spektakl tryskający radością życia, odświeżający i mądry, a aktorstwo jest tu najwyższej próby.

Nareszcie teatr, który zachwyci wszystkich. Teatr prawdziwy. Niewątpliwie jest w tym spektaklu doskonałość aktorskiego rzemiosła, olśniewająca czystość gestu, swoboda. Ale przecież nie rzemiosło urzeka nas w tym przedstawieniu. Urzeka nas jego autentyczność. „Historia filozofii po góralsku”, według księdza Józefa Tischnera, na gdyńskiej scenie tryska radością życia, jest pulsująca, odświeżająca i mądra. „Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero pote porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi filozofami. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole” – napisał ksiądz Tischner w swojej legendarnej już książce „Historia filozofii po góralsku”. Na scenie oglądamy inteligentną, skrzącą się dowcipem opowieść o filozofii, filozofach, tyle że przeniesioną do świata podhalańskich górali. Na Małej Scenie, czyli foyer Teatru Miejskiego w Gdyni, „Historia filozofii po góralsku” w reżyserii i adaptacji Bogdana Cioska. – Nie po to człek jest mądry – twierdził Tischner – żeby wszędzie rozgłaszać, jak to było na początku, więc też dla niepoznaki ci główkujący górale nazywali się inaczej. Tak więc ten, co „z nudów wynaloz myślenie”, to nie był Tales z Miletu lecz Stasek Nędzy z Pardałówki. Jest Jędrek Chmura z Pyzówki, omyłkowo zwany Heraklitem z Efezu, i Bryjka Józek z Ochotnicy – podhalański Diogenes, są i inni.

Hultajska trójka.
Spektakl rozpisany został na troje aktorów i skrzypka. Bogdan Smagacki, grający Górola, od pierwszego wejścia zawojował publiczność. Jego vis comica jest niezrównana, sama obecność aktora na scenie przykuwa wszystkie spojrzenia. Ale też Elżbieta Mrozińska jako Gaździna i Beata Buczek-Żarnecka grająca Dziewkę pokazały aktorstwo najwyższej próby. Ta góralska (hultajska) trójka rozrabia na scenie, bawi nas, głosząc mądrości niekiedy zaskakujące. Górol zapewnia na przykład, że „Pustać to jest pół litra na dwók”. Przedstawienie inkrustrowane jest zabawnymi przyśpiewkami: „Kiebyk mioł śpirytus i święconom wode, przerabiałbyk dziywki ze staryk na młode”. Skrzący się inteligentnym dowcipem, pełen humoru i radosnych anegdot spektakl zaprasza do rozważań nad życiem śladem najważniejszych traktatów filozoficznych, które podane są w zaskakująco logicznej i niezwykle prostej formie.
Zachwyca bajkową scenografią Andrzeja Witkowskiego, choć to tylko dwie górki zmarzniętego śniegu z chatami góralskimi i pokryta szronem metalowa przegroda, za którą znajduje się okno z widokiem na Giewont. Akcji towarzyszy piękna muzyka Pawła Moszumańskiego. To pełne uroku, śmiechu, ale i mądrości przedstawienie. Wszyscy realizatorzy odpowiedzialni są za sukces, szczególnie Bogdan Ciosek. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz będziemy mogli oglądać spektakle w jego reżyserii na gdyńskiej scenie.

Duch ks. Tischnera w Gdyni

Pełen humoru spektakl oddający klimat kultury góralskiej i osobowość twórcy tekstu – księdza Józefa Tischnera.

Czytaj więcej

Duch ks. Tischnera w Gdyni

Pełen humoru spektakl oddający klimat kultury góralskiej i osobowość twórcy tekstu – księdza Józefa Tischnera. Tak widzowie na gorąco oceniali spektakl „Historia filozofii po góralsku” na podstawie książki pod tym samym tytułem. W pełni podzielam takie opinie. Filozofia to temat trudny i często odstraszający. Cóż dopiero mówić o historii filozofii! To przekazywanie myśli ludzi, którzy wiele lat temu zastanawiali się nad sensem życia. Jak uczynić łatwiejszym poznanie takiej wiedzy? Przetłumaczyć na prosty język i dodać zabawne anegdoty. Na ten pomysł wpadł zmarły 15 lat temu ks. prof. Józef Tischner. Teraz adaptację jego jednej z najsłynniejszych książek możemy oglądać w Teatrze Miejski w Gdyni. Udało się na scenę przenieść jej klimat – wiedzę dostępną dla wszystkich, klimat góralski i pełne humoru sytuacje. Jest jednak pewien problem, który przeszkadza w odbiorze. O nim za chwilę. O wystawieniu „Historii filozofii po góralsku” w Gdyni marzył od lat dyrektor artystyczny sceny Krzysztof Babicki, który był przez dwa lata studentem księdza profesora. Namawiał do wyreżyserowania sztuki Bogdana Cioska, także byłego studenta ks. Tischnera. Jednak ten zgodził się dopiero kiedy przestał odpowiadać za program gdyńskiego Festiwalu Sztuk Współczesnych R@port. Reżyserowi i jednocześnie autorowi adaptacji udało się nie tylko przekazać treść, ale także oddać osobowość autora, o czym powiedział mi po premierze arcybiskup senior Tadeusz Gocłowski.

– Znakomicie przygotowane, a z drugiej strony stoi mi przed oczami Józek, którego znałem przez lata całe. I dzisiaj patrząc na to i słuchając tych tekstów, zdawało mi się, że to on sam mówi – podkreślił abp Gocłowski, który przez 20 lat mieszkał w Krakowie i spotykał się często z ks. Tischnerem. – Józiu, znakomity filozof, ale jednocześnie góral z krwi i kości. Trzeba przyznać, że poza Józkiem, którego słuchałem przez cały czas stale przed oczami miałem góry i górali, choć treść to filozofia. Ta adaptacja dla potrzeb teatru jest po prostu znakomita – podsumował były metropolita gdański. W przedstawieniu odnajdziemy charakterystyczną dla ks. Tischnera otwartość na człowieka i szacunek dla jego odmiennych poglądów. Nie ma moralizowania, nie ma przemawiania ex cathedra. Najważniejszy jest człowiek, także taki z przywarami i wadami. Na scenie widzimy górski krajobraz, scena tonie w śniegu, aktorzy mają stylizowane kostiumy. Nie ma jednak przeładowania szczegółami, bo tekst jest najważniejszy. Problem jednak tkwi w tym, że tekst czasem jest niezrozumiały. Aktorzy nie mówią czystą góralską gwarą, ale i tak momentami nie wiadomo co chcą przekazać. Wielu widzów po spektaklu przyznawało, że mają tylko to jedno zastrzeżenie. Ale przedstawienie, mimo tych trudności, polecają innym. Aktorzy świetnie opanowali gwarę i znakomicie pokazali cechy charakterystyczne dla górali (oceniam to jako mieszkanka Pomorza, a nie znawczyni kultury podhalańskiej) (…) Cała trójka zmierzyła się także z trudnym śpiewem z Podhala. Grający na żywo na skrzypcach Krzysztof Jakub Szwarc dodał kropkę nad „i”. Premiera „Historii filozofii po góralsku” odbyła się 31 stycznia na małej scenie Teatru Miejskiego w Gdyni. Przedstawienie na stałe wchodzi do repertuaru.