Jolanta Janiczak
Premiera
JOANNA SZALONA: KRÓLOWA
Finalistka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej Jolanta Janiczak tworzy niezwykle nowoczesną choć opowiedzianą z perspektywy wieków, fantazję historyczną na temat Joanny Kastylijskiej, zwanej Szaloną. Charyzmatyczna bohaterka próbuje znaleźć swoje miejsce w okrutnym świecie politycznych i erotycznych intryg dworskich. Czy ta wrażliwa i delikatna kobieta była tylko narzędziem w bezwzględnej walce o władzę, czy też opętaną niszczącą namiętnością do własnego męża „szaloną” królową? W „Joannie Szalonej…” niczym w największych dramatach Szekspira żądza, zemsta i obsesyjna zazdrość idą w parze z miłością, namiętnością i ostatecznym poświęceniem. Dokąd zmierza ten pochód…?
Spektakl przeznaczony dla widzów od 16 roku życia.
Pokaz przedpremierowy nauczycielski: 26 października o 19.00
Pokaz przedpremierowy studencki: 27 października o 17.00
Realizacja
Reżyseria: Waldemar Raźniak
Dekoracje i światło: Jan Polivka
Kostiumy: Martyna Kander
Muzyka: Karol Nepelski
Ruch sceniczny: Liwia Bargieł
Asystent reżysera: Grzegorz Wolf
Czas trwania: 90 minut bez przerwy
Występują
Recenzje
Joanna Szalona – jedyna normalna
Mocnym akcentem rozpoczął się tegoroczny festiwal R@Port w Gdyni. Premiera „Joanny Szalonej; Królowej” to najlepsza w ostatnim czasie propozycja Teatru Miejskiego. Porządny tekst i aktorstwo to jego atuty.
Czytaj więcejJoanna Szalona – jedyna normalna
Gdyńska inscenizacja, która w niedzielę zainaugurowała konkursowe prezentacje tegorocznego Festiwalu Sztuk Współczesnych R@Port, jest drugim odczytaniem tekstu Janiczak. Nieco skróconym, pozbawionym pary drugorzędnych wątków, od strony wizualnej odwołującym się do historycznych wydarzeń, które stały się osnową dramatu. Fakty te wpisuje we współczesny nawias m.in. dzięki prostemu zabiegowi: współcześnie ubrani aktorzy otrzymują historyczne kostiumy dopiero na scenie i na oczach widzów przebierają się przy pomocy garderobianych.
Zakochana do szaleństwa
Główną postacią jest XVI – wieczna królowa Hiszpanii Joanna Kastylijska, ze względu na problemy z psychiką, zwana szaloną, która przeszła do historii jako postać tragiczna, ofiara rodzinno – dworskich ambicji i intryg. Szaleńczo zakochana w mężu – Filipie Pięknym z rodu Habsburgów – przez niego zdradzana i upokarzana, próbuje zachować resztki kobiecej godności. A kiedy śmierć starszego rodzeństwa zmusza ją do objęcia tronu, władzę najpierw wydziera jej mąż, po jego śmierci, jej ojciec Ferdynand Aragoński, wreszcie rodzony syn Karol V. A ona sama, uwięziona w klasztorze, spędza kolejne dekady w samotności. Wcześniej jednak w szaleńczej namiętności trwa przy ciele zmarłego męża, bo wreszcie ma go tylko dla siebie…
Jak mówi Waldemar Raźniak, reżyser gdyńskiego spektaklu, właśnie kontekst historyczny wydał mu się w tekście Janiczak najbardziej inspirujący.
