Friedrich Dürrenmatt
Premiera
WIZYTA STARSZEJ PANI
Friedrich Dürrenmatt napisał swój dramat przed półwieczem, nie przewidział chyba jednak, że będzie on nieustannie aktualny, może coraz bardziej aktualny. Oto bowiem do zapadłego miasteczka przyjeżdża tytułowa Starsza Pani. Jako młoda dziewczyna wyjechała stąd upokorzona i rozczarowana. Po latach powraca jako multimilionerka, której z niecierpliwością oczekuje cała społeczność. Dlaczego? Bo liczą na jej pomoc, na jej pieniądze, które ich wyzwolą z beznadziei, bezsiły i bezwoli. Bo nie wiedzą, że ona przyjechała się zemścić? A może naprawić świat? Może otworzyć im oczy? Przejmująca to historia, a zarazem prawdziwa. Wnikliwie diagnozuje mechanizmy dzikiego kapitalizmu. Dziś, u nas, we współczesnej Polsce brzmi jakby powstała przed chwilą. Możemy się w niej przejrzeć jak w lustrze, zaśmiać się i zapłakać. Jak w życiu.
Realizacja
W spektaklu występują również: konduktor z ekspresu „Roland Szalony”, obywatele miasta Güllen, dziennikarze, dwaj gangsterzy z Manhattanu, służacy Klasy Zachanassian i inni.
Przekład: Irena i Egon Naganowscy
Kostiumy i scenografia: Anna i Tadeusz Smoliccy
Asystent reżysera: Mariusz Żarnecki
Inspicjent: Maciej Sykała
W przedstawieniu wykorzystano fragmenty utworów Ryszarda Wagnera.
Czas trwania: 100 minut, z przerwą
Występują
Recenzje
Powrót Haliny Winiarskiej w wielkim stylu
Można się dziwić, dlaczego Jacek Bunsch sięgając po „Wizytę starszej pani” wystawił ją w teatrze, a nie na dworcu. Dlaczego Klarze Zachanassian nie nadał wyglądu Marilyn Mansona, dwóm okaleczonym krzywoprzysięzcom Kobiemu i Lobiemu nie kazał paradować jedynie w stringach, a...
Czytaj więcejPowrót Haliny Winiarskiej w wielkim stylu
Można się dziwić, dlaczego Jacek Bunsch sięgając po „Wizytę starszej pani” wystawił ją w teatrze, a nie na dworcu. Dlaczego Klarze Zachanassian nie nadał wyglądu Marilyn Mansona, dwóm okaleczonym krzywoprzysięzcom Kobiemu i Lobiemu nie kazał paradować jedynie w stringach, a mężom głównej bohaterki nie nadał cech przedstawicieli trzeciej płci. To przecież byłoby trendy.
Widocznie Bunsch, przedstawiciel średniego pokolenia twórców uznał, że wystawiając najsławniejszy dramat Dürrenmatta warto zaufać autorowi, uwierzyć w wyobraźnię widza, a przede wszystkim – magię teatru.
„Wizyta starszej pani” nabrała dziś niepokojąco aktualnych znaczeń. Ten właśnie utwór, jak rzadko który, ukazuje z całą mocą mechanizmy samozakłamania, skrywane za fasadą wzniosłych frazesów. Główna bohaterka, Klara Zachanassian jest przekonana, że w dzisiejszym świecie wszystko jest kwestią ceny. I wszystko wskazuje na to, że ma rację. Zabójstwo w imię swoiście pojętej sprawiedliwości nagrodzone miliardem dolarów na początku wzbudza zgorszenie, z czasem jednak staje się dla mieszkańców miasteczka propozycją, której trudno się oprzeć. „Pokusa zbyt wielka, a bieda, której doświadczają na co dzień, zbyt gorzka”, zdają się mówić usprawiedliwiając swą zgodę na zaskakują propozycję Klary.
