Plakat Sen nocy letniej

William Szekspir

Premiera

Sen nocy letniej

Witalność, radość, namiętność, ale także głęboka refleksja nad naturą relacji. Tu splatają się ze sobą wielowymiarowe światy i fascynujące postaci, w których losie możemy się przejrzeć jak w lustrze. Wciągająca opowieść o różnych odcieniach miłości. Słowem: znakomita komedia i smakowity kąsek – jak twierdzi reżyser przedstawienia.

Realizacja

Tłumaczenie: Stanisław Barańczak
Reżyseria: Rafał Szumski
Scenografia, kostiumy: Aleksandra Grabowska
Projekcje: Paweł Penarski
Muzyka i aranżacje: Daniel Malchar, Kamil Malchar
Choreografia: Aleksander Kopański

Asystent reżysera: Maciej Wizner
Inspicjent: Tomasz Czajka
Suflerka: Ewa Gawron
Producentka: Ewa Szulist


Czas trwania: 1 h 45 min (bez przerwy)

Występują

Recenzje

Insta stories

Po raz pierwszy Rafał Szumski reżyserował w gdyńskim Teatrze Miejskim w ubiegłym roku, a jego komedia Trzej muszkieterowie (na podstawie świetnego tekstu Marty Guśniowskiej) okazała się sukcesem tak artystycznym, jak i frekwencyjnym. Nietrudno dostrzec, że najnowsze przedstawienie reżysera ma podobne...

Czytaj więcej

Insta stories

Początkowe fragmenty przedstawienia Rafała Szumskiego zderzają ze sobą dwa światy i jeśli bliżej się temu momentowi konfrontacji przyjrzymy, ujawnia on dość ponurą w swoim nadrzędnym znaczeniu dychotomię. Kiedy jeszcze rozsiadamy się na teatralnych fotelach, zauważamy krążących między dochodzącymi widzami aktorów. Po chwili okazuje się, że roztargnione postaci w prostych, codziennych ubraniach to Piotr Kloc (Rafał Kowal) i Mikołaj Podszewka (Szymon Sędrowski), rzemieślnicy, którzy – zgodnie z oryginałem Szekspira – przygotowują spektakl dla królewskiej pary. Do przezabawnego duetu dołączają szybko „aktorzy z łapanki”: Ignasia Chudzina (Elżbieta Mrozińska), Franciszek Piszczałka (Bogdan Smagacki) i Framuga (Maciej Sykała). Cała piątka, różniąca się od siebie wszystkim: od temperamentu po spojrzenie na sztukę teatralną, jest oczywiście bezpośrednim źródłem gromkiego śmiechu, który co rusz wybucha na widowni. Ale ten uruchomiony błyskotliwie mikrokosmos – szaraków, którzy może nie do końca potrafią się dogadać, ale za to emanują taką zwykłą, mało popularną szczerością – szybko zostaje zepchnięty w otchłań kulis i zastąpiony przez perfekcyjny, wystudiowany, wystylizowany i obliczony na zachwyt świat „royalsów”.

Aleksandra Grabowska, autorka scenografii i kostiumów, nadała temu światu kształt szykowny i modny. Monochormatyczna i minimalistyczna scenografia (mobilny metalowy stół z ułożonymi pod blatem kawałkami drewna, w głębi sceny potężny otwór i dwa zwisające z sufitu pnie drzew) mieni się dzięki grze świateł wszystkimi kolorami letniej nocy i stanowi eleganckie tło dla kostiumów rodem z lookbooka drogiego butiku. Wyjście zjawiskowej Filostraty (Olga Barbara Długońska), która z miną rasowego dandysa rozsypuje na scenie srebrzyste confetti, zapowiada mieszkańców i mieszkanki tego luksusowego świata: Hipolitę (Monika Babicka) i Tezeusza (Grzegorz Wolf), Helenę (Marta Kadłub), Demetriusza (Maciej Wizner), Hermię (Weronika Nawieśniak) i Lizandra (Krzysztof Berendt).