Zdradzona przez bliskich
W tytułowej roli obsadził pełną ekspresji Elżbietę Mrozińską, która na tak ciekawe zadanie aktorskie czekała od lat. Obdarzona szczególnym rysem tragizmu i szaleństwa stworzyła dużą rolę dramatyczną kobiety rozpiętej gdzieś pomiędzy wykrzyczanym żalem do najbliższych, a rozpaczliwą próbą obrony własnej godności i prawa do uczuć. A przede wszystkim owładniętej namiętnością do wiarołomnego męża (udana, doprawiona dystansem i szczyptą ironii rola Rafała Kowala). To jeden z trzech mężczyzn, którzy ją zdradzili. Najpierw ojciec (bezwzględne zwierzę polityczne w interpretacji Grzegorza Wolfa), który w tekście Janiczak popełnia na córce grzech kazirodztwa, kupczy jej ręką dla celów politycznych, by wreszcie pozbawić ją władzy i zamknąć w klasztorze. Potem mąż. A na koniec syn Karol V. W znakomitej, nieoczywistej roli wystąpiła (ucharakteryzowana na coś w rodzaju gnoma) Marta Kadłub, która na scenie najpierw jest niemowlęciem, potem wprowadzanym w życie przez dziadka młodzieńcem pozbawionym uczuć wyższych i wreszcie rosnącym w siłę despotycznym władcą.
W tę strategię wpisuje się też jedyna bliska Joannie kobieta – jej matka Izabela (Dorota Lulka jako dystyngowana i wyniosła władczyni dbająca o formę), która ma dla niej jedynie zimny dystans lub okrucieństwo.
Jest w tej sztuce coś z szekspirowskiego fatalizmu, ale też wiele z naszej współczesności. Za każdym razem, gdy tekst nabrzmiewa dramatyzmem, natychmiast jest przełamywany współczesną frazą. Przewodnikiem widza po historycznych wydarzeniach jest postać Suchego Faktu (Piotr Michalski), niczym kronikarz rejestrujący zdarzenia… tabletem.
Miłość ci wszystko wybaczy? O „Joannie Szalonej; Królowej” Teatru Miejskiego
Rzadko zdarza się, by w jednym spektaklu udało się pogodzić humor, dobrą grę aktorską z interesująco przygotowaną w najdrobniejszych szczegółach inscenizacją, pełną wielkich „szekspirowskich” tematów, gdzie miłość i walka o władzę tworzą niepokojącą całość. „Joanna Szalona; Królowa” to jeden z...
Czytaj więcejMiłość ci wszystko wybaczy? O „Joannie Szalonej; Królowej” Teatru Miejskiego
Rzadko zdarza się, by w jednym spektaklu udało się pogodzić humor, dobrą grę aktorską z interesująco przygotowaną w najdrobniejszych szczegółach inscenizacją, pełną wielkich „szekspirowskich” tematów, gdzie miłość i walka o władzę tworzą niepokojącą całość. „Joanna Szalona; Królowa” to jeden z najlepszych spektakli Miejskiego ostatnich sezonów.
„Joanna Szalona; Królowa” nie oddaje historii, choć oparta jest na faktach. Spektakl Teatru Miejskiego w Gdyni, inaugurujący Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port nie przenosi widza po prostu do ironicznie podanej przez autorkę Jolantę Janiczak historii, nawiązującej do walki o tron hiszpański na przełomie XV i XVI wieku. Ta wyjątkowa „historical fiction” uwzględnia rzeczywiste zdarzenia: historię Joanny Szalonej, która niespodziewanie uzyskała dostęp do hiszpańskiego tronu po śmierci starszego rodzeństwa, walkę o koronę z ojcem Ferdynandem Aragońskim, wielką, noszącą znamiona szaleństwa miłość do męża Filipa Pięknego, którego nie chciała pochować po jego śmierci oraz organizowanie przez Joannę uroczystych pochodów z trumną ukochanego i sypianie ze zwłokami męża.
Janiczak stworzyła z nich zmyśloną opowieść o mechanizmach „wielkiej polityki” na przykładzie losów dwóch kobiet – Izabeli Kastylijskiej („modelowej władczyni, poświęcającej dla dobra kraju życie osobiste”) i Joanny Szalonej – kobiety szaleńczo zakochanej, ale też bardzo nieszczęśliwej w swojej nieodwzajemnionej miłości do męża.
Reżyser gdyńskiego spektaklu Waldemar Raźniak skupił się na bardzo precyzyjnym rozczytaniu tekstu, odrzucając jego wulgarność i drażniącą swoją dosłownością obsceniczność (np. obcięcie przez Joannę piersi dziewczynie, z którą Filip Piękny ją zdradza, przedstawione jest tu w formie buntu, sprzeciwu Joanny wobec zdrad męża – to w wykonaniu Mrozińskiej raczej manifest zdradzanej kobiety niż zemsta i tortura na jednej z kochanek Filipa). Raźniak umiejętnie tonuje satyryczny wymiar tekstu, nie gubiąc przy tym dystansu do tematu sztuki.