Spektakl Jacka Bunscha to przede wszystkim lekcja świetnego teatru. Ogląda się go w skupieniu, niekiedy wręcz z zapartym tchem. Decyduje o tym cały zespół aktorski, a przede wszystkim Halina Winiarska. Przez lata wielka gwiazda Teatru Wybrzeże świeci w tym przedstawieniu pełnią blasku swego talentu.
Klara Winiarskiej jest kobietą dumną, lecz nie patetyczną. Wraca do miejsca, gdzie pozostawiła człowieka, który ją zranił i zdeptał jej miłość. Doświadczyła przez niego bólu i upokorzenia. Do dziś jednak okazuje się, że był on jedynym mężczyzną, którego naprawdę kochała i nadal darzy miłością. Innych uważa za marionetki, które zgodzą się na wszystko za odpowiednią sumę. Klara Winiarskiej nie traktuje ich z pogardą, bo wie, że człowiek jest z natury słaby.
Jednym z wielu atutów tego spektaklu jest jego prostota. Ogląda się je jak zgrabne połączenie powieści grozy i dramatu psychologicznego. Nastrój niesamowitości buduje muzyka Richarda Wagnera. Zwracają uwagę piękne kostiumy Anny i Tadeusza Smolickich.
Dürrenmatt wielokrotnie ośmieszał propozycje naprawy świata, nie wierzył, że człowieka da się zmienić. Nie taił jednak, że ze światem pozbawionym moralności pogodzić się trudno. Choćby dlatego jego „Wizyta starszej pani” wciąż pozostaje aktualna.
Bez przebaczenia
„Wizyta starszej pani” Friedricha Dürenmatta, w reżyserii Jacka Bunscha, nowego dyrektora Teatru Miejskiego w Gdyni oczekiwana była z wielkim zainteresowaniem. Rolę Klary Zachanssian, gra bowiem gościnnie Halina Winiarska.
Czytaj więcejBez przebaczenia
„Wizyta starszej pani” Friedricha Dürenmatta, w reżyserii Jacka Bunscha, nowego dyrektora Teatru Miejskiego w Gdyni oczekiwana była z wielkim zainteresowaniem. Rolę Klary Zachanssian, gra bowiem gościnnie Halina Winiarska.
Jaka jest Winiarska w tej roli? Cierpliwa. To nie monstrum ani anioł zemsty, lecz nieprzyzwoicie bogata kobieta. Aktorka pięknie podaje tekst. Nie ma w niej gniewu, wielkich emocji. Nie spieszy się. Cóż, być może naprawdę bogaci się nie spieszą? Ona wie, że dostanie to, po co przyjechała- głowę byłego kochanka Illa. Jej chłodna gra pozostawia mnie obojętną na dramat skrzywdzonej dziewczyny. Stefan Iżyłowski, jako sklepikarz Ill, od początku budzi współczucie. Wzruszający i tragiczny wspaniale pokazał człowieka, który przełamuje w sobie strach, gdy widzi, że nie może liczyć na dawne uczucia Klary, na miłość i przyjaźń najbliższych.
Jest w „Wizycie starszej pani” głębokie przeświadczenie, że z ludźmi można zrobić wszystko. Dla pieniędzy zamordują i samych siebie przekonają, że zrobili to w imię sprawiedliwości
A ja wbita w fotel
Debiutujący w Gdyni Jacek Bunsch, reżyser premierowego spektaklu „Wizyta starszej pani” w Teatrze Miejskim, zaprezentował się jako inscenizator zdolny przygwoździć widza do fotela na ponad dwie godziny.
Czytaj więcejA ja wbita w fotel
Debiutujący w Gdyni Jacek Bunsch, reżyser premierowego spektaklu „Wizyta starszej pani” w Teatrze Miejskim, zaprezentował się jako inscenizator zdolny przygwoździć widza do fotela na ponad dwie godziny.
