Plakat JESZCZE BARDZIEJ ZIELONA GĘŚ

Konstanty Ildefons Gałczyński

Premiera

JESZCZE BARDZIEJ ZIELONA GĘŚ

Eksplodujące humorem i kolorem przedstawienie, będące zderzeniem mistrza pióra, jakim jest Konstanty Ildefons Gałczyński z wirtuozem nastrojowej muzyki – Grzegorzem Turnauem. Z pomocą tych wnikliwych i wrażliwych obserwatorów świata, reżyser Jarosław Kilian przeniesie nas w uroczy świat scenek Teatrzyku Zielona Gęś. Publikowane niegdyś na ostatniej stronie ”Przekroju” miniatury teatralno – kabaretowe z udziałem groteskowych i śmiesznych w swych działaniach postaci bawiły czytelników odzwierciedlając cechy Polaków w krzywym zwierciadle. Alojzy Gżegżółka, pies Fafik, Osiołek Porfirion, czy Profesor Bączyński cieszą niezmiennie do dziś. Nasz spektakl nosi tytuł Jeszcze bardziej Zielona Gęś, ponieważ zostaną w nim wykorzystane nieznane dotąd teksty Gałczyńskiego.
A zatem, Teatr Miejski w Gdyni ma zaszczyt przedstawić Jeszcze bardziej Zieloną Gęś.

 

Spektakl bierze udział w Konkursie na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa” realizowanym dla uczczenia przypadającego w 2015 roku jubileuszu 250-lecia teatru publicznego w Polsce. Konkurs organizuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego

Realizacja

Reżyseria i scenografia: Jarosław Kilian
Muzyka: Grzegorz Turnau
Aranżacje: Grzegorz Turnau, Paweł Piątek
Choreografia: Jacek Tomasik
Przygotowanie wokalne: Barbara Czarkowska
Asystentka scenografa: Sabina Czupryńska
Asystent reżysera: Mariusz Żarnecki
Efekty pirotechniczne: Stanisław Jacek Bigus


Czas trwania: 100 minut bez przerwy

Występują

Recenzje

Gęś na plaży

Prawie dwugodzinny seans najprzedniejszej rozrywki, łączącej dowcip najwyższej klasy, absurd, groteskę, nadrealizm, nawet makabrę. Mistrzostwo tekstów Gałczyńskiego leży jednak nie tylko w umiejętności żonglowania wysublimowanym i bardzo specyficznym poczuciem humoru, lecz także w demaskatorskich możliwościach „Teatrzyku Zielona Gęś”.

Czytaj więcej

Gęś na plaży

Twórcy „Jeszcze bardziej Zielonej Gęsi”, przedstawienia, które premierowo pokazano w ostatni piątek czerwca na Scenie Letniej Teatru Miejskiego w Gdyni, sporo zaryzykowali.
Reżyser spektaklu – Jarosław Kilian – już raz zmierzył się z dramatycznymi miniaturami Gałczyńskiego. W 2000 roku na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie pokazał Zieloną Gęś: świetny spektakl, znakomicie przyjęty przez widzów i krytykę, z niezapomnianą Ireną Kwiatkowską w roli Hermenegildy Kociubińskiej. Jeszcze bardziej Zielona Gęś – wedle słów reżysera – to niejako sequel warszawskiego przedstawienia z 2000 roku, uzupełniony o nowe teksty Gałczyńskiego, przekazane twórcom przez córkę poety, i nowe piosenki, skomponowane specjalnie na potrzeby spektaklu przez Grzegorza Turnaua. Z sequelami zaś – jak wiadomo – bywa różnie, zazwyczaj jednak kojarzą się one z wydarzeniami o dość wątpliwej jakości artystycznej, próbującymi za wszelką cenę (i zazwyczaj z marnym skutkiem) powtórzyć sukces pierwowzoru. Na szczęście tego sequela ta mocno zakorzeniona w powszechnej świadomości – bo też posiadająca solidne ku temu podstawy – zasada nie dotyczy. „Jeszcze bardziej Zielona Gęś” to błyskotliwe, bardzo dobrze skonstruowane i szalenie zabawne przedstawienie „najmniejszego teatrzyku świata”.