Świat bohaterów świetnie obrazuje umowna, oszczędna, złożona z żaluzji, ram, rusztowań i wielkiego rozkładanego łoża scenografia Jana Polivki. Zaskakują już pierwsze chwile spektaklu, podczas których niemal wszyscy bohaterowie uprawiają fitness – rozciągają się, biegają po scenie, rozgrzewają mięśnie. Gdy zacznie się właściwa akcja przedstawienia – kostiumy historyczne Izabeli i Joanny „spłyną” z nieba i zostaną założone na oczach widza przez garderobiane podczas początkowych kwestii, w czasie których Joanna oraz jej rodzice Izabela i Ferdynand opowiadają o swojej roli w historii. Ironię w planie historycznym podkreśla też postać Suchego Faktu – komentatora wydarzeń z nieodłącznym tabletem w dłoni, którym filmuje bohaterów.
Kostiumy (przygotowane przez Martynę Kander), podobnie jak tekst, „mówią” wiele na temat bohaterów spektaklu. Świetnie wygląda na wpół dziki Niewolnik (z maską na twarzy) czy zmysłowa Wolność, szczególnie atrakcyjna dla łasego na kobiece wdzięki Filipa Pięknego. Jednak największe wrażenie robi charakteryzacja i kostium Karola V, dziecka Joanny i Filipa Pięknego. Grająca go Marta Kadłub (zdecydowanie najlepsza, świetnie poprowadzona rola tej aktorki w Teatrze Miejskim) charakteryzację traktuje jak część swojej roli.
O sukcesie spektaklu – najlepszej produkcji Teatru Miejskiego od czasu „Idąc rakiem” – przesądza nie tyle interesująco przedstawiona historia, co wspaniała postawa aktorów. Reżyser dał miejsce każdemu z nich. Szczególnie wyrazista jest postać Joanny, brawurowo i z pełnym oddaniem zagrana przez Elżbietę Mrozińską. To jedna z tych ról, na które się czeka i które ogląda się ze ściśniętym gardłem. Mrozińska nie wydaje się groteskową marionetką w rękach mężczyzny. To kobieta, która wręcz płonie z miłości, kocha swojego męża pomimo poniżenia, odrzucenia, zdrad i psychicznych tortur, jakim jest poddawana. Padające ze sceny parokrotnie słowa „czy ktoś się ze mną utożsamia?” brzmią jak krzyk rozpaczy, wobec którego trudno przejść obojętnie.
Bardzo dobrze wypadają też jej partnerzy – Rafał Kowal, grający Filipa Pięknego, Grzegorz Wolf w roli ojca-pedofila, pozbawionego skrupułów w walce o wpływy Ferdynanda oraz Dorota Lulka – surowa, powściągliwa królowa matka, Izabela. Bardzo cielesną rolę metaforycznej Wolności stworzyła Monika Babicka (piękna, zmysłowa scena miłosna Wolności z Filipem Pięknym, dla którego staje się właściwie kochanką w wymiarze cielesnym i metaforycznym). Bardzo sugestywny jest też Niewolnik Macieja Wiznera, a konsekwencją w budowie swojej roli aż do przerażającego finału – narodzin dyktatora, zaskakuje Marta Kadłub w najbardziej intrygującej roli spektaklu – Karola V. Przestrzeni na pokazanie swoich umiejętności nie ma właściwie tylko Piotr Michalski – jego Suchy Fakt to obserwator spektaklu, widz na scenie, obdarzony głosem komentarza.
Spektakl „Joanna Szalona; Królowa” Teatru Miejskiego to opowieść o walce o władzę wpisanej w wielki ludzki dramat. Zaskakuje rozmachem inscenizacyjnym, grą aktorską i precyzją, z jaką aktorzy podają tekst. Ta niemal szekspirowska tragedia w wykonaniu zespołu Teatru Miejskiego naprawdę wciąga. Nie mam wątpliwości, że warto ją poznać.