Piątkowa premiera w Teatrze Miejskim im. W. Gombrowicza była ważnym sprawdzianem dla nowego dyrektora placówki. Jacek Bunsch jest nim od 1 września, a „Wizyta starszej pani” według tekstu Friedricha Dürrenmatta to jego pierwsza realizacja w Gdyni. Wybrał ten tytuł, bo – jak mówi – tekst, który powstał przed półwieczem w dzisiejszym świecie zdominowanym przez mamonę wybrzmiewa szczególnie donośnie.
Po piątkowej premierze jestem przekonana, że wybór tekstu miał więcej przyczyn: dramat Dürrenmatta daje inscenizatorowi duże pole do popisu, chętnie poddaje się zmianom, a przede wszystkim opiera się na świetnie skonstruowanych dwóch rolach głównych. Jeśli ma się w obsadzie takich mistrzów, jak Halina Winiarska i niczym nie ustępujący jej w kunszcie Stefan Iżyłowski, sukces gotowy.
Para doskonała
Halinie Winiarskiej, tytułowej Klarze Zachanassian, publiczność zgotowała gorące powitanie. Aplauzem przyjęto jej udział w gdyńskim spektaklu, ale jak się domyślam – przede wszystkim powrót na scenę, na której nie gościła już parę lat. Wróciła wspaniałą rolą skrzywdzonej przed laty dziewczyny z miasteczka Güllen, która teraz odwiedza rodzinne strony jako miliarderka. Przywozi do Güllen nie tylko swoje wspomnienia i miliardy, ale także pielęgnowane przez lata urazy i pragnienie zemsty na człowieku, który kiedyś złamał jej życie. To Alfred Ill (Stefan Iżyłowski), który w młodości uwiódł Klarę, by potem porzucić ją z dzieckiem. Dziś jest szanowanym sklepikarzem, wkrótce ma zostać burmistrzem Güllen. Wizyta Klary obnaża jego przeszłość. Ale jej wizyta burzy też poukładany świat mieszkańców zubożałego miasteczka: głodnych dobrobytu, skłonnych złamać wiele zasad dla namiastki luksusu, przez nich utożsamianego z sukcesem.
Stefan Iżyłowski jako Alfred Ill dał nam portret człowieka zaszczutego, nad którym – niczym w tragedii antycznej – zawisło fatum jako odkupienie dawnych win. Niewiele może zrobić – jego działania mogą ocalić już tylko jego godność. Wspaniała rola tragiczna – człowiek, który kiedyś szkrzywdził Klarę, teraz staje się świadomym swego położenia kozłem ofiarnym.
W inscenizacji Bunscha miasteczko Güllen chwilami przypomina świat z prozy Edgara Allana Poego – mroczno tu i wieje grozą, a muzyka Ryszarda Wagnera jeszcze potęguje to odczucie. W rezultacie widz ogląda połączenie kryminału, powieści grozy i dramatu psychologicznego. Efekt – śledzi tę historię jak film akcji, nie mogąc oderwać oczu od sceny.
Przednia galeria
„Wizytą starszej pani” Bunsch zaprezentował się jako reżyser świadomy swego warsztatu, w dodatku tryskający pomysłami. Paradny jest pomysł powierzenia ról trzech kolejnych mężów Klary Piotrowi Michalskiemu (konwencja buffo wyjątkowo mu służy!). Idea słuszna – przecież dla Klary każdy z nich spełnia tę samą funkcję: ozdobną. Para ślepców-kastratów (Bogdan Smagacki, Maciej Sykała) również nie może nie spodobać się widowni. Grzegorz Wolf jako policjant o cechach faszystowskich i rozkoszna w swej głupocie reporterka telewizji (Dorota Lulka) to jedne z ciekawszych postaci, jakie spotkamy w Güllen.
Wywiad z Heleną Winiarską
JAN BOŃCZA SZABŁOWSKI:
Klara Zachanassian pokazuje ludziom, jak łatwo można ich kupić, jak szybko odchodzą od swoich ideałów. Myślę, że dla pani, tak mocno zaangażowanej w sprawy „Solidarności” na Wybrzeżu, tak refleksja musi być szczególnie gorzka?
