Ingmar Villqist
Premiera
KOMPOZYCJA W SŁOŃCU
„Człowiek się sam osądzić nie może… I sam na sobie wyroku nie wykona… Choćby nie wiadomo jaą karę sobie zadał…” – to słowa jednego z bohaterów najnowszej jednoaktówki Ingmara Villqista. Czwórka postaci, uwikłanych we włąsną historię, rozpaczliwie poszukuje wyjścia z matni, w jaką zapędziła ich przeszłośc. Czy człowiek może ponosić winę za nie swoje grzechy? Czy potrzeba bliskości drugiego człowieka może tłumaczyć naruszenie tabu?
Realizacja
Scenografia: Paweł Dobrzycki
Kostiumy: Julia Kornacka
Muzyka: Olo Walicki
Czas trwania: 1 godzinę 30 minut, bez przerwy
Występują
Recenzje
Pokój z widokiem na ścianę
„Kompozycja w słońcu” Villqista w gdyńskim teatrze. W „Kompozycji w słońcu” – najnowszej sztuce Ingmara Villqista, wystawionej w Teatrze Miejskim w Gdyni – równie intrygujące jak zagadki z przeszłości bohaterów są ich dalsze losy, których jednak widz już nie pozna,...
Czytaj więcejPokój z widokiem na ścianę
„Kompozycja w słońcu” Villqista w gdyńskim teatrze. W „Kompozycji w słońcu” – najnowszej sztuce Ingmara Villqista, wystawionej w Teatrze Miejskim w Gdyni – równie intrygujące jak zagadki z przeszłości bohaterów są ich dalsze losy, których jednak widz już nie pozna, ale z pewnością warto zadać sobie pytanie o ich przyszłość. Czwórkę bohaterów Villqista poznajemy w przełomowym momencie ich życia, jakie spędzili w ciasnym mieszkaniu starej kamienicy na przedmieściu, do którego nie dochodzi nawet dzienne światło. To dzień, w którym wyjaśnia się, dlaczego Trudi (Dorota Lulka) i Eugen (świetna rola Dariusza Siastacza) oraz opiekująca się nimi pani Maria (doskonała, dramatyczna kreacja Małgorzaty Talarczyk) żyją w ciszy i ciemności bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Jedynym łącznikiem z tym światem jest pan Heizig (Eugeniusz Kujawski), który owego dnia przychodzi z walizkami, by ich stamtąd zabrać. Kim są dla siebie ludzie skrywający się przed światem? Ich los został naznaczony przed laty piętnem grzechu kazirodztwa, który pani Maria pragnie odkupić, nosząc brzemię odosobnienia, rozpamiętując stare winy, a nade wszystko próbując nie dopuścić, by Trudi i Eugen powtórzyli jej błędy. Ci jednak, nie oglądając się na nią, budują własne szczęście. Ale czy mają do tego prawo? Jednoaktówka „Kompozycja w słońcu”, która w piątek miała polską prapremierę w Teatrze Miejskim w Gdyni (spektakl wyreżyserował autor sztuki Ingmar Villqist), pokazuje zaledwie kilka chwil z życia bohaterów, zapewne jednak najistotniejszych w ich życiu. Rozstajemy się z bohaterami w momencie kiedy ważą się ich dalsze losy. Co oznacza dzwonek do drzwi w ostatniej scenie? Czy cała czwórka opuści kamienicę, jak chce tego pan Heizig? Jak ułożą się losy Trudi i Eugena? Na te pytania widz sam musi sobie odpowiedzieć. W „Kompozycji w słońcu” tajemnica z przeszłości rozwikłana na oczach widzów przechodzi w następną zagadkę, tym razem dotyczącą przyszłości bohaterów. Najnowsza jednoaktówka Villqista, zainscenizowana skromnie, ale z dbałością o szczegół i klarowność przekazu, ma szanse stać się dobrą wizytówką gdyńskiego teatru
Utkana z milczenia
Najnowsza sztuka Ingmara Villqista „Kompozycja w słońcu” jak zwykle u tego autora jest zawikłana i niejednoznaczna. Akcja została oparta na mrocznej tajemnicy i grzechu. Bohaterowie łamią tabu w imię „złej” miłości.