Ja nie jestem
Dzieło Janiczak, finalistki ubiegłorocznej Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, to rodzaj historycznego recyklingu. Autorka posługując się skrawkami informacji na temat rzeczywistej postaci historycznej – Joanny Kastylijskiej, dziedziczki koron hiszpańskich – stworzyła (a)historyczną, poszarpaną, histeryczną wręcz narracyjnie herstory. Waldemarowi Raźniakowi z powodzeniem udało...
Czytaj więcejJa nie jestem
Pełen naddatków język dramatu Janiczak sprawdził się w umownej, skromnie zaaranżowanej przestrzeni. Główne elementy scenografii, którą stworzył Jan Polivka, to kraty i olbrzymie łoże pełniące też funkcje ringu i katafalku. Aktorów widzimy już w chwili wejścia do teatralnej sali – ubrani w białe, sportowe kostiumy, w rękawicach bokserskich i ręcznikiem pod pachą rozgrzewają się pod okiem ubranej w czarny, obcisły kostium Wolności (Monika Babicka). To przygotowywanie się do wejścia w rolę, a następnie dosłowne ubranie spektaklu w „historyczny kostium”, nie jest być może inscenizacyjnie oryginalne, nie razi jednak, bowiem – po prostu – bardzo dobrze wpisuje się w koncepcję „wyłaniania się” (ale też i „wymyślania”) opowieści, którą zawarła w swoim dramacie Janiczak.
Monstrualność żądz i odmieniana przez wszystkie przypadki cielesność – to w zasadzie lejtmotyw w spektaklu Raźniaka. Szaleństwo tytułowej Joanny (Elżbieta Mrozińska) widzimy już w momencie wyłonienia się postaci na scenie. Jest nim monstrualność jej pragnień i fantazji. Punktem wyjścia jest w spektaklu ślub Joanny z Filipem Pięknym (Rafał Kowal). Wydaje się, że rozsadzana wewnętrznym „chceniem” Joanna znalazła dzięki temu ujście dla rozpierających ją żądz. Ale Filip jest zainteresowany jedynie jej koroną, odrzuca Joannę, odrzuca przede wszystkim jej rozdygotane namiętnościami ciało. Wybiera hordy kochanek, a próbującą do niego rozpaczliwie przywrzeć Joannę wciąż od siebie odpędza.
Monstrualność żądz i odmieniana przez wszystkie przypadki cielesność – to w zasadzie lejtmotyw w spektaklu Raźniaka. Joanna i wszyscy ją otaczający przede wszystkim pragną, pazernie chcą, łapczywie żądają. Niewierny mąż Joanny, Filip zwany Pięknym chce przede wszystkim… dobrze się bawić. Przy okazji może trochę „porządzić”. Rafał Kowal wyśmienicie wykreował postać leniwego, pospolitego hedonisty. Jego Filip jest płaski, pozbawiony dwuznaczności, tajemnic. Polowanie, seks i przywileje władcy – w tych ramach zawiera się egzystencja Filipa. Nic więcej nie oczekujcie – zdaje się mówić do widzów Filip, który w wykonaniu Kowala jest zadziwiającym wcieleniem bezpretensjonalnej arogancji. Ojciec Joanny, Ferdynand Aragoński (Grzegorz Wolf), to z kolei postać, której nie jest dane realizowanie swoich pragnień w tak niezawoalowany sposób, jak jest to w przypadku Filipa. Z wielkim brzuchem i szklanką whisky w dłoni, ordynarny Ferdynand zna swoje miejsce w królewskiej hierarchii. Wskazuje mu je nieustannie nieznoszącym sprzeciwu głosem jego oschła, despotyczna żona, Izabela Kastylijska (Dorota Lulka). Ta niska, pozbawiona głosu pozycja sprawia, że Ferdynand – który nie może krzyczeć – szepcze. W kącie, w ukryciu szepce do ucha ośmioletniej córki i wykorzystuje jej ośmioletnie ciało do zaspokajania swoich żądz. Ciałko Joanny jest dla niego poletkiem do uprawiania swoich snów o potędze, jest zakamarkiem, w którym Ferdynand daje upust seksualnym potrzebom. Galerię konsumentów, nabywców towarów i usług zamyka matka Joanny. Ściśniętej wpijającym się w ciało gorsetem Izabeli nie interesuje seks, dla niej ciało jest numerem w rejestrze poddanych. Ciało pozbawione imienia, powielane bez końca zapełnia jej przestrzenie panowania, jest czymś, co po prostu się posiada, co przynależy do niej.