HALINA WINIARSKA:
Sztuka była aktualna wiele lat temu i taka pozostaje do dzisiaj. Może nawet teraz jeszcze bardziej, bo w naszej rzeczywistości pokusy zdarzają się coraz częściej i uleganie im dowodzi, jak bardzo jesteśmy słabi. Postać Klary nosi w sobie wiele zagadek. Przekonaliśmy się o tym podczas prób. Friedrich Dürrenmatt napisał, że aktorowi wystarczy zewnętrzna skóra w postaci tekstu. Otóż mnie nie wystarcza. Napisał też, że Klara gra po prostu najbogatszą kobietę świata. Cóż robić, kiedy mnie najbogatsza kobieta świata kojarzy się z kawiorem. A chyba nie o to chodzi… Dalej dowodził, że „ona ani nie personifikuje sprawiedliwości, ani planu Marchala, ani Apokalipsy, że ma dystans do siebie, do świata, do ludzi, że traktuje ich przedmiotowo”. Na szczęście wraz z reżyserem Jackiem Bunschem uznaliśmy, że nie wszystkie sugestie autora będziemy brać pod uwagę.
JAN BOŃCZA SZABŁOWSKI:
Kiedy grała pani Bernardę Alba, uważano, że jest ona głosem przeciwko zakłamanej rzeczywistości. Czy w podobny sposób można by powiedzieć o Klarze?
HALINA WINIARSKA:
Klara bardzo precyzyjnie nakreśliła plan działania i realizowania go z podziwu godną konsekwencją. Udowodniła ludziom, że są marionetkami w jej ręku. Można, oczywiście, powiedzieć, że jest osobą mściwą, ja jednak wolałabym użyć słowa – okrutną. Jestem też przekonana, że swego dawnego mężczyznę darzyła naprawdę wielką miłością. Ostania scena w Konradowym Lesie świadczy o tym bardzo wyraźnie.
JAN BOŃCZA SZABŁOWSKI:
Miłość Klary wydaje się uczuciem nieodwzajemnionym, a jak jest z pani miłością do teatru?
HALINA WINIARSKA:
To uczucie zawsze było odwzajemnione. Czuję się absolutnie aktorką spełnioną. Nie mam powodu sądzić, że jakaś wymarzona rola mnie ominęła. No, może z wyjątkiem Rollisonowej w „Dziadach”, ale i to przyjęłam ze spokojem. Od pewnego czasu wytworzyłam w sobie zdrowy dystans do teatru i myślę, że dobrze się z tym czuję.
JAN BOŃCZA SZABŁOWSKI:
Decyzja odejścia z Teatru Wybrzeże, z którym jest pani od lat kojarzona, musiała być jednak trudna…
HALINA WINIARSKA:
Mnie ten teatr po prostu przestał interesować. Po bardzo obiecującym początku, dwóch premierach, wszystko zaczęło iść w dość dziwnym kierunku. To zresztą nie dotyczy tylko „Wybrzeża”.
JAN BOŃCZA SZABŁOWSKI:
A jednak udało się panią namówić na gościnny występ w Teatrze Miejskim w Gdyni i rolę Klary Zachanassian.
HALINA WINIARSKA:
Miałam sporo wątpliwości, ale kiedy weszłam do tego zespołu, przypomniały mi się dawne lata. Poczułam niezwykłą atmosferę, na każdym kroku życzliwość i serdeczność. Spędzamy sporo czasu na dyskusjach, nikt nigdzie się nie spieszy. To miejsce stało się enklawą, w której indywidualne interesy nie zaburzają rytmu pracy. Tu naprawdę panuje magia teatru.
JAN BOŃCZA SZABŁOWSKI:
I pani mówi, że może obyć się bez teatru…