Plakat PROCES

Franz Kafka

Premiera

PROCES

Durnie! Czego ode mnie chcecie? Jestem Józef K. Jestem niewinny!

Niekonwencjonalne i zaskakujące przeniesienie na orłowską plażę kultowej powieści Kafki będącej fascynującą opowieścią o człowieku żyjącym w świecie opanowanym przez wszechobecną władzę osądzającą. Absurdalne sytuacje, tajemniczy bohaterowie, piękne kobiety i nieprzewidziane zakończenia wątków wciągają w ten niezwykły świat „Procesu”, gdzie wszystko jest możliwe, a główny bohater może być każdym z nas…

Realizacja

Tłumaczenie adaptacji: Renata Derejczyk
Scenografia i kostiumy: Maciej Preyer
Muzyka: Krzesimir Dębski


Czas trwania: 100 minut, bez przerwy

Występują

Recenzje

Śmigasiewicz zaryzykował wiele i … wygrał.

Śmigasiewicz zaryzykował wiele i … wygrał. Myślę, że ta inscenizacja przejdzie do historii nie tylko polskiego teatru, jako bardzo oryginalna próba odczytania „utworu, o którym wszyscy wiedzą, jak powinien być odczytany, więc nie można go odczytać inaczej”. Nowa metaforyka, dużo...

Czytaj więcej

Śmigasiewicz zaryzykował wiele i … wygrał.

Śmigasiewicz zaryzykował wiele i … wygrał. Myślę, że ta inscenizacja przejdzie do historii nie tylko polskiego teatru, jako bardzo oryginalna próba odczytania „utworu, o którym wszyscy wiedzą, jak powinien być odczytany, więc nie można go odczytać inaczej”. Nowa metaforyka, dużo pomysłów inscenizacyjnych
i niezapomniane sceny – najlepszy, obok „Świętej Joanny szlachtuzów” spektakl Teatru Miejskiego w ostatnich co najmniej pięciu latach (…) Jednak dla mnie najważniejsze jest to, że ciągle mam ten spektakl w sobie.

Józef K. jest bez winy

Stefan Iżyłowski należy do tych aktorów, którzy gdy wychodzą na scenę, robi się wręcz ciasno.

Czytaj więcej

Józef K. jest bez winy

Stefan Iżyłowski należy do tych aktorów, którzy gdy wychodzą na scenę, robi się wręcz ciasno. W roli Józefa K. jest śmieszny i bezradny, a przecież… niezabawny. Gra mimiką. Zdziwiona twarz nagle się ożywia, unoszą się brwi. Duże ciężkie powieki. Powoli przychodzi zmęczenie, śmiertelne zmęczenie. Ze sceny na scenę Józef K. się kurczy, maleje. Przestaje walczyć, poddaje się. Zmęczenie widać w ruchu ręki, obrocie głowy, wolnym otwieraniu powiek – to ktoś kto już wie, że nie wygra. Znakomita rola – nie tylko aktorsko trudna, ale też wyczerpująca fizycznie, bo Stefan Iżyłowski praktycznie przez prawie dwie godziny nie schodzi ze sceny. Piękne ukoronowanie 50-lecia pracy scenicznej. Atutem spektaklu jest znakomite, najwyższej próby aktorstwo wszystkich! Każdy tu stworzył wyrazistą i ciekawą postać.

Atrakcyjny Proces na wakacje

Waldemar Śmigasiewicz wyrzucił z powieści Franza Kafki ciasne pomieszczenia i kancelaryjne zaułki. Labirynt pokoi, które w poszukiwaniu sprawiedliwości przemierza Józef K., zastąpiło kilka krzeseł, stoliki, piaskownica i inne elementy placu zabaw dla dzieci. Odważny i chyba nieunikniony zabieg konstrukcji zupełnie...

Czytaj więcej

Atrakcyjny Proces na wakacje

Waldemar Śmigasiewicz wyrzucił z powieści Franza Kafki ciasne pomieszczenia i kancelaryjne zaułki. Labirynt pokoi, które w poszukiwaniu sprawiedliwości przemierza Józef K., zastąpiło kilka krzeseł, stoliki, piaskownica i inne elementy placu zabaw dla dzieci. Odważny i chyba nieunikniony zabieg konstrukcji zupełnie innego niż w powieści miejsca akcji, spowodowany jest możliwościami Sceny Letniej. Dzięki temu reżyser pozbył się fałszu odgrywania „Procesu” na świeżym powietrzu w niby-zamkniętej przestrzeni.

Gdy poznajemy Józia, nie ma on już 30 lat, jak w powieści Kafki. To doświadczony przez los, starszy pan (Stefan Iżyłowski), któremu nie w głowie głupio-śmieszne zgrywy jakie urządzają sobie jego kosztem strażnicy Franciszek (Maciej Sykała) i Willem (Bogdan Smagacki). Jako aresztowany, Józef K. od początku usiłuje dociec sensu tego faktu. Nadejście Naczelnika (Mariusz Żarnecki) tylko pozornie zmienia jego położenie.

Reżyser korzystając ze skrótu (wiele pobocznych wątków zostało skróconych lub usuniętych, nie ma pozostałych bankierów, ani „oczu miasta” śledzących Józefa na każdym kroku), konsekwentnie podąża za fabułą „Procesu”. Koncentruje się na bohaterach, ustawiając wszystkich w kontrze do Józefa. Dlatego kolejne sceny zbudowane są na zasadzie opozycji: Józef K. wobec innych postaci, pojawiających się przeważnie epizodycznie. W ten sposób akcja oparta u Kafki na sile słowa, nabiera dynamiki na scenie, a obecny przez cały czas w centrum wydarzeń Iżyłowski przeżywa kolejne „przygody”, nie zmuszony do biegania po urzędniczych pokojach i korytarzach, ponieważ one same do niego „przychodzą”.

Śmigasiewicz zdecydował się przedstawić „Proces” jako groteskową, czarną komedię z absurdem w tle. Z plaży czyni rozległy plac zabaw (widzowie siedzą na trybunie tylko po jednej stronie), aby tragedię Józefa K. porównać do dziecięcej igraszki. Główny bohater jest zabawką – na początku w rękach aresztujących go strażników, później wymiaru sprawiedliwości, a wreszcie w finale spektaklu dla całej społeczności. Jego jednostkowy los z perspektywy ogólnej nie ma przecież żadnego znaczenia.