Posługując się takimi figurami egzystencji, Raźniak stwarza świat, któremu bardzo blisko do prozy Michela Houellebecqa (i nie jest to chyba mylne wrażenie, Janiczak współpracowała przecież z Wiktorem Rubinem przy Cząstkach elementarnych w Teatrze Polskim we Wrocławiu). W Joannie Szalonej; Królowej bohaterowie to istoty zdehumanizowane, które trwają w ułudzie „możliwości wyspy”. To trwanie to przede wszystkim istnienie ciała, samotnego, ale też i egzystującego w ścisłej izolacji do innych ciał – co samotność owa tylko pogłębia. Bohaterowie Raźniaka to już tylko i jedynie konsumenci, których konsumpcja określa, czyni ich wygranymi bądź przegranymi, wszystko zależy od ich możliwości uczestniczenia w procesie konsumowania. Postać Wolności koresponduje tu w tym kontekście także z Houellebecqiem – wolność jest pozorna, złudna, polega jedynie na możliwości wyboru: towar czy usługa. Wolność prowadzi Filipa w objęcia kochanek, nic innego nie proponuje. W powieści Poszerzenie pola walki Houellebecq przypisał swemu bohaterowi taką obserwację: „Z pewnością, mówiłem sobie, w naszych społeczeństwach seks faktycznie stanowi drugi system różnicowania, całkowicie niezależny od pieniędzy; i jako system różnicowania funkcjonuje równie bezwzględnie. Efekty działania tych dwóch systemów są zresztą dokładnie takie same”. Seks jako swoisty system różnicowania to także jedna z najważniejszych linii znaczeniowych spektaklu Raźniaka. Ale nie tylko. Pochłanianie, pożeranie, posiadanie definiuje istotę egzystencji bohaterów gdyńskiej inscenizacji. Joanna szaleńczo wpija się w Filipa, bo taki schemat istnienia przekazali jej Ferdynand i Izabela. Jej syn, poczwarny Karol (Marta Kadłub), kompulsywnie oddaje się jedzeniu – to jego pole wchłaniania, to jego sposób realizacji pożądania.
Grająca główną rolę Elżbieta Mrozińska nie obawiała się sięgnąć w konstruowaniu swojej roli po śmieszność. Jej Joanna przypomina momentami stereotyp współczesnej nastolatki – istoty przede wszystkim „chcącej”. Tu i teraz, natychmiast, na wzór rozwydrzonego dziecka. Jej Joanna jest rozhisteryzowana, nadpobudliwa, jest kobietą, która autentycznie czuje i cierpi, by za chwilę stać się karykaturą zdradzanej żony. Reszta zespołu aktorskiego również nie zawiodła. Doskonale ogląda się Grzegorza Wolfa i Dorotę Lulkę. Aktorzy zbudowali swe role z dużą dozą autoironii, świetnie czując dramat Janiczak. Zaskakująco wypada Marta Kadłub w roli obciążonego genetycznie Karola – dziecka-potworka, fizycznego odzwierciedlenia „plugastwa” toczącego rodzinę Joanny. Zwraca też uwagę drugoplanowa rola Macieja Wiznera – ciała bez twarzy, seksualności wcielonej, pozbawionej imienia.
Działaniom bohaterów, historii Joanny towarzyszy Suchy Fakt (Piotr Michalski). Jego głos, beznamiętnie wymieniający daty i historyczne fakty, wplata się w opowieść, w której tragizmowi towarzyszy kiczowata płaczliwość, językowej finezji – wulgarność. Suchy Fakt nagrywa historię Joanny smartfonem. I znów prosty chwyt – i znów ów chwyt nie razi, jego trywialna prostota koresponduje z sensem całej opowieści, nieustannie podważanej, deprecjonowanej. Ten akt nagrywania, tani, pretensjonalny, dopełnia to, co wyrażane jest w języku dramatu Janiczak zbudowanego ze strzępków, odprysków: poezji, ale i bzdurnych porad rodem z pseudopsychologicznych poradników „Jak żyć”. W pewnym momencie słyszymy ze sceny The End zespołu The Doors. Bardzo przewrotnie i ironicznie, bo jak pisał wspominany już Houellebecq, wszystko jest kiczem, prócz nicości. W opowieści o Joannie nie ma końca, nie ma pustki i nicości. Jest kiczowatość istnienia, żałosna śmieszność przeplatająca się z cierpieniem.