Rozpoczynające się „Ośmioma dniami stworzenia” przedstawienie stanowi (uzupełniony piosenkami) ciąg scenek i skeczy, wybranych z pokaźnego zbioru stworzonych przez Gałczyńskiego miniaturowych utworów. W rezultacie otrzymujemy prawie dwugodzinny seans najprzedniejszej rozrywki, łączącej dowcip najwyższej klasy, absurd, groteskę, nadrealizm, nawet makabrę. Mistrzostwo tekstów Gałczyńskiego leży jednak nie tylko w umiejętności żonglowania wysublimowanym i bardzo specyficznym poczuciem humoru, lecz także w demaskatorskich możliwościach „Teatrzyku Zielona Gęś”. Oparte na językowych grach, eksploatujące wieloznaczność słów i popularnych frazeologizmów, a także zręcznie operujące nonsensem teksty Gałczyńskiego odkrywają nasze narodowe przywary, przyzwyczajenia i upodobania. Jarosław Kilian umiejętnie z tych dobrodziejstw korzysta. Ogromną zaletą jego spektaklu jest fakt, iż oparł się on pokusie „unowocześniania” tekstów Gałczyńskiego, co mogłoby przecież prowadzić w stronę taniej kabaretowości. Owszem, pewnych zmian dokonano, mają one jednak bardzo subtelny, mało inwazyjny charakter, jak wprowadzenie hasła „pin i zielony” w Dziwnym kelnerze, co w tym przypadku tylko (i aż) potęguje komiczny wymiar „restauracyjnej sytuacji”.

Utwory, które składają się na „Jeszcze bardziej Zieloną Gęś”, tworzą wspólnie przedstawienie doskonale oddające charakter cyklu „pod wezwaniem”, pożartego przez koty i zmartwychwstałego zielonego ptaka. W przedstawieniu Kiliana mamy i elementy makabreski (wspomniany już Dziwny kelner czy Wesele na Kurpiach), i groteski (Cztery piosenki o przedmiotach codziennego użytku), ale też i fragmenty przepojone szczególnego rodzaju kombinacją nostalgii, oniryzmu i subtelnej ironii (słynna Zaczarowana dorożka). Spektakl Jarosława Kiliana bardzo dobrze obrazuje literacką żywiołowość minidramatów Gałczyńskiego: zaskakujące puenty, przekorność i swoistą złośliwość w obchodzeniu się z poszczególnymi bohaterami, nieustanne i bardzo ironiczne kwestionowanie artystycznych, kulturowych, historycznych i obyczajowych schematów.

Usytuowanie Sceny Letniej Teatru Miejskiego (plaża w gdyńskim Orłowie), barwne, nawiązujące do powojennej mody kostiumy i scenografia odsyłająca do surrealistycznych obrazów René Magritte’a (jej autorem jest sam reżyser) – wszystko to sprawia, że „Jeszcze bardziej Zielona Gęś” to bardzo sycąca uczta dla oka. Twórcy spektaklu doskonale wykorzystali specyfikę Letniej Sceny i jej aranżacyjne możliwości. Usytuowana na piasku konstrukcja stanowiła tło, które wielokrotnie uwypuklało nadrealny charakter poszczególnych scen, tworzyło wyjątkowy klimat, odrywający momentami całkowicie od otaczającej rzeczywistości. Są w przedstawieniu Kiliana sceny-obrazy, które właściwie funkcjonują poza słowem, tworząc odrębną znaczeniowo jakość: jak spacer dwóch sióstr, Śmierci i Nocy, czy wylewająca iskry pompa z onirycznej Ballady o samotnej pompie. Kolorystyka scenografii i krajobrazu, pośród którego usytuowana jest Scena Letnia – zdominowana przez błękit – w połączeniu z barwnymi kostiumami bohaterów i czernią garniturów obsługi technicznej spektaklu dawała momentami efekt wręcz baśniowy.

Grzegorz Turnau, twórca muzyki do spektaklu, stwierdził, że jego intencją było stworzenie kompozycji momentami pastiszowej i wodewilowej. W rezultacie muzyka w Jeszcze bardziej Zielonej Gęsi bardzo dobrze współgra z tym, co dzieje się na scenie, i świetnie oddaje specyficzny charakter teatrzyku Gałczyńskiego. Śpiewane przez aktorów piosenki po pierwsze brzmią przebojowo, po drugie zaś – tworzą niejako odrębną i wyrazistą przestrzeń w spektaklu Kiliana, która jednak dopasowuje się doskonale do pozostałych struktur przedstawienia.

„Jeszcze bardziej Zielona Gęś” przypomniała, jak duży potencjał komediowy i wokalny tkwi w zespole Teatru Miejskiego w Gdyni. W przedstawieniu występuje aż siedemnastu aktorów i widać, że wszyscy oni w świecie Gałczyńskiego czują się nadzwyczaj dobrze. W spektaklu zwracają uwagę zarówno role większe – znakomicie śpiewająca Dorota Lulka jako Hermenegilda Kociubińska, Mariusz Żarnecki w roli Profesora Bączyńskiego, bardzo zabawny Szymon Sędrowski jako Gżegżółka czy Elżbieta Mrozińska w roli Zielonej Gęsi, jak i te mniejsze – rzadziej pojawiający się na scenie Osiołek Porfirion (Rafał Kowal) czy Pies Fafik (Bogdan Smagacki). Właściwie każdy z aktorów ma w przedstawieniu Kiliana momenty świetne i zasługujące na uznanie, jednak do moich faworytów należą Beata Buczek-Żarnecka w roli Śpiewającej Kelnerki, Monika Babicka jako Pysia i Maciej Wizner, czyli Szapurski Zbyszko – Dziwny Kelner z jego udziałem to według mnie jeden z najlepszych fragmentów przedstawienia.