Zderzenie dwóch światów: szaro-dresowego, zwyczajnego i trochę nieporadnego mikrokosmosu rzemieślników z nienagannym, ostentacyjnie obytym światem królewskiego dworu przywodzi na myśl serię memów, które obśmiewają zakłamanie autokreacyjnych gestów w mediach społecznościowych, a tytułowane są zazwyczaj „Instagram vs rzeczywistość”. I jeśli pilnie wysłuchamy tego, co Rafał Szumski ma nam do powiedzenia w swojej interpretacji Snu nocy letniej, zauważymy, że kreowany przez niego dwór królewski ma kształt poniekąd (i do pewnego momentu) instagramowego przekazu. Rzeczywistości przepuszczonej przez filtry upiększające, wygładzające wszystkie nierówności i zgrzyty, przedstawiającej wyselekcjonowane, zalane sztucznymi emocjami fragmenty nieadekwatne wobec całości. Dopiero, kiedy zedrzemy wszystkie warstwy kremów BB, CC, rozświetlaczy i bronzerów; gdy wyłączymy światła dizajnerskich lamp i wylejemy resztki niesmacznej, acz fotogenicznej Butterfly Pea Tea, okazuje się, że w tym świecie niebo także bywa w kolorze błota. I że czasami poza nim nic ciekawego i dobrego się tu nie zdarza.

Takich ujawnień dokonuje się u Szumskiego podczas tytułowego „snu”, kiedy odurzeni magią, nocą i latem „kochankowie” zaczną uzewnętrzniać swoje pożądanie. Próżno szukać tu chwilowego nawet, ale szczerego porywu otumanionego czarem serca. Przedstawiane w gdyńskiej adaptacji Szekspira związki to raczej wynikające z wyśrubowanych wymagań otoczenia, dość mocno opresyjne relacje, w których naprawdę niewiele romantyzmu i spontaniczności, a całkiem sporo chłodnej kalkulacji i pragnienia zdominowania partnerki/partnera. Taka gorzka i smutna refleksja wyziera zza „instagramowych”, perfekcyjnie skadrowanych scen. I mimo że to właśnie ona buduje tutaj fundament narracyjny, Szumskiemu udaje się także wyciągnąć ze Snu… jego potencjał komediowy i obok tonów serio, które zmuszają do refleksji, ustanowić bardzo udaną warstwę humorystyczno-rozrywkową. Napędzają ją oczywiście wszelkiego rodzaju wynikające z tekstu interpersonalne roszady, ale nie tylko. Reżyser ma rękę do wplatania w strukturę inscenizacyjną mniejszych i większych smaczków, wszelkiego rodzaju przesunięć. Najbardziej widocznym przykładem tego rodzaju chwytów jest obsadzenie w roli Pazia ucharakteryzowanego na przerośniętego cherubina Adama Josefa Modzelewskiego, popularnego trójmiejskiego kulturysty i youtubera. Wprowadzenie na scenę postaci wysmarowanego złotem i przysłoniętego skromną przepaską muskularnego Pazia daje efekt przekomiczny, gdy mowa jest o jego „matczynym” niemal związku z Tytanią (Beata Buczek-Żarnecka). Ale też przy okazji tych zabiegów wspomnieć można chociażby inicjalny wątek Hipolity i Tezeusza, swoiście przedrzeźniający popliterackie kurioza w stylu „twarzy Greya” czy jego polskojęzyczych pociotków.

Sen nocy letniej w reżyserii Rafała Szumskiego ogląda się bardzo dobrze, nawet mimo kilku słabszych momentów – pomysł z Modzelewskim nie odciągnął uwagi od poprowadzonego bez polotu wątku Tytanii i jej dworu; partie śpiewane, mimo talentu wykonawczyń i wykonawców, wydają się tu doszyte na siłę; finałowy taniec z kolei ociera się niebezpiecznie o teatralny krindż. Jestem pod naprawdę dużym wrażeniem wizualności i plastyczności tego przedstawienia. Scenograficzno-kostiumowa praca Aleksandry Grabowskiej, projekcje Pawła Penarskiego, świetna muzyka Daniela i Kamila Malcharów oraz choreografia Aleksandra Kopańskiego składają się tutaj na kompozycję bardzo wysmakowaną, nowoczesną, nadpisującą głównej narracji sporo niuansów i niedomówień. Widać, że bardzo dobrze w tym świecie czuje się aktorski zespół – na tle całości triumfuje z całą pewnością piątka rzemieślników w dresiwie, z Szymonem Sędrowskim i Elżbietą Mrozińską na czele, ale bardzo ciekawie wypadają również Martyna Motoliniec w roli postmodernistycznego Elfa, Monika Babicka i Marta Kadłub.

„Materia snu stale tam będzie czymś podszyta, a pod tym czymś znowu czymś innym, z czego głębia taka, że dna w ogóle nie będzie”. Z wielką przyjemnością, chwilami ze szczerym śmiechem przyglądamy się tym wszystkim, rozwarstwianym przez Rafała Szumskiego podszewkom. Niektóre z nich w ostatecznym rozrachunku okazują się bardzo niewygodne.

Miłość czy małżeństwo aranżowane?