Obłąkana w obcym świecie
Niedzielna inauguracja 8 Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port była obiecująca z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, obejrzeliśmy sztukę, która w minionym roku dotarła do finału Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, imprezy towarzyszącej festiwalowi (…) Po drugie, wystawienia sztuki „Joanna Szalona; Królowa”...
Czytaj więcejObłąkana w obcym świecie
Jolanta Janiczak sięgnęła w swoim dramacie do, skądinąd niesamowitej, historii życia Joanny Kastylijskiej, obłąkanej władczyni, żyjącej na przełomie XV i XVI w. Kostium historyczny interesował autorkę w tym wszystkim najmniej. Dynastyczne intrygi są dla Janiczak pretekstem do snucia rozważań na temat relacji płci, relacji rodzinnych, wreszcie – samotności wrażliwej i zakochanej (cóż, że chorobliwie) kobiety, żyjącej w świecie, którego mechanizmy są drastycznym zaprzeczeniem empatii i miłości.
Reżyserujący sztukę Waldemar Raźniak przeczytał tekst Janiczak w taki właśnie sposób: koloryt XVI-wiecznej Hiszpanii nie ma tu żadnego znaczenia. Kiedy publiczność rozsiada się w fotelach, jeszcze zanim zacznie się właściwe przedstawienie, może obserwować na scenie aktorów, którzy wykonują różne gimnastyczne ćwiczenia. Robią to nie na hiszpańskim dworze, tylko w sterylnej, zabudowanej po bokach białą falistą blachą przestrzeni. Jak się potem zorientujemy, to przestrzeń pozagrobowa, do której przenoszą się kolejni bohaterowie, wysyłani na tamten świat z powodu chorób lub zabójczych intryg.
Sztuka Janiczak jest katalogiem tego, co się dzisiaj mówi na temat relacji płci i relacji rodzinnych. Mamy nawet, a jakże, ojca molestującego swoją małoletnią córkę. Sztuka staje się ciekawsza tam, gdzie rozważa ludzką naturę, rozpiętą między ciałem a kulturą. Potrzeby ciała są dla nas czymś pierwotnym, kultura jest na to nakładana jak ciężkie krynoliny, które spływają z sufitu na ciała Joanny i jej matki Izabeli Kastylijskiej. Kultura każe dbać o wygląd, wizerunek, zewnętrzne wrażenie, dbać do tego stopnia, że konający Filip Piękny, mąż Joanny, troszczy się jedynie o to, czy jego konanie dobrze wypadnie na zdjęciach, robionych mu na tablecie przez narratora całej tej opowieści.
Kiedy jednak umieramy, cały ten kostium z nas opada, i jeśli cokolwiek zostaje, jest tym jedynie ciało, na nowo pozbawione stroju. Możemy już swobodnie wykonywać gimnastyczne ćwiczenia… Czy na tym właśnie polega wolność, która w przedstawieniu pojawia się jako jedna z bohaterek? Co tu robi neonowy krzyż, pojawiający się na koniec? Nie jest przecież znakiem wiary. Być może to symbol potrzeby odkupienia nas z naszych ludzkich win.
Gdyńska „Joanna Szalona; Królowa” to ciekawy spektakl, z godnymi zapamiętania rolami Doroty Lulki, Elżbiety Mrozińskiej i świetnej w roli Karola V Marty Kadłub (…) Dorota Lulka gra w tym przedstawieniu celebrującą każdy swój krok i myślącą jedynie o poszerzaniu granic władzy Izabelę Kastylijską. Grająca główną rolę Joanny Szalonej Elżbieta Mrozińska stworzyła przeciwstawną postać – kobiety pragnącej żyć jedynie miłością, gotowej do popełniania w jej imię coraz większych szaleństw. Na ważną postać sztuki wyrasta grany przez Martę Kadłub syn Joanny, Karol V, zepsute dziecko i cyniczny władca.