Jarosław Kilian powrócił do Gałczyńskiego i jest to powrót w bardzo dobrym stylu.

Piosenki z Teatrzyku Zielona Gęś

Dla młodszych to kontakt z niemal nieznaną im poezją, dla starszych, sentymentalno-nostalgiczne przypomnienie Teatrzyku Zielona Gęś. Na Scenie Letniej zaprezentowano „Jeszcze bardziej Zieloną Gęś” (…)

Czytaj więcej

Piosenki z Teatrzyku Zielona Gęś

Dla młodszych to kontakt z niemal nieznaną im poezją, dla starszych, sentymentalno-nostalgiczne przypomnienie Teatrzyku Zielona Gęś. Na Scenie Letniej zaprezentowano „Jeszcze bardziej Zieloną Gęś” (…) Krótka, zgrabna forma i ironiczny, niekiedy absurdalny humor – taki jest „najmniejszy teatrzyk świata”, czyli Teatrzyk Zielona Gęś” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Z kilkudziesięciu żartobliwych, lapidarnych utworów, na Scenie Letniej w Gdyni ulepiono przedstawienie przypominające ceniony powojenny teatrzyk i dowcip Gałczyńskiego. To forma programu kabaretowo-wokalnego o zróżnicowanym poziomie zarówno aktorów, jak i – przede wszystkim – inscenizacji kolejnych utworów. W lekkiej, korespondującej z widokiem chmur i morza scenerii (scenografię przygotował będący jednocześnie reżyserem przedstawienia Jarosław Kilian) i przy użyciu kilku mobilnych mebli lub rekwizytów na kółkach artyści starają się wyczarować świat z pogranicza poezji śpiewanej, kabaretu i piosenki aktorskiej. Jednak niemal cała pierwsza część spektaklu rozczarowuje. Piosenki śpiewane przez aktorów Teatru Miejskiego w Gdyni nie mają mocy. Gdzieś stępiono ostrze satyry Gałczyńskiego, dzięki której „Zielona gęś” bawiła ludzi w czasach PRL-u. Brakuje też krótkich wprowadzeń do kolejnych utworów, charakterystycznych dla Teatrzyku Zielona Gęś. Te pojawiły się – z korzyścią dla widowiska – w dalszej części przedstawienia. Wśród najciekawszych utworów wymienić należy: „Dziwny kelner” (śpiewany przez Szapurskiego Zbyszka, czyli Macieja Wiznera), „Zamyślony kelner” (śpiewa Alojzy Gżegżółka, czyli Szymon Sędrowski), „Ballada o samotnej pompie” (w wykonaniu Hermenegildy Kociubińskiej, czyli Doroty Lulki), czy „Cztery piosenki codziennego użytku” – każda z nich należy do najlepiej zainscenizowanych w spektaklu. Tak jest w przypadku utworów „Durszlak” w wykonaniu Szymona Sędrowskiego, „Szelki” zaśpiewanych przez Dorotę Lulkę, „Żelazko”, wykonywane przez Śpiewającą bufetową, czyli Olgę Barbarę Długońską z chórkiem oraz „Maszynka do mięsa” – popis Profesora Bączyńskiego (Mariusz Żarnecki). Swoje dobre momenty mają również Śpiewająca Kelnerka (Beata Buczek-Żarnecka), Pies Fafik (Bogdan Smagacki), czy Zaczarowany dorożkarz (Maciej Sykała) (…) Nieco filmowy charakter ma muzyka Grzegorza Turnaua, bogata brzmieniowo, pogodna i wesoła, jednak nie do końca dopasowana do wydarzeń na scenie. Ciekawy, prosty, nieprzesadzony ruch sceniczny ułożył Jacek Tomasik. Całe przedstawienie ma być lekkim, łatwym i przyjemnym zwieńczeniem dnia i charakter spektaklu oraz wykonanie części programu (szczególnie w drugiej części spektaklu) daje na to spore nadzieje. Wyraźnie też aktorzy na scenie jeszcze się docierają, na czym podczas premiery ucierpiały najbardziej skecze kabaretowe. A dodatkowi, stali bohaterowie pokazów na Scenie Letniej – szum morza, widok fal oraz zapadający w takiej scenerii zmierzch – to najwięksi sojusznicy artystów. Bez względu na to czy wieczór jest ciepły czy nieco chłodniejszy.