Plakat WOYZECK

Georg Büchner

Premiera

WOYZECK

„Woyzeck” to najsłynniejszy, choć niedokończony dramat Georga Büchnera (1813-1837), ponadczasowa historia, nie tylko o zazdrości i morderstwie, ale także o godności człowieka, kształcie ludzkiej tożsamości oraz o różnicach w hierarchii społecznej. Büchner zaczął go pisać zainspirowany prawdziwą historią mordu na niewiernej kochance, za który Woyzeck został skazany na śmierć i stracony. Wówczas zdarzenie to wywołało falę dyskusji na temat kary śmierci, a tekst młodego dramaturga był zdecydowanym głosem w tej sprawie. Ubogi i poniewierany przez przełożonych fryzjer garnizonowy Frank Woyzeck podnosi rękę na życie swej ukochanej Marii, po tym, jak ta zdradza go z Tamburmajorem, uosobieniem urody, godności i wysokiej pozycji społecznej. Dziś tekst ten interpretowany jako opowieść o kacie, ofierze i niewinności bądź jako ballada o fryzjerze, który był dobrym człowiekiem, chociaż nie miał żadnej moralności, jest w istocie dramatyczną opowieścią o miłości – wartości najwyższej, jedynej, która nadaje życiu sens. Jest więc bohater bezwzględnym zabójcą czy romantycznym kochankiem…? Osądźcie sami.

Realizacja

Tłumaczenie: Barbara Witek – Swinarska
Scenografia i kostiumy: Andrzej Sadowski
Muzyka: Olo Walicki
Asystent reżysera: Mariusz Żarnecki
Producentka: Celina Zboromirska – Bieńczak/ Ewa Szulist


Czas trwania: 1 godz. 40 minut, bez przerwy

Występują

Recenzje

Krótki, a bardzo smutny spektakl o miłości i zabijaniu. „Woyzeck” w Teatrze Miejskim w Gdyni

Dariusz Siastacz uniknął pułapki porównań i zbudował własnego Woyzecka: spokojnego, niehisterycznego, normalnego człowieka, który próbuje zachować człowieczeństwo w świecie pozbawionym wartości i zasad. Właśnie w kontraście do oczekiwań kreacja Siastacza wydaje się najciekawsza..

Czytaj więcej

Krótki, a bardzo smutny spektakl o miłości i zabijaniu. „Woyzeck” w Teatrze Miejskim w Gdyni

Dariusz Siastacz uniknął pułapki porównań i zbudował własnego Woyzecka: spokojnego, niehisterycznego, normalnego człowieka, który próbuje zachować człowieczeństwo w świecie pozbawionym wartości i zasad. Właśnie w kontraście do oczekiwań kreacja Siastacza wydaje się najciekawsza..
Woyzeck Siastacza to także „kawał chłopa”, co burzy trochę realizm konfliktu z Taburmajorem Mariusz Żarnecki). Sceniczny Woyzeck jest potężniejszy od swego rywala i spokojnie mógłby dać mu w mordę i byłoby po sprawie. Sceniczne podkreślanie atrybutów złodzieja serca Marii budzi śmiech ( „jakie on ma szerokie bary” – Żarnecki jest b.szczupły) lub niedosyt ( w scenie, gdy stojąc frontem do widowni Taburmajor sugeruje rozmiar i możliwości swego przyrodzenia, aż się prosi o zachowanie a la Michael Jackson lub Axl Rose, a mamy tylko jeden nieśmiały ruch lędźwiami).
Elżbieta Mrozińska jest najlepsza na scenie, gdy jest sama. Jej Maria to postać rozdarta, w której popęd walczy z uczuciem. Warto posłuchać Mrozińskiej, by poznać jej inne oblicze. Aktorka, gdy nie jest wbita w gorset schematu, potrafi zagrać poruszająco.
I wreszcie Filip Frątczak, czyli Andrzej, kompan Woyzecka. Nie ma za dużo do grania, ale prawie każde jego pojawienie się na scenie coś wnosi. Tytułowy bohater bez Andrzeja byłby postacią uboższą, a scena pożegnania z przyjacielem mi przypadła do gustu najbardziej z całego przedstawienia. Czekam na pierwszoplanową rolę Filipa Frątczaka nie tylko w monodramie. Jestem ciekaw, jak ten bardzo kreatywny aktor wpłynąłby na cały zespół, gdyby dostał szansę.

Krzywda człowieka prostego

Za sprawą reżyserki powstał spektakl interesujący w formie, artystycznie poszukujący. Duża w tym zasługa współtwórców „Woyzecka” – Andrzeja Sadowskiego, autora efektownej, acz minimalistycznej scenografii, w której zdołał zawrzeć wszystkie atrybuty upiornej koszarowej rzeczywistości i otaczającego ją skarlałego moralnie świata. Równorzędnym...

Czytaj więcej

Krzywda człowieka prostego

Za sprawą reżyserki powstał spektakl interesujący w formie, artystycznie poszukujący. Duża w tym zasługa współtwórców „Woyzecka” – Andrzeja Sadowskiego, autora efektownej, acz minimalistycznej scenografii, w której zdołał zawrzeć wszystkie atrybuty upiornej koszarowej rzeczywistości i otaczającego ją skarlałego moralnie świata. Równorzędnym autorem spektaklu jest Olo Walicki, autor muzycznych kompozycji podkreślających surrealizm świata, w którym żyje Woyzeck.
Kim jest tytułowy Woyzeck (w tej roli Dariusz Siastacz), poniewierany przez wszystkich koszarowy golibroda, który na wieść o wiarołomstwie kochanki (Elżbieta Mrozińska jako Maria) popełnia na niej morderstwo? Dla jego współczesnych (Woyzeck to postać autentyczna, został skazany na śmieć w 1824 r.) był katem bezbronnej kobiety. Ale w scenicznej tradycji wystawień nigdy niedokończonego dramatu Buchnera, ubogi fryzjer jest przede wszystkim ofiarą pseudomedycznych eksperymentów Doktora (Sławomir Lewandowski), który traktuje go jak królika doświadczalnego i wywołując w nim emocje, bada reakcje organizmu Woyzecka na bodźce.

W inscenizacji Katarzyny Deszcz ten wątek jest drugorzędny. W jej sztuce Woyzeck, człek ubogi i prostolinijny (to udana, choć nie najlepsza w dorobku rola Siastacza), to nade wszystko ofiara zaszczucia i ludzkiej bezduszności. Jego życie w garnizonie sprowadza się do wykonywania poleceń i odbierania razów od Kapitana (Stefan Iżyłowski). Chwile ciepła i spokoju znajduje tylko z Marią. Ale Maria woli eleganckiego Tamburmajora (Mariusz Żarnecki), więc Woyzeckowi nie zostaje już nic. W spektakl wpisany jest motyw powtarzalności, ilustracyjne dźwięki układają się rytmicznie. W tej konwencji także krzywda, której doznaje tytułowy fryzjer, musi być powtórzona. Dlatego dla Katarzyny Deszcz to Woyzeck jest ofiarą, a oprawcami – jego otoczenie.