Plakat Rozważna i romantyczna

Jane Austen

Premiera

Rozważna i romantyczna

„Rozważna i romantyczna” – flagowa powieść Jane Austen na naszych teatralnych deskach.
Dziewiętnastowieczne społeczeństwo rządzi się swoimi prawami, niezaprzeczalną pozycję mają w niej etykieta i pieniądz. Eleonora i Marianna, dwie tytułowe siostry, mają jednak inny cel: miłość i szczęście. Każda z nich, na swój sposób, będzie chciała je osiągnąć. Temat ponadczasowy, temperamenty bohaterek porywające, perypetie i niespodzianki. Dla nas jednak, to nie tylko romantyczna opowieść; staramy się znaleźć odpowiedź na pytanie, jak ta historia rezonuje ze współczesnością, jak dziś, kiedy rola kobiety błyskawicznie się zmienia, czytamy ją w kontekście kulturowym, towarzyskim i uczuciowym. A wszystko, co ludzkie, bliskie sercu, jest przecież nieustająco aktualne, niezależnie od kostiumu i daty w kalendarzu.

Realizacja

Adaptacja: Sandra Szwarc
Reżyseria: Alina Moś – Kerger
Scenografia i kostiumy: Natalia Kołodziej
Muzyka: Dominik Strycharski
Ruch sceniczny: Bartosz Bandura
Reżyseria świateł: Monika Sidor
Asystent reżyserki: Maciej Wizner
Inspicjent: Krzysztof Dąbek
Rzeźby do scenografii wykonał: Michał Wielopolski


Czas trwania: 90 min - przerwa - 40 min

Występują

Recenzje

CUKIEREK, czyli „Rozważna i romantyczna”

Nie trzeba budować scenicznych manifestów, aby pokazać siłę kobiety dawnych i dzisiejszych czasów.

Czytaj więcej

CUKIEREK, czyli „Rozważna i romantyczna”