Teatr Miejski w Gdyni wystawił jedną z najpopularniejszych komedii Williama Szekspira – „Sen nocy letniej”. Reżyser Rafał Szumski czyta tekst w taki sposób, aby znane motywy urozmaicić i nieco zmienić wydźwięk całości, czasem dotykając tematów serio. I chociaż nie uchronił...

Czytaj więcej

Miłość czy małżeństwo aranżowane?

Rafał Szumski zaczął współpracę z Teatrem Miejskim w Gdyni w ubiegłym roku i przyznać trzeba, że zaczęła się ona naprawdę obiecująco – premierą jednej z najlepszych komedii Miejskiego, czyli slapstickowymi „Trzema muszkieterami” na podstawie tekstu Marty Guśniowskiej. Reżyser po kilkunastu latach pracy w zawodzie aktora-lalkarza świat Atosa, Portosa i Aramisa potraktował z przymrużeniem oka, bawiąc się licznymi popkulturowymi odniesieniami, dzięki czemu spektakl nabrał świeżości i mocno wyróżnia się na tle innych propozycji komediowych Miejskiego. Po takim entrée ciąg dalszy wydawał się tylko kwestią czasu. I faktycznie – półtora roku po „Trzech muszkieterach” obejrzeliśmy premierę „Snu nocy letniej”, tekstu jeszcze lepiej osadzonego w powszechnej świadomości niż poprzedni.

Perypetie czwórki kochanków Heleny, Hermii, Demetriusza i Lizandra, w które wmiesza się Puk swoimi interwencjami oraz losy dwóch królewskich par – ludzkiej Tezeusza i Hipolity oraz elfickiej Oberona i Tytanii – śledzimy z pewnym zaskoczeniem. Uderza początkowa symetryczność niedoli Hipolity i Tytanii, poddawanych bezlitosnym próbom przez mężów, które mają na celu je poskromić i ukarać za krnąbrność, w czym pobrzmiewa dalekie echo Katarzyny z „Poskromienia złośnicy”. Zaś doskonale znane pogonie za ukochanymi w niekoniecznie gęstym na scenie Teatru Miejskiego lesie (symboliczna, funkcjonalna scenografia Aleksandry Grabowskiej złożona z podestu, ściany z wcięciem na ekran projekcyjny i kikutów pni) doprowadzą do nieoczekiwanego rozstrzygnięcia. Miłość w powszechnym, romantycznym rozumieniu nie interesuje reżysera, który podstaw relacji między bohaterami szuka raczej w formie zniewolenia, układach oraz sumie zysków i strat, jakie niesie za sobą małżeństwo. Leśne igraszki z ingerencją Puka też nie pozostaną bez śladu.

Uderzając w tony serio, reżyser pozostawia jednak sporą przestrzeń na typową komedię w wątku rzemieślników przygotowujących spektakl z okazji wesela Tezeusza i Hipolity. Do tego grona zaangażowano aktorów znakomicie czujących się w żywiole komedii, ze znakomitym Szymonem Sędrowskim na czele – przezabawnie szarżującym jako Priam, dowcipnym też jako gaduła Mikołaj Podszewka i niepokojąco obleśnym w roli osła. Błyszczy na trzecim planie Elżbieta Mrozińska, która ze swojego epizodziku wstydliwej Ignasi Chudziny w dresie czyni małą perełkę.
Także Bogdan Smagacki jako Franciszek Piszczałka vel Tyzbe potrafi rozbawić nawet niepozornym gestem, a Rafał Kowal jako reżyser tego przedsięwzięcia, czyli Piotr Kloc, z wdziękiem stara się wszystko to poskładać w całość, wzbudzając dreszczyk emocji gdy wyszukuje aktorów do przestawienia wśród widzów w początkowej scenie. Również Dariusz Szymaniak w roli Tomasza Dziubka i Ściany bawi w finałowej scenie. Zestaw rzemieślników uzupełnia Maciej Sykała jako Framuga i Lew.

Jednym z bardziej udanych pomysłów reżysera jest zatrudnienie kulturysty do roli Pazia, który staje się przyczyną kłótni między Tytanią (majestatyczna Beata Buczek-Żarnecka w efektownym kostiumie Aleksandry Grabowskiej) a Oberonem (świetny Piotr Michalski, który tym razem lepiej wypada poza tekstem, niż deklamując frazy Szekspira w przekładzie Stanisława Barańczaka). Adam Josef Modzelewski to znany trójmiejski youtuber z branży fitness, upozowany w „Śnie…” na młodego herosa-cherubina, który z miejsca zdobył uznanie damskiej części publiczności, a aktorki Miejskiego podnosi z wielką łatwością (…)