Czytaj więcejUtkana z milczenia
Najnowsza sztuka Ingmara Villqista „Kompozycja w słońcu” jak zwykle u tego autora jest zawikłana i niejednoznaczna. Akcja została oparta na mrocznej tajemnicy i grzechu. Bohaterowie łamią tabu w imię „złej” miłości. Czy jednak miłość usprawiedliwia grzech? Czy sami powinniśmy się ukarać, a może nie jest to pokuta, tylko tchórzostwo? Ciężki od emocji, gęsty klimat spektaklu tworzą aktorzy, poruszający się w delikatnej i zagmatwanej materii uczuć. Nie ma scenicznej rampy. Widzowie otaczają scenę z trzech stron. Siedzą blisko, na wyciągnięcie ręki, prawie w pokoju „dziwoludów” – grzecznej Trudi (Dorota Lulka) i zbuntowanego Eugena (Dariusz Siastacz). Przestrzeń jest niewielka, tylko dwa łóżka i wysokie okno zasłonięte gęstymi firanami. – Opowiedz mi, jak jest w kuchni – prosi Eugen, kręcąc guzik od koszuli. Ci dwoje chociaż są dorośli, zachowują się jak dzieci. Ale dlaczego muszą być cicho, ukrywać się? Przed kim? Kiedy zasypiają, pojawia się Pani Maria (Małgorzata Talarczyk). Sunie wolno, z trudem, przystaje, opierając na krześle… Czasem ostra i pełna gniewu, niekiedy słaba w bezsilnej złości. Zamknięta w sobie. Oszczędna w gestach. Nie rozgrywa tej roli na krzyku. Emocje są w niej, czasem tylko spojrzeniem wyraża rozpacz. Znakomita rola. Eugeniusz Kujawski jako Pan Heizing – to przejmująco smutna postać, choć jednocześnie pełna ciepła. Utkana bardziej z milczenia niż ze słów. Intonacją głosu, jednym gestem okazuje miłość Pani Marii. Widzowie wstrzymują oddech, kiedy dotyka jej policzka, mówiąc: – Jesteś zawsze taka piękna. Tyle w tym prawdy, zauroczenie kobietą przez całe życie…. Trudi i Eugen są skazani na życie w ciemności, w ciasnym pokoju – dwoje „dziwoludów” – pogrzebanych za życia z nieswojej winy. Tylko biały, miękki brzuch Trudi jest jedynym ratunkiem przed lękiem i samotnością. Za zamkniętymi drzwiami mieszkania starej kamienicy (…) tragedia stała się i trwa, do chwili gdy dzieci powtórzą grzech rodziców. Ta chwila to też wyzwolenie i bunt. Eugen i Trudi chcą wreszcie sami decydować o sobie, ale nie ma dla nich ratunku ani nadziei. Świetny jest w tej scenie Dariusz Siastacz, przeciwstawiający się Panu Heizigowi. Spektakl ogląda się z zainteresowaniem (…), warto go zobaczyć dla wspaniałej gry aktorów.
Intymność dziwoludów
Po kilku minutach oglądania gdyńskiej „Kompozycji w słońcu” czujemy się jak podglądacze. Dzięki autorowi i reżyserowi w jednej osobie Ingmarowi Villqistowi zapominamy, że to teatr.
Czytaj więcejIntymność dziwoludów
Po kilku minutach oglądania gdyńskiej „Kompozycji w słońcu” czujemy się jak podglądacze. Dzięki autorowi i reżyserowi w jednej osobie Ingmarowi Villqistowi zapominamy, że to teatr. Ciemne klaustrofobiczne mieszkanie jest jak więzienie. Krzesła widowni otaczają z czterech stron przestrzeń gry. Siedzimy blisko bohaterów dramatu, jakbyśmy byli zamknięci z nimi w jednym pokoju. Żyją tu Trudi i Eugen. Mimo, że są dorośli, nigdy nie wychodzili na zewnątrz. Nie wiedzą, co to blask słońca, zieleń roślin, szum wiatru. Są półślepi, z braku ruchu często puchną im nogi. Nazywają siebie dziwoludami. Władczynią tego świata jest pani Maria. Ona decyduje o najdrobniejszych szczegółach ich egzystencji, jest sprawczynią chorej izolacji. A przecież nikt nie ma prawa pozbawiać ludzi wolności. Pani Maria ma powód – popełniła kiedyś grzech. Cierpienie Trudi i Eugena jest częścią kary, jaką sobie wymierzyła. Jest jeszcze Heizig, który próbuje „rozbić” klatkę męczeństwa, w jakiej żyją bohaterowie. Trudi i Eugen mogliby przecież wyjść z mieszkania. Pani Maria nie byłaby w stanie ich zatrzymać. Dlaczego tego nie robią? Bo nie można pragnąć rzeczy, których się nie zna. Trzyma ich niewidzialna, lecz mocna smycz. Ta smycz jest w ich głowach. Przecież znamy takich ludzi. Dźwigają bagaż, który dostali nie z własnej winy. W świat dziwoludów łatwo wniknąć także dzięki rewelacyjnemu aktorstwu. Dorota Lulka jako Trudi i Dariusz Siastacz stworzyli ciepłe postacie dzieci zamkniętych w ciałach dorosłych. Pani Maria (Małgorzata Talarczyk) pokazała wstrząsające studium poczucia winy. Eugeniusz Kujawski dał Heizigowi spokój, rozsądek, a jednocześnie rys cierpienia. Villqist spektaklem w Teatrze Miejskim w Gdyni pyta – co to jest wolność? Człowiek jej pozbawiony traci godność. Wolna wola jest przecież jedną z podstaw człowieczeństwa. Trudi i Eugen wiedzą, że są dziwoludami. Są pogodzeni ze swoją innością. Pragną spokoju, chcą decydować o sobie. Tego im jednak nie wolno. Czy w takich warunkach można mówić o wolności? Można. Wyrażenie sprzeciwu jest aktem wolności samym w sobie. I to w końcu może się udać nawet dziwoludom. Ta historia wydaje się daleka od rzeczywistości. Inspiracją Ingmara Villqista była opowieść, którą słyszał w dzieciństwie. W latach 50. na Śląsku znaleziono w starej kamienicy staruszkę i dwoje ludzi w średnim wieku, którzy żyli w