Zaczytujemy się w prostych historiach, uwielbiamy cudze romanse i zaglądanie do innych sypialni. Parę lat temu przebojem była seria wydawnicza Harlequina, która ukazywała świat zdrad, uwodzenia i podbojów miłosnych. Odkrycie na nowo Jane Austen i to nie tylko w formie drukowanej, ale również seriali telewizyjnych i ekranizacji filmowych, stało się czymś ożywczym i odkrywczym. Ukazywanie angielskiego konwenansu z przełomu wieku XVIII i XIX, wskazywanie roli kobiety walczącej o swoje prawa, absolutnie nie w życiu publicznym, ale codziennej społecznej obecności, stanowiło coś nieznanego i tajemniczego. Wartka akcja, pełna zwrotów i zdrad, ucieczek i skrywanego prawdziwego pożądania, dotykała i dotyka nadal szerokie rzesze odbiorców. Utwory Austen nie są pozbawione również humoru, sielskości, a przede wszystkim mają pazur dramaturgiczny, w których intryga w pełni wybrzmi z ostatnią stronicą książki czy minutą filmową. Na ciekawy zabieg zdobył się Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni przenosząc dzieło brytyjskiej pisarki na deski sceniczne. Mógł z tego wyjść niezły zakalec, pełen niedomówień i przegadania, ale nic takiego nie ma miejsca. To fantastyczna opowieść, owszem nie dla wyjadaczy twórczości Austen, gdyż opowieść Rozważnej i romantycznej jest opowiedziana wiernie i dokładnie. Jednak i oni nie będą się nudzić, bo to co zaprezentowano na deskach jest perełką, wysmakowanym kostiumowym cukierkiem. Typowym przykładem dobrego teatru mieszczańskiego, gdzie nie ma być prawa nudy, tylko lekka, z morałem opowieść o uczuciach i wyborach, w świecie konwenansu, panien Dashwood.
Narratorem, który wprowadza nas w czas przeszły, jak i wieńczy historię, będącą swoistą klamrą jest najmłodsza z sióstr dwunastoletnia, wścibska i wygadana Małgorzata. Trochę łopatologicznie, z wykorzystaniem popiersi rodowych, jak w teatrze lalek, ilustruje ona dzieje rodziny. Tragedię śmierci ojca, zapisanie majątku wnukowi i opiekę nad nim przyrodniemu bratu Johnowi. I w ruch rusza maszyna historii trójki sióstr, które dwie pełne są nadziei i roztropności. Marianna i Eleonora duszą się w skostniałym obyczaju, który zniewala kobiety i podporządkowuje mężczyźnie. Ten system bowiem nadawał prawa płci męskiej a całkowicie finansowo zniewalał niewiasty. Matka z trójką córek zostaje wystawiona na próbę wobec niechęci żony Johna do wsparcia ich dalszego bytu. Z pomocą przychodzi daleka krewna Pani Jennings, która staje się motorem napędzającym matrymonialne intrygi i londyńską przygodę. Sceny biegną, nie ma nudy. W jednolitej, umownej scenografii na kształt ramy czasu czy też epoki, toczy się opowieść o poszukiwaniu uczuć, ale również ukazania skostniałego świata przeszłości. Jest on wielobarwny, bowiem prawie każda postać to indywiduum i oryginalność. Przedstawienie ma świetny rytm co jest zasługą udanej kompozycji Dominika Strycharskiego. Jednak największym zwycięzcą jest adaptacja autorstwa Sandry Szwarc. To właśnie dzięki niej, nie silącej się na uwspółcześnienie i dopisywanie egzystencjalnych wywodów na miarę naszych czasów, podszytych feministycznym manifestem, widz czuje się komfortowo w świecie dawnych chwil i uczuć. To największa zaleta, że twórcy nie mieli ochoty ulepszania dobrego. Bowiem i tak z opowieści bije walka kobiet o własne prawa i obecność w świecie. Bohaterki mają na tyle silne charaktery, że nie było potrzeby dopowiadać tego co jest świetnie widoczne.
Inscenizatorka Alina Moś-Kerger, znana między innymi z radomskiej Ferdydurke, jako element opowieści wykorzystuje ruch. Nie bez powodu każdą z postaci wyposaża w indywidualny gest przywitania, gdyż staje się on właśnie gorsetem obyczaju, z którym tak trudno zerwać. Świetne są sceny podróży karocami, które wykorzystują proste elementy właśnie ruchu przechylania na boki jak na zakrętach wyboistej drogi. Jednak oprócz tychże pomysłów reżyserka zbyt mało czasu poświęciła pracy z aktorami. Stają się oni indywiduami, ale niektórzy pozostawieni sami sobie są nijacy i bladzi. W tym gąszczu postaci najlepiej wypada groteskowy pantoflarz John Dashwood Krzysztofa Berendta i Pani Jennings Beaty Buczek-Żarneckiej. Jest świetna w swojej roli, ogarnia całą scenę, a jej ploteczki są wyczekiwane tak samo przez bohaterki jak przez publiczność. I warto wspomnieć o Martynie Motoliniec jako dwunastoletniej Małgorzacie Dashwood. Trudno grać nastolatkę, aby nie popaść w śmieszność. Aktorce to wychodzi perfekcyjnie. Wyposażona w lornetkę staje się pierwszym źródłem informacji dla domowników, z gracją i uśmiechem.

Wieczór w Gdyni jest udanym czasem. Wychodząc z teatru zazdrościmy siostrom Rozważnej i romantycznej, że wszystko szczęśliwie się ułożyło, a marzenia o prawdziwym uczuciu są możliwe do realizacji. Nie trzeba budować scenicznych manifestów, aby pokazać siłę kobiety dawnych i dzisiejszych czasów.

Kostiumowa „Rozważna i romantyczna” już na deskach Teatru Miejskiego

Słynny romans Jane Austen trafił na deski Teatru Miejskiego w Gdyni. Spektakl „Rozważna i romantyczna” to niepozbawiona uroku sztuka kostiumowa, skrojona na miarę oczekiwań wielbicieli miłosnych perypetii sióstr Eleonory i Marianny, z jedną świetną, zapadającą w pamięć rolą charakterystyczną.

Czytaj więcej

Kostiumowa „Rozważna i romantyczna” już na deskach Teatru Miejskiego

W czasach gdy doprowadzenie do premiery jakiegokolwiek wydarzenia kulturalnego można uznać za sukces, Teatr Miejski w Gdyni podjął ryzyko i zaprosił widzów (mogących zająć tylko 25 proc. miejsc na widowni) na spektakl kostiumowy. Dla miłośniczek twórczości Jane Austen adaptacja teatralna pierwszej powieści autorki to pozycja bardzo ważna. „Rozważna i romantyczna” (ang. „Sense and Sensibility”) portretuje dwie główne bohaterki – rozważną Eleonorę i romantyczną Mariannę – jako dwa typy kobiecych stylów postępowania w życiu i w relacjach damsko-męskich. Jedna ulega porywom serca i daje upust swoim emocjom, druga twardo stąpa po ziemi i nie okazuje uczuć, nawet jeśli jest poruszona do głębi.

Ponieważ wszystko dzieje się w XVIII-wiecznej Anglii, bohaterki spięte są gorsetem konwenansów i powinności wobec mężczyzn. Przecież nie mają jeszcze praw wyborczych, nie podejmują prac zarobkowych i kształcone są na rezolutne, pełne powabu i wdzięku przyszłe panie domu. Ich głównym zadaniem jest znalezienie męża, który zapewni im godziwe warunki do życia. To czasy małżeństw aranżowanych, zależnych od sytuacji majątkowej w dużo większym stopniu niż od uczuć.

Jane Austen rodzinę głównych bohaterek swojej powieści pozbawia oparcia w postaci głowy rodziny – zamożny Henry Dashwood umiera nagle, a zgodnie z jego testamentem majątek przekazany ma być wnukowi, czyli dziecku jego najstarszego syna z pierwszego małżeństwa – Johna. John chciałby otoczyć przyrodnie siostry i ich matkę opieką, ale odziedziczonego majątku pilnuje jego żona Fanny. I tak Eleonora, Marianna wraz z matką oraz młodszą siostrą Małgorzatą zostają zdane na łaskę i niełaskę przyrodniego brata. W tej sytuacji wydanie córek za ustatkowanych mężczyzn wydaje się jedyną szansą na odmianę losu.

Reżyserka Alina Moś-Kerger bawi się konwencją i konwenansem. Każdy z bohaterów ma więc własny, czasem wymyślny, czasem zabawny ukłon – kłanianie się sobie na początku i końcu każdej niemal kwestii staje się znakiem rozpoznawczym dialogów w „Rozważnej i romantycznej” Teatru Miejskiego w Gdyni. Znacząca jest też scenografia Natalii Kołodziej (także autorki efektownych kostiumów nawiązujących do strojów z czasów bohaterów powieści Austen) – spektakl obserwujemy przez prowizoryczną ramę, zaś uniwersalnym miejscem akcji jest salonowe, niemal pałacowe wnętrze, z rozwieszonym niczym firany suknem na sztankiecie w tle. Kolejny raz w Miejskim zbudowano też podest wychodzący na pierwsze rzędy widowni.

Głównym rekwizytem są popiersia (stworzone przez Michała Wielopolskiego) z twarzami występujących w spektaklu aktorów. Postumenty rzeźb, podobnie jak same popiersia, przestawiane z kąta w kąt spełniają w spektaklu różne funkcje. Wprowadzenie w sytuację bohaterów zapewnia nam rezolutne dziecko – Małgorzata (w tej roli Martyna Matoliniec), traktując popiersia jak lalki. Postumenty zaś, oprócz swojej tradycyjnej roli, służą bohaterom za ławki czy krzesła.

Pomimo zmian miejsca akcji (zamiany rodzinnej posiadłości na skromny domek kuzynki Pani Jennings oraz wizyty w Londynie) ta umowna przestrzeń nie jest modyfikowana. Podglądamy więc bohaterów przez prowizoryczną fasadę domu, zaglądając wprost do ich salonu, który może w zależności od potrzeb stać się dowolną inną przestrzenią.

Najważniejsze są jednak one – tytułowa Rozważna, czyli Eleonora w wykonaniu Agnieszki Bały i Romantyczna – Marianna grana przez Weronikę Nawieśniak, wyrastającą na główną siłę zespołu Miejskiego. Weronika Nawieśniak kolejny raz buduje rolę interesującą, choć jej bohaterka bardziej niż romantyzmem wykazuje się naiwnością i brakiem rozsądku, to przyciąga uwagę dużo bardziej niż jej starsza siostra. Agnieszka Bała sztywną Eleonorę gra w pełnym skupieniu, powściągając emocje, jednak przeczuwamy, że to wszystko na pokaz, bo dziewczyną targają podobne emocje jak młodszą siostrą, tylko inaczej na nie reaguje.

Siostrzane relacje dobrze uzupełnia typowa „dużo młodsza siostrzyczka” w wykonaniu Martyny Matoliniec. Uzbrojona w lornetkę Małgorzata nie dochowa żadnego sekretu, ale pełna jest dziecięcej energii i uroku. Matoliniec w roli dziecka czuje się dość swobodnie – gra dziecko, które chciałoby uczestniczyć w życiu dorosłych, ale jeszcze go nie rozumie.

Jednak wszystkie siostry przyćmiewa Pani Jennings, z której Beata Buczek-Żarnecka uczyniła aktorską perełkę. Gra klasyczną namolną, wścibską, ale dobroduszną ciotkę, która nie czeka na odpowiedzi na zadane pytania, bo i tak zna je lepiej. Narzuca się z obecnością, projektuje innym życie według własnego uznania, ale jest dobrodziejką całej porzuconej przez Johna Dashwooda rodziny, więc nie sposób jej odmówić czy zasugerować chociaż, że jej sugestie czy uwagi są nie na miejscu. Beata Buczek-Żarnecka w całości wykorzystuje potencjał tej roli, dzięki czemu każda jej wizyta na scenie wnosi powiew świeżości do statecznego, podobnie jak w książce i słynnym filmie Anga Lee na jej podstawie, tempa spektaklu.

W udanej adaptacji Sandry Szwarc nie ma pustosłowia, reżyserka z kolei ceni pojedyncze gesty, wymowne spojrzenia, krępujące pauzy, ale też pozwala tej prostej historii płynąć swoim rytmem, więc spektakl ogląda się lekko i bez większych zgrzytów. Pomaga w tym urozmaicona, ciekawa muzyka Dominika Strychalskiego oraz ruch sceniczny budowany przez Bartosza Bandurę głównie wokół często zmieniających miejsce rzeźb. Osobną etiudą jest konfrontacja Fanny (Monika Babicka) z obecną w posiadłości Johna i Fanny Lucy Steele (Marta Kadłub). Obie bohaterki – Fanny i Lucy – wyglądają w spektaklu Aliny Moś-Kerger jak złe siostry Kopciuszka. Obie są w podobny sposób przerysowane, choć dużo lepiej odnajduje się w tej formie Monika Babicka. Trzecia z sióstr, czyli mała Małgorzata, grana jest przez Martynę Matoliniec lekko, z wdziękiem podlotka i dziecka, które chciałoby uczestniczyć w życiu dorosłych, ale jeszcze go nie rozumie.

(…)

Spektakl Teatru Miejskiego to przede wszystkim wiernie oddana opowieść o rozterkach miłosnych bohaterek, których losy śledzi się z sympatią. Reżyserka podkreśla rolę emancypacji kobiet i zwraca uwagę na niedolę bohaterek spowodowaną nierównym traktowaniem kobiet i mężczyzn, jednak przekaz dydaktyczny nie przysłania historii, w której znalazło się miejsce i na puszczenie oka do miłośników książki Austen, filmu Anga Lee oraz dowcipne nawiązania do epoki, w jakiej żyły bohaterki. Teatr Miejski ma spektakl, który z pewnością zyska rzeszę sympatyków i przede wszystkim sympatyczek.

Nie tak trudno zdobyć arszenik

Przedstawienie w znakomitej, precyzyjnej reżyserii utalentowanej Aliny Moś-Kerger wzrusza i bawi. Gorąco polecam.

Czytaj więcej

Nie tak trudno zdobyć arszenik

Cyniczny uwodziciel, zakochany pułkownik, nieśmiały dziedzin fortuny, bezwzględna i podstępna Fanny – cała plejada cudownie, barwnych postaci pojawiła się na scenie Teatru Miejskiego w Gdyni, gdzie w sobotę odbyła się premiera sztuki „Rozważna i romantyczna” – zrealizowana na podstawie słynnej powieści Jane Austen. Ci, którzy nie czytali książki na pewno widzieli świetny film z Hugh Grantem i Emmą Thompson.

Sandra Szwarc przygotowała znakomitą adaptację teatralną, wierną fabule, z dużym szacunkiem dla Jane Austen, a jednocześnie bardzo aktualną. Nie słyszymy archaicznego języka, nie ma sytuacji, które nie mogłyby się wydarzyć współcześnie. Na scenie oglądamy historię miłosną, bardzo zawiłą, bo miłości jest tam przynajmniej kilka. Są one skomplikowane, ale przede wszystkim spotkania, porozumienie pomiędzy ludźmi utrudniają konwenanse i sztywne ramy środowiska. Tak było w osiemnastym wieku w Anglii i paradoksalnie, tak jest też dziś.
Na łasce krewnych
Historia jest z pozoru banalna. Gdy umiera ojciec sióstr Dashwood, los Eleonory, Marianny i Małgorzaty spoczywa w rękach ich przyrodniego brata Johna. Chciałby on otoczyć dziewczęta i ich matkę opieką – jest jednak pantoflarzem, przydeptanym butem swojej żony, pazernej i bezwzględnej Fanny. Siostry muszą więc opuść dwór i szukać nowego, tańszego domu. A ponieważ nie mają dochodów, ani męża skazane są na łaskę dalszych, bogatych krewnych. Szansą na poprawę bytu jest dla nich zamążpójście. Nie jest to łatwe, bowiem nie mają posagu.
Bez tradycyjnych rekwizytów
Scenograf Natalia Kołodziej nie próbowała odtworzyć dworku ani posiadłości w hrabstwie Devon. Zbudowała wielką ramę drzwi, które mogą być wejściem do dworu, lub do Londynu. Dekoracja jest umowna i piękna, ale stanowi nie lada wyzwanie dla aktorów, którzy nie mając tradycyjnych rekwizytów typu krzesło, stół, kanapa muszą jednak zagrać te różne przestrzenie, na wsi, w mieście, w powozie i bryczce. Udaje się to m.in. dzięki ruchowi scenicznemu przygotowanemu przez Bartosza Bandurę. Zachwycają gesty i ruchy postaci, konsekwentne od początku do końca. Każdy z bohaterów ma własny, czasem wymyślny, czasem zabawny ukłoni. Natalia Kołodziej cudownie ubrała aktorów w kostiumy w stylu epoki.
Pani Jennings wkracza do akcji
Aktorzy grają znakomicie. Uśmiechamy się, gdy na scenę wkracza, a raczej wbiega Pani Jennings, w tej roli Beata Buczek-Żarnecka, każdym swoim pojawieniem budząc niekłamaną radość na widowni. Bardzo oszczędnymi, delikatnymi, ale dojrzałymi środkami wyrazu postać matki stworzyła Elżbieta Mrozińska. Jest mądra i kochająca, widzimy tę miłość w jej oczach, czułym uśmiech. Pogodziła się z sytuacją. Czego nie można powiedzieć o córkach.

– Podobno nie tak trudno zdobyć teraz arszenik – mówi na początku sztuki Marianna.
– Nie mówisz poważnie – niepokoi się Eleonora.
– Dlaczego? Cała ta sytuacja jest niepoważna. Niepoważna i okrutna – odpowiada Marianna.

Cóż, nie dziwimy się siostrom, kiedy widzimy, jak traktuje je Fanny, żona Johna Dashwooda. Gra ją Monika Babicka, tak przekonująco, że zapewne niektóre osoby na widowni miały ochotę rzucić w nią czymś ciężkim. Nowy aktor w zespole, Krzysztof Berendt jako jej mąż jest zabawny i irytujący. To udana rola. W Mariannę wcieliła się Weronika Nawieśniak, w Eleonorę Agnieszka Bała, a 12-letnią, wścibską i zabawną Małgorzatę, podglądającą wszystkich przez lornetkę zagrała Martyna Matoliniec. Wszystkie siostry są urocze i budzą sympatię widowni. Wśród godnych zapamiętania ról jest też Pułkownik Brandon Rafała Kowala i bogaty, ale skromny Edward – Maciej Wizner.
Muzykę przygotował Dominik Strycharski, z dużym szacunkiem dla epoki, bo wykorzystuje brzmienie dawnych instrumentów, ale filtruje je przez nowoczesne formy muzyczne.
Przedstawienie w znakomitej, precyzyjnej reżyserii utalentowanej Aliny Moś-Kerger wzrusza i bawi. Gorąco